3 listopada zmarł Gerard Cieślik. Znany wszystkim piłkarz chorzowskiego Ruchu, reprezentant Polski, olimpijczyk (Helsinki 1952), dwukrotny król strzelców I ligi. Świetny napastnik, podziwiany i znany nawet niezbyt "oblatanemu" w piłce kopanej Koziołkowi, który urodził się kilka lat po zakończeniu kariery Cieślika. Szanowany był nie tylko za swój kunszt i talent piłkarski, ale jak podkreśla wielu, za to, że był porządnym człowiekiem i dżentelmenem na boisku i w życiu. Każdy wie, że strzelił dwie bramki w zwycięskim meczu z ZSRR na Stadionie Śląskim. Miało to wówczas szczególne znaczenie. Sportowe, takie jak bramka Domarskiego w 1973 (również październik), ale moralne dużo większe. Przynajmniej na boisku pokonaliśmy okupanta.
20.X.1957 Polska - ZSRR 2 : 1 |
Ale opowiem Wam o czymś innym...
W pierwszej połowie lat 50-tych Ruch Chorzów rozgrywał ligowy mecz wyjazdowy z Lechem Poznań. Ruch był wtedy niemal niepokonany (trzykrotny mistrz Polski). Lech choć słabszy, nie był "kopciuszkiem". Spotkały się dwa tercety "ABC" : Anioła, Białas i Czapczyk - Lech oraz Alszer, Brajter i Cieślik - Ruch. Wynik meczu 3 : 1 dla Ruchu Chorzów. Świetna gra Cieślika i jego trzy bramki. Po meczu, poznańscy kibice wtargnęli na murawę, dopadli Cieślika i (!!!) ... na ramionach zanieśli go do szatni.
Po meczu z ZSRR |
Kto z nas to dziś zrozumie? Kibice "Kolejorza", choć zawiedzeni porażką swojego klubu podziękowali Cieślikowi za piękne widowisko. Dziś... chyba nierealne?
W tamtym również czasie, zwyczaj nakazywał, że:
na boisko wchodzili sędziowie, następnie drużyna gości i na koniec gospodarze (inaczej było na meczach międzypaństwowych). Kiedy wbiegali goście, widownia witała ich brawami, bo to byli jej GOŚCIE !
na boisko wchodzili sędziowie, następnie drużyna gości i na koniec gospodarze (inaczej było na meczach międzypaństwowych). Kiedy wbiegali goście, widownia witała ich brawami, bo to byli jej GOŚCIE !
Jeszcze w końcu lat 70-tych mogłem pójść na stadion Legii i otwarcie kibicować krakowskiej Wiśle. Grali tam Kmiecik, Gonet, Musiał, Nawałka, których podziwiałem. Z pewnością, siedzący obok kibice warszawscy, w duchu życzyli mi kokluszu i pryszczy na języku, ale nie musiałem się obawiać, że mnie pobiją.
Przez pół wieku sport w każdej chyba dziedzinie rozwinął się ogromnie, a my kibice? Coraz bliżej nam do powrotu na drzewo...
G.Cieślik wiernie kibicował swojemu Ruchowi |
"Dwóch Wspaniałych" z dwóch pokoleń |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdego zapraszam do uwag i dyskusji. Także tych którzy chcą pozostać anonimowi.