19 stycznia 2014

Pasy bezpieczeństwa i co o nich wie Zagryziakowa ...

To wynalazek Nilsa Bohlin'a, który po raz pierwszy seryjnie zastosowała firma Volvo w 1959 r. i chyba z tego faktu wynika, że jak Mercedes jest synonimem niezawodności, tak Volvo jest synonimem bezpieczeństwa. W 1969 Volvo wprowadziło pasy bezwładnościowe. Następne wynalazki poprawiające bezpieczeństwo bierne i czynne ruszyły lawinowo...

Czar Syreny i Fiata...

Pierwsze pasy bezpieczeństwa widziałem chyba w Fiacie 125p i była to właściwie parciana uprząż, zapinana zatrzaskowo, a jej odpięcie było możliwe po długotrwałych manipulacjach. Zdarzało się, jak mówiono wówczas, że w wypadkach, wielu kierowców ginęło w płomieniach nie mogąc się uwolnić, czy to z nerwów czy też z powodu zablokowania zapięcia. Czy były to częste wypadki, nie wiadomo. Plotki mnożyły te tragiczne historie, ale pewien ślad mitu pokutuje do dziś. Mimo, że pasy z lat 70-tych i dzisiejsze to nieporównywalne urządzenia. Podobno bywają do dziś tacy, którzy w schowku wożą ostry nóż, mający im pomóc w przecięciu pasów. Chyba taka sama prawda jak ta o motocyklistach jeżdżących na "ścigaczach", ze stalową linką założoną na szyję.
W czasach głębokiego PRLu, samochody dobrej klasy znaliśmy raczej ze zdjęć, a nieosiągalnym dla większości marzeniem była Syrena 104 "kurołapka", a Fiat... hoho...
W obu tych pojazdach deska rozdzielcza stanowiła przy czołowym uderzeniu pancerną zaporę dla ... uderzającego w nią pasażera. Kierowcy to nie groziło. Nabijał się na pal, którym była sztywna kolumna kierownicy. No i na wszystkich, sprawiedliwie spadał grad odłamków szyby przedniej.
Jeśli przypomnimy sobie układ pedałów (z przeproszeniem... ale jakiego innego słowa użyć???) w Syrenie, to dziś dziwimy się jak kierowca nie ulegał kontuzjom nóg podczas zwykłej jazdy. Cóż, wówczas słowo ergonomia wydawało się jakimś dziwnym... imieniem kobiety.

A dziś?

Nie ma już chyba samochodów bez ABS. Mamy bez liku systemów zabezpieczających i "przypominajek". A to o niedomkniętych drzwiach, a to o niezapiętym pasie. Szczytem natręctwa przemądrzałego samochodu jest sytuacja, która zdarzyła mi się kilka miesięcy temu: wracając nocą ze Śląska nagle zostałem upomniany przez samochód, że... zbyt długo jadę i powinienem zatrzymać się na kawę. Mądrala, a za kawę zapłacić ma on czy ja?
Pasy bezpieczeństwa są też okazją do ciekawej obserwacji naszych zachowań. Kiedy jazda w pasach stała się obowiązkiem, Janusz Korwin-Mikke podjął temat w aspekcie wolności decyzji. Człowiek to o niezwykłej inteligencji, umiejący pobudzić nas do myślenia różnymi metodami. Jedną z nich jest prowokacja i w tym wypadku tym sposobem, diaboliczny dżentelmen z muszką się posłużył.
Byli i są jednak tacy wśród nas, którzy "protest" J. Korwin-Mikkego przyjęli dosłownie.
Legenda o płonących, uwięzionych w pasach kierowcach jak wspominałem wcześniej żyje. Jej zwolennicy są liczni. Nie chcę ich przekonywać. Pomyślmy tylko o tym, że auto po zderzeniu zapala się bardzo często... w filmach. W rzeczywistości, na szczęście dość rzadko. Zablokowanie pasów, chyba też nie jest przypadkiem częstym. Te dwa jak sądzę nikłe prawdopodobieństwa się MNOŻY, a nie dodaje ...

Czy dzięki temu jeździmy lepiej?

Jeździmy świetnie!!! Tak myśli o sobie każdy mężczyzna. Prędzej przyzna się do tego, że jest słabym kochankiem niż średnim kierowcą. Pewnie psycholog potrafi jedną i drugą sferę logicznie powiązać. Ilość systemów zabezpieczających i wspomagających od ABS, ASR,... po XYZ często przekonuje nas, że jadąc śliską szosą, przy dobrym ESP możemy przebyć każdy zakręt z dowolną prędkością. Jest to prawda... do połowy zakrętu. Wiele lat temu słynny "ścigant", a dziś jeden z potentatów biznesu napisał: "W każdy zakręt można wejść z dowolną prędkością, musimy tylko zdecydować, czy chcemy mieć jeszcze szansę na pokonanie jakiegokolwiek następnego odcinka drogi".
Zwolenników prędkości i szarż kawaleryjskich mogę uspokoić... Możecie bez obawy jeździć bez pasów. Przy uderzeniu czołowym w nieodkształcalną przeszkodę, z prędkością ponad 100 km/h zabije samo przeciążenie, więc rozkawałkowany trup w pasach czy nie, to kwestia gustu. Ważniejsze wtedy żebyśmy byli ogoleni i mieli wypastowane buty, uregulowane rachunki itd.
Z tego właśnie powodu tzw. crash-testy, robi się przy prędkości w chwili uderzenia w okolicach 50-70 km/h. Powyżej... byłaby to tylko analiza stanu pojazdu w którym są tylko martwi.

A co do przeciążeń/przyspieszeń ...

Taka koziołkowa ciekawostka. Człowiek może znosić przyspieszenia różnej wartości, w zależności od ich czasu działania, kierunku i położenia ciała. Przyjmuje się, że absolutną granicą jest około 25 g. Powyżej zawsze zamienimy się w powidła.
Piloci samolotów wojskowych, zabezpieczeni fotelem pływającym i ciśnieniowym skafandrem, podczas akrobacji czy manewrów w walce powietrznej poddawani są przeciążeniom do 10g. Zatem ja przez kilka sekund "ważyłbym" 900 kG. Dość bolesnym doświadczeniem jest moment katapultowania (do 15g).
A wystarczy kaszel lub kichnięcie i jest to około 3g.
Ofiary twardych zderzeń samochodu z przeszkodą przy prędkości 100 i więcej km/h, zaliczają przyspieszenia trzycyfrowe, ale to ich ostatnie "zaliczenie" w życiu.


Fotelik wymyślony dla zarobku

Małe dzieci przewozi się w specjalnych fotelikach różnych frymuśnych konstrukcji. Przy niewielkich kolizjach dają maluchom zabezpieczenie, a przy poważniejszych... jakąś szansę.
"Prawdę" jednak o przyczynach wynalezienia fotelików, wyjawiła mi kilka lat temu Zagryziakowa:
"Foteliki wymyślono tylko po to żeby ich producenci wyciągali od nas forsę! Małe dziecko jeśli nie jest skrępowane niczym, podczas wypadku instynktownie przyjmuje pozycję bezpieczną, a w foteliku zginie"

Jak wiemy, choćby z koziołkowej myśli o Moście Północnym, Zagryziakowie wiedzą wszystko i jeśli ich uważnie wysłuchamy, zrozumiemy świat w każdym szczególe. 
Tyle, że po poznaniu "prawdy" powinniśmy udać na wyżej wspomniany most, ze słusznej wagi kamieniem u szyi i skoczyć efektownie do Wisły nie bacząc na jej stan czystości. Choć chyba jest znośny?

14 stycznia 2014

Dlaczego Czterej Pancerni "przegrywają" z Klossem?


Pułkowniku Ring !!!
Na pewno strzelę szybciej niż pan!
Przegrywają oczywiście u mnie. Jak to możliwe, że czołg przegrywa w konfrontacji z agentem w mundurze Abwehry, uzbrojonym w pistolet ?
Oczywiście jako dziecko oglądałem oba seriale równie chętnie z wypiekami na trądzikowej twarzy, a o ich odległości od realiów, mierzonej w latach świetlnych, dowiadywałem się stopniowo. Najpierw dzięki Tacie, a później z własnych przemyśleń, czytając dostępne źródła. 
Kiedy odzyskaliśmy niepodległość, śmiałem się z postulatów dotyczących zakazu emisji obu seriali, które rzekomo mogły wśród młodzieży utrwalić fałszywy obraz historii... To znaczy, że w domu nikt im nie umie powiedzieć jaka ona w rzeczywistości była !!??
Dziś Stawkę większą niż życie, mogę oglądać na okrągło, a Czterech pancernych i psa, jakoś mniej chętnie i momentami z rozdrażnieniem.

Teraz jeśli macie dość cierpliwości, prześledźcie ze mną "punktację" obu seriali:

 

 

Wiarygodność

Tu stanowczo uznaję remis. Hans Kloss wciąż wyprowadzający w pole cały aparat kontrwywiadu III Rzeszy, jest tak samo wiarygodny jak załoga czołgu 102, która jeśli uwierzymy w film, niemal samodzielnie wygrała wojnę na froncie wschodnim. Jak powiedział kiedyś mój złotousty przyjaciel, Wojtek N.: "Jakby Gustlik z Tomusiem, ze dwa razy jeszcze działo załadowali, to nie byłoby z czego (kogo) stworzyć NRD".
Ale jest OK. Zabawnie i z pomysłem wymyślone fabuły. Nawet jeśli infantylne to nic strasznego.

 

Realia historyczne

Kloss ma tu tę przewagę, że akcja serialu toczy się w szeregach niemieckiej armii w sferze walki wywiadów, a tu do dziś jest mnóstwo niesprawdzalnych i tajemniczych wydarzeń. Rzadko widzimy tu sowietów. Mimo to jakiś smród komunistycznej propagandy razi...
  • Stanisław Kolicki w przededniu wojny niemiecko-radzieckiej, zostaje przyjaźnie przyjęty przez sowietów i niemal rozpieszczany
  • Konspiracja komunistyczna i partyzantka wspierająca Klossa jest siłą wiodącą, co śmieszy. Ale co zabawniejsze... ma dobre i przyjazne kontakty z AK
  • Z komunistycznym podziemiem współpracuje oficer przedwojennego Oddz.II grany przez świetnego skądinąd Piotra Pawłowskiego (odc. Ostatnia szansa)
  • Kloss wyjeżdża do Francji i jak wynika z fabuły, Moskwa ma doskonałe kontakty z francuskim ruchem oporu. Tu nie można się oprzeć czarującej J.Mole granej przez piękną Lidię Korsakówną... Kloss też się nie oparł. (odc. Hasło)
  • W wielu innych odcinkach rysuje się obraz współpracy wywiadu sowieckiego z Brytyjczykami jako coś normalnego. Może w ostatnim odcinku i jego ostatnich scenach, zobaczyliśmy coś zbliżonego do realiów

A w "Pancernych"?

  • Janek żyje sobie gdzieś nad Ussuri i wygląda jakby było to jego wymarzone miejsce na Ziemi
  • Szuka ojca, który walczył na Westerplatte... Ciekawe, bo zgodnie z rozkazami, w obsadzie oficerskiej WST Westerplatte służyć mogli tylko bezdzietni i nieżonaci. Choć tu przyznam, że to nieistotna kwestia. A jeden wyjątek także by się znalazł. Ktoś dostał zgodę na ślub, bo miał zakończyć służbę na Westerplatte w połowie września. Kto to był? Napiszcie w komentarzach. Może wymyślę nagrodę. A zagadka jest łatwa...
  • Dowódca załogi, Olgierd Jarosz, który w rzeczywistym świecie byłby POP (Pełniący Obowiązki Polaka) tu jest niemal sienkiewiczowskim patriotą
  • Sielankowe sceny wzajemnej sympatii żołnierzy Polaków z tzw. LWP i czerwonoarmistów budzą u mnie mdłości. Kiedyś mój starszy kolega z podwórka powiedział: "Wierzysz, że polski żołnierz, nawet z armii Berlinga chciałby biesiadować z Sowietami???" Nie wiem... Na wojnie bywa różnie. Ale chyba każdy z tych którym nie udało się dołączyć do polskiego wojska i trafił do tzw. LWP wiedział, czym dla nas jest ZSRR.
  • Pojawiający się sowieccy oficerowie są wobec dowódcy 1 BPanc. uprzejmi i niemal ulegli

 

Aktorzy

W PRLu seriale kręcono długo i nie w ilościach przemysłowych, tak jak dziś. W obsadzie występowali w większości najlepsi. I tu wygraną o "trzy długości" czegokolwiek przyznaję Stawce większej niż życie.
Jeśli spojrzymy na załogę "Rudego" to wszyscy stali się, w prawdziwym tego słowa znaczeniu, gwiazdami sceny oraz małego i dużego ekranu. Gajos i Gołas mają też swoje świetne kreacje na scenach kabaretów. 
A Szarik? W rzeczywistości tę rolę odgrywały trzy psy, a jeden z nich do dziś jest w szkole psów policyjnych w Sułkowicach, jako wypchana pamiątka. Chyba też sukces, choć może osobliwy.
Jednakże dwunożni czołgiści dojrzeli dopiero z czasem, a ich gra w Czterech Pancernych choć być może wzrusza, jest momentami nie do końca dobra. Określenie słaba, byłoby krzywdzące. Z innych grających większe czy mniejsze role, warto przyjrzeć się M.Niemirskiej, którą zawsze podziwiam, nie tylko za urodę ale i ciekawą osobowość. Jasiukiewicz, który zmarł przedwcześnie. Opania, Zaliwski, Kraftówna, Kęstowicz i oczywiście specyficzny w swoim wizerunku Fijewski...
Ale jeśli przypatrzymy się obsadzie Stawki większej niż życie, to widzimy tu nie mniejszego kalibru gwiazdy. W dużych bądź epizodycznych rolach. Ówcześni nestorzy ekranu jak Białoszczyński w odcinku Żelazny krzyż. W odcinku Zdrada niemal niewidoczna kreacja Zygmunta Hubnera. Scena sfilmowana z pomysłem wyprzedzającym czasy. Popatrzmy na Krzysztofa Chamca (sturmbannfuehrer Lothar), który chyba jest portretem naszego wyobrażenia o bandytach w mundurach SD. Witold Pyrkosz czy Gustaw Lutkiewicz idą z nim "łeb w łeb". A zimny i sadystyczny Geibel (Cz.Wołłejko)?. Stanisław Zaczyk w roli kostycznego majora Wehrmachtu, pokazuje to co myślimy, wyobrażając sobie oficerów pruskiego szlifu. Jeśli wymienię jeszcze 10 nazwisk to i tak pominę (krzywdząco), równorzędne kreacje. Chyba kreacje tym trudniejsze dla aktorów, że postacie serialu są całkowicie papierowe, komiksowe i nadanie im jakiegokolwiek charakteru to naprawdę sztuka... która wszystkim im się udała.

Jesteś jakiś inny Hans... Ty też...

Panie...

Anna Maria Elken, wzbudza nienawiść w swoim czarnym mundurze, ale chyba także inne uczucia? Benita von Henning, czyli Iga Cembrzyńska celowo ucharakteryzowana na brzydulę ... O kuzynce Edycie już nie wspomnę, bo chyba każdy ją ma przed oczami.





Co do najbardziej zapamiętanych hpt. Klossa i haupsturmfuehrera Brunnera:

Emil Karewicz grał w licznych dobrych, średnich i złych filmach, ale nie miał szczęścia chyba i do szczytów popularności nie dotarł. Jako Brunner, człowiek bez żadnych pozytywnych cech jest jednak świetny. Dowodem jest choćby to, że... lubimy tę postać.
No i główny bohater, Stanisław Mikulski. Można powiedzieć, że aktor, którego trudno do wybitnych zaliczyć (?). Ot dobry do roli Pana Samochodzika, choć J.Machulski był chyba lepszy. Mógł być przydatny jako milicjant w kilku filmach, czy żołnierz AL. Jeśli zobaczymy go w Powrocie na Ziemię, filmie słabym, zrealizowanym rok chyba przed "Stawką" ... to wieje grozą. Jest tam po prostu marny. A w "Stawce" błyszczy i nikogo innego w roli porucznika Klossa, nie widzę. Dlaczego? Bo budzi moją sympatię? Zapewne. Ale tu podeprę się spostrzeżeniem mojej przyjaciółki:
"Piotr... Popatrz jak on zbiega po schodach jednocześnie poprawiając rękawiczki! Można to zagrać lepiej???"
No cóż Anno... W samo sedno. Tak podobno sławę zawdzięcza A.Delon umiejętności stawiania kołnierza płaszcza i zapalania papierosa przed kamerą.

A dla sympatyków niewiarygodnych przygód J-23, adres strony, której jednego z Twórców znam i poczytuję sobie tę znajomość za fawor niemały: 

www.stawkologia.pl


12 stycznia 2014

Dwóch panów "Z"...czyli TVP HISTORIA - "Spór o historię"

Dwaj panowie "Z" to:
Maciej Zakrocki i Marek Zając. 
Dziennikarze prowadzący program Spór o historię, emitowany na TVP Historia. Cykl programów poruszający tematy istotne i zwykle ciekawe. Kanał TVP Historia, zasługuje na uwagę i cieszę się, że choć jeszcze niedawno z powodu małej oglądalności był skazany na likwidację, przetrwał. Może zaczęliśmy lubić historię? 
Dużo interesujących filmów, publicystyki. Spór o historię nie nauczy nas niczego. Bo to bardzo krótka dyskusja na określony temat, ale wskazuje nam wydarzenia z historii, które sami jeśli zechcemy, możemy zgłębiać, rozsądnie wybierając źródła. Ale ja nie o tym chcę Wam powiedzieć... 

Inny aspekt tego cyklu mnie zastanawia...

Czy program dotyczy Mieszka I czy E.Gierka, to dyskusja ma charakter merytoryczny. Zaproszeni goście wypowiadają swoje opinie, stawiają pytania, spierają się. Nie ma jednak jazgotu i kłótni. Każdy coś dorzuca do poruszanego tematu. Nie spierają się o fakty, jeśli te są niepodważalne, tylko o ich interpretację. Prowadzący stawiający się w pozycji dopytującego laika, sprawnie steruje dyskusją i równowagą czasu wypowiedzi, zwykle trzech swoich gości. Raz tylko było to niemożliwe, bo w programie brał udział L.Moczulski. A i tu dzięki staraniom prowadzącego i pobłażliwości dwóch pozostałych ekspertów pewien porządek został ocalony.

Jak to się dzieje?

Z chęcią oglądałbym takie dyskusje o ekonomii, polityce. Ale jakoś odrzucają mnie programy, gdzie po dwóch trzech zdaniach, dyskusja zamienia się w kłótnię, a przekrzykujących się uczestników prowadzący program nie jest w stanie okiełznać. 
Dlaczego "Spór o historię" jest wolny od tej choroby ?

Kilka odpowiedzi

  • Spór o historię jest wyreżyserowany, a nagranie starannie montowane
  • Historia nie budzi emocji
  • Uczestnicy są dobierani tak, żeby nie "iskrzyło"
Żadna z tych odpowiedzi nie wydaje mi się w istotnym stopniu wiarygodna...

Mam inne wyjaśnienie

Uczestnicy programów Spór o historię są fachowcami w swych dziedzinach i mają tego świadomość. Zatem nie muszą tego innym i sobie udowadniać. Nie czują też potrzeby okazywać nikomu swej ewentualnej wyższości. Dlaczego? Bo nie żądzą nimi kompleksy. I co najważniejsze, przychodzą do studia przygotowani i wiedzą co chcą powiedzieć. Zdarza się także, że zapytani o jakiś szczegół, stwierdzają, że ten wątek wydarzeń jest dla nich mało znany i jako lepszego specjalistę wskazują siedzącego obok kolegę. Nie sprawia im to dyskomfortu i nie jest żadną ujmą.
Prowadzący zaś mimo, że jest dziennikarzem, a nie historykiem, też do programu jest przygotowany. Co widać, słychać i czuć.
Gdyby tak w innych programach brali udział ludzie o wystarczającym poziomie wiedzy i kultury... Nie ma ich? A może to my wolimy oglądać arlekinów polityki i "mentorów" znanych z tego, że są... znani?