To wynalazek Nilsa Bohlin'a, który po raz pierwszy seryjnie zastosowała firma Volvo w 1959 r. i
chyba z tego faktu wynika, że jak Mercedes jest synonimem niezawodności,
tak Volvo jest synonimem bezpieczeństwa. W 1969 Volvo wprowadziło pasy bezwładnościowe. Następne wynalazki poprawiające bezpieczeństwo bierne i czynne ruszyły lawinowo...
W czasach głębokiego PRLu, samochody dobrej klasy znaliśmy raczej ze zdjęć, a nieosiągalnym dla większości marzeniem była Syrena 104 "kurołapka", a Fiat... hoho...
W obu tych pojazdach deska rozdzielcza stanowiła przy czołowym uderzeniu pancerną zaporę dla ... uderzającego w nią pasażera. Kierowcy to nie groziło. Nabijał się na pal, którym była sztywna kolumna kierownicy. No i na wszystkich, sprawiedliwie spadał grad odłamków szyby przedniej.
Jeśli przypomnimy sobie układ pedałów (z przeproszeniem... ale jakiego innego słowa użyć???) w Syrenie, to dziś dziwimy się jak kierowca nie ulegał kontuzjom nóg podczas zwykłej jazdy. Cóż, wówczas słowo ergonomia wydawało się jakimś dziwnym... imieniem kobiety.
Pasy bezpieczeństwa są też okazją do ciekawej obserwacji naszych zachowań. Kiedy jazda w pasach stała się obowiązkiem, Janusz Korwin-Mikke podjął temat w aspekcie wolności decyzji. Człowiek to o niezwykłej inteligencji, umiejący pobudzić nas do myślenia różnymi metodami. Jedną z nich jest prowokacja i w tym wypadku tym sposobem, diaboliczny dżentelmen z muszką się posłużył.
Byli i są jednak tacy wśród nas, którzy "protest" J. Korwin-Mikkego przyjęli dosłownie.
Legenda o płonących, uwięzionych w pasach kierowcach jak wspominałem wcześniej żyje. Jej zwolennicy są liczni. Nie chcę ich przekonywać. Pomyślmy tylko o tym, że auto po zderzeniu zapala się bardzo często... w filmach. W rzeczywistości, na szczęście dość rzadko. Zablokowanie pasów, chyba też nie jest przypadkiem częstym. Te dwa jak sądzę nikłe prawdopodobieństwa się MNOŻY, a nie dodaje ...
Zwolenników prędkości i szarż kawaleryjskich mogę uspokoić... Możecie bez obawy jeździć bez pasów. Przy uderzeniu czołowym w nieodkształcalną przeszkodę, z prędkością ponad 100 km/h zabije samo przeciążenie, więc rozkawałkowany trup w pasach czy nie, to kwestia gustu. Ważniejsze wtedy żebyśmy byli ogoleni i mieli wypastowane buty, uregulowane rachunki itd.
Z tego właśnie powodu tzw. crash-testy, robi się przy prędkości w chwili uderzenia w okolicach 50-70 km/h. Powyżej... byłaby to tylko analiza stanu pojazdu w którym są tylko martwi.
Piloci samolotów wojskowych, zabezpieczeni fotelem pływającym i ciśnieniowym skafandrem, podczas akrobacji czy manewrów w walce powietrznej poddawani są przeciążeniom do 10g. Zatem ja przez kilka sekund "ważyłbym" 900 kG. Dość bolesnym doświadczeniem jest moment katapultowania (do 15g).
A wystarczy kaszel lub kichnięcie i jest to około 3g.
Ofiary twardych zderzeń samochodu z przeszkodą przy prędkości 100 i więcej km/h, zaliczają przyspieszenia trzycyfrowe, ale to ich ostatnie "zaliczenie" w życiu.
"Prawdę" jednak o przyczynach wynalezienia fotelików, wyjawiła mi kilka lat temu Zagryziakowa:
"Foteliki wymyślono tylko po to żeby ich producenci wyciągali od nas forsę! Małe dziecko jeśli nie jest skrępowane niczym, podczas wypadku instynktownie przyjmuje pozycję bezpieczną, a w foteliku zginie"
Jak wiemy, choćby z koziołkowej myśli o Moście Północnym, Zagryziakowie wiedzą wszystko i jeśli ich uważnie wysłuchamy, zrozumiemy świat w każdym szczególe.
Czar Syreny i Fiata...
Pierwsze pasy bezpieczeństwa widziałem chyba w Fiacie 125p i była to właściwie parciana uprząż, zapinana zatrzaskowo, a jej odpięcie było możliwe po długotrwałych manipulacjach. Zdarzało się, jak mówiono wówczas, że w wypadkach, wielu kierowców ginęło w płomieniach nie mogąc się uwolnić, czy to z nerwów czy też z powodu zablokowania zapięcia. Czy były to częste wypadki, nie wiadomo. Plotki mnożyły te tragiczne historie, ale pewien ślad mitu pokutuje do dziś. Mimo, że pasy z lat 70-tych i dzisiejsze to nieporównywalne urządzenia. Podobno bywają do dziś tacy, którzy w schowku wożą ostry nóż, mający im pomóc w przecięciu pasów. Chyba taka sama prawda jak ta o motocyklistach jeżdżących na "ścigaczach", ze stalową linką założoną na szyję.W czasach głębokiego PRLu, samochody dobrej klasy znaliśmy raczej ze zdjęć, a nieosiągalnym dla większości marzeniem była Syrena 104 "kurołapka", a Fiat... hoho...
W obu tych pojazdach deska rozdzielcza stanowiła przy czołowym uderzeniu pancerną zaporę dla ... uderzającego w nią pasażera. Kierowcy to nie groziło. Nabijał się na pal, którym była sztywna kolumna kierownicy. No i na wszystkich, sprawiedliwie spadał grad odłamków szyby przedniej.
Jeśli przypomnimy sobie układ pedałów (z przeproszeniem... ale jakiego innego słowa użyć???) w Syrenie, to dziś dziwimy się jak kierowca nie ulegał kontuzjom nóg podczas zwykłej jazdy. Cóż, wówczas słowo ergonomia wydawało się jakimś dziwnym... imieniem kobiety.
A dziś?
Nie ma już chyba samochodów bez ABS. Mamy bez liku systemów zabezpieczających i "przypominajek". A to o niedomkniętych drzwiach, a to o niezapiętym pasie. Szczytem natręctwa przemądrzałego samochodu jest sytuacja, która zdarzyła mi się kilka miesięcy temu: wracając nocą ze Śląska nagle zostałem upomniany przez samochód, że... zbyt długo jadę i powinienem zatrzymać się na kawę. Mądrala, a za kawę zapłacić ma on czy ja?Pasy bezpieczeństwa są też okazją do ciekawej obserwacji naszych zachowań. Kiedy jazda w pasach stała się obowiązkiem, Janusz Korwin-Mikke podjął temat w aspekcie wolności decyzji. Człowiek to o niezwykłej inteligencji, umiejący pobudzić nas do myślenia różnymi metodami. Jedną z nich jest prowokacja i w tym wypadku tym sposobem, diaboliczny dżentelmen z muszką się posłużył.
Byli i są jednak tacy wśród nas, którzy "protest" J. Korwin-Mikkego przyjęli dosłownie.
Legenda o płonących, uwięzionych w pasach kierowcach jak wspominałem wcześniej żyje. Jej zwolennicy są liczni. Nie chcę ich przekonywać. Pomyślmy tylko o tym, że auto po zderzeniu zapala się bardzo często... w filmach. W rzeczywistości, na szczęście dość rzadko. Zablokowanie pasów, chyba też nie jest przypadkiem częstym. Te dwa jak sądzę nikłe prawdopodobieństwa się MNOŻY, a nie dodaje ...
Czy dzięki temu jeździmy lepiej?
Jeździmy świetnie!!! Tak myśli o sobie każdy mężczyzna. Prędzej przyzna się do tego, że jest słabym kochankiem niż średnim kierowcą. Pewnie psycholog potrafi jedną i drugą sferę logicznie powiązać. Ilość systemów zabezpieczających i wspomagających od ABS, ASR,... po XYZ często przekonuje nas, że jadąc śliską szosą, przy dobrym ESP możemy przebyć każdy zakręt z dowolną prędkością. Jest to prawda... do połowy zakrętu. Wiele lat temu słynny "ścigant", a dziś jeden z potentatów biznesu napisał: "W każdy zakręt można wejść z dowolną prędkością, musimy tylko zdecydować, czy chcemy mieć jeszcze szansę na pokonanie jakiegokolwiek następnego odcinka drogi".Zwolenników prędkości i szarż kawaleryjskich mogę uspokoić... Możecie bez obawy jeździć bez pasów. Przy uderzeniu czołowym w nieodkształcalną przeszkodę, z prędkością ponad 100 km/h zabije samo przeciążenie, więc rozkawałkowany trup w pasach czy nie, to kwestia gustu. Ważniejsze wtedy żebyśmy byli ogoleni i mieli wypastowane buty, uregulowane rachunki itd.
Z tego właśnie powodu tzw. crash-testy, robi się przy prędkości w chwili uderzenia w okolicach 50-70 km/h. Powyżej... byłaby to tylko analiza stanu pojazdu w którym są tylko martwi.
A co do przeciążeń/przyspieszeń ...
Taka koziołkowa ciekawostka. Człowiek może znosić przyspieszenia różnej wartości, w zależności od ich czasu działania, kierunku i położenia ciała. Przyjmuje się, że absolutną granicą jest około 25 g. Powyżej zawsze zamienimy się w powidła.Piloci samolotów wojskowych, zabezpieczeni fotelem pływającym i ciśnieniowym skafandrem, podczas akrobacji czy manewrów w walce powietrznej poddawani są przeciążeniom do 10g. Zatem ja przez kilka sekund "ważyłbym" 900 kG. Dość bolesnym doświadczeniem jest moment katapultowania (do 15g).
A wystarczy kaszel lub kichnięcie i jest to około 3g.
Ofiary twardych zderzeń samochodu z przeszkodą przy prędkości 100 i więcej km/h, zaliczają przyspieszenia trzycyfrowe, ale to ich ostatnie "zaliczenie" w życiu.
Fotelik wymyślony dla zarobku
Małe dzieci przewozi się w specjalnych fotelikach różnych frymuśnych konstrukcji. Przy niewielkich kolizjach dają maluchom zabezpieczenie, a przy poważniejszych... jakąś szansę."Prawdę" jednak o przyczynach wynalezienia fotelików, wyjawiła mi kilka lat temu Zagryziakowa:
"Foteliki wymyślono tylko po to żeby ich producenci wyciągali od nas forsę! Małe dziecko jeśli nie jest skrępowane niczym, podczas wypadku instynktownie przyjmuje pozycję bezpieczną, a w foteliku zginie"
Jak wiemy, choćby z koziołkowej myśli o Moście Północnym, Zagryziakowie wiedzą wszystko i jeśli ich uważnie wysłuchamy, zrozumiemy świat w każdym szczególe.
Most Północny - wydumka z morałem - KLIK !
Tyle, że po poznaniu "prawdy" powinniśmy udać na wyżej wspomniany most, ze słusznej wagi kamieniem u szyi i skoczyć efektownie do Wisły nie bacząc na jej stan czystości. Choć chyba jest znośny?
Pioter w formie!
OdpowiedzUsuńAdamie... tak sobie piszę, a czy to znaczy, że jestem "w formie"? Nie wiem. Ucieszę się zawsze jeśli moje "wydumki" kogoś zainteresują lub choćby wywołają jakieś przemyślenia...
Usuń