02 listopada 2015

Pocieszałka dla Camelmana

Kim jest Camelman? Wie ten kto go zna. Skąd dziwoląg słowny "pocieszałka" to tylko jedna osoba wie.
Od dni kilku rozmawiam z wieloma ludźmi o tym samym. Wszystkie rozmowy krążyły wokół jednego tematu: WYNIK WYBORÓW.
Nic w tym dziwnego. Choć wydaje mi się, że taki wynik nie powinien być dla nas zaskoczeniem. 
To było widać, słychać i czuć.
Poruszyła mnie wypowiedź Hani na FB, której nikt myślący, nie może posądzać o zaślepienie i jednostronność. Odpowiedziałem jak umiałem, choć to co dla mnie jest intelektualną wspinaczką wysokogórską, dla Hani jest rutyną. Także Camelman podzielił się ze mną swoim żalem i vice versa...
"Vice versa politechniki stoi kiosk" 
/wypowiedź pewnego pułkownika Studium Wojskowego PG/

Odpowiem Ci Piotrze i każdemu kto brnie przez moją pisaninę jak ja to widzę. Będę "pocieszał" tych którzy tu zajrzą, a przede wszystkim siebie samego.

Tak stać się musiało !

Wszyscy dzisiejsi wyborcy urodzili się w czasach PRL lub są dziećmi tych którzy swoje życie w realiach PRL, w większej części spędzili. Stąd wynika wiele naszych ułomności i zaszczepionych bodźców, które nami powodują. Okupacja radziecka po 1944 roku niosła mniej spektakularne okrucieństwa niż niemiecka z lat 1939-45, ale skrzywiła nas mentalnie. Jest i będzie w nas jeszcze długo przeświadczenie, że trzeba się sprzeciwiać władzy, każdej władzy. Najwłaściwszym sposobem postępowania wydaje się nam walka, bo tak się nauczyliśmy od końca XVIII wieku. Praca organiczna zwana też pracą u podstaw? Szanujemy, ale jakoś nas nie przekonuje. Sięgnijcie pamięcią do liceum. Romantyzm nam się podobał. Modernizm (Młoda Polska) zachwycał, a "jakaś tam" codzienna, pożyteczna nawet praca, opisywana w lekturach? Nudziła!
Nie umiemy żyć pracą, codziennymi sprawami, cieszyć się normalnością. Musi się coś dziać. I dlatego wybieramy tych, którzy naszym zdaniem przyniosą nam codzienne sensacje. No to wybraliśmy. I codziennych sensacji, na miarę naszego dzisiejszego poziomu nam nie zabraknie.
Historia tak zrządziła, że kiedy w XIX wieku kształtowały się mechanizmy organizujące społeczności w nowoczesne państwa, Polski nie było. Kiedy większość narodów europejskich uczyła się jak korzystać z powszechnych praw obywatelskich i jaka z tego wynika odpowiedzialność, my uczyliśmy się konspiracji i zorganizowanego oporu. Bo taka była konieczność, wynikająca z warunków w których się znaleźliśmy. Czy z własnej winy, czy z racji działań mocarstw ościennych, to osobna sprawa i dyskusja. "InteligJenci" piszą DYSKURS, bo sądzą, że to ich nobilituje. 
Ale to, że czas ten, który inni na naukę, dziś pożyteczną mogli  poświęcić, my zmuszeni byliśmy strawić na innych działaniach, spowodował opóźnienie brzemienne w skutkach. Dwadzieścia lat chwilowej niepodległości, na naukę i praktykę to zbyt mało. Uważam jednak, że nie zmarnowaliśmy tego czasu. Kolejne 50 lat nieobecności Polski jako państwa, to znów zatrzymanie rozwoju. Mało tego. To czas kiedy znów doskonaliliśmy się w działaniu opozycyjnym, konspiracyjnym itp. A że jesteśmy nacją bystrą, to czego się uczymy, uczymy się dobrze i szybko. Naturalne jest też to, że najlepiej opanowane umiejętności chcemy wykorzystywać.
Zatem wciąż mamy chęć walczyć z kimkolwiek, bo to umiemy świetnie. Buntować się przeciw czemukolwiek, bo w takich sytuacjach organizujemy się błyskawicznie i doskonale. Co gorsza, jeśli wrogów/przeciwników nie możemy znaleźć to ich sobie tworzymy. Nawet między sobą, co już jest bardzo złym objawem i prowadzi nas w obłęd.
Tego czego inni uczyli się wcześniej uczymy się dopiero od 1989 roku. Szybko? Wolno? Nie umiem ocenić. Wierzę, że jednak się uczymy.
Będą jeszcze niejedne, takie czy inne wybory, kiedy będziemy sobie z własnej woli "jeża w majtki wkładać" (to z bułgarskiego przysłowia). Będą się z nas śmiać inni? Bzdura! Nie patrzy na nas cały świat z wielką uwagą, jak nam się wydaje. Czytają nagłówki newsów i przechodzą do swoich spraw.
Choć będzie to kosztowne, to musimy przejść drogę która nauczy nas jak korzystać z narzędzi demokracji. Tak żeby nam te narzędzia paluchów nie obcięły. Albo czegoś ważniejszego.

Elity ?

Pamiętam rozmowy z Tatą, tuż po wprowadzeniu stanu wojennego. Byłem rozgoryczony. Ojciec starał się wytłumaczyć mi realne warunki i szanse. Przekonywał, że ZSRR się chwieje i kiedy padnie, możemy wykorzystać okazję i odzyskać niepodległość. Taty wiedza i mądrość to jedno, ale upadek ZSRR - NIEREALNE. Tak wtedy myślałem. Pamiętam słowa Taty: 
"Ja tego dożyję !" 
Miałeś Tato rację...
Jedna z wielu Twoich racji także się niestety sprawdza. Opowiadałeś o okropnych skutkach wojny, która zabrała życie milionom i zniszczyła nas gospodarczo. Jak tłumaczyłeś mi, te straty choć niełatwo, da się odrobić. Najtrudniej będzie odzyskać właściwy porządek międzyludzki. Lata PRL nawet wśród ludzi myślących zasiały zamęt. Autorytetami stali się ludzie nędznego pochodzenia. Literatów zastąpili "putramenci". Polskich generałów "jaruzelscy". 
To trudno do dziś zatrzymać. A czy da się odwrócić i przywrócić ład, to już bardzo trudno powiedzieć. 
Dziś o powyborcze refleksje pytamy takich jak Kupa Wojewódzki, a mentorem świata polityki jest dla nas niejaki Kwaśniewski. Inny zaś człowiek, fenomenalny nawiasem mówiąc  jako trybun ludowy, zastępuje nam dziś autorytet ponad podziałami. To są ludzie których opinie uznajemy.  To chyba potwierdzenie obaw Taty?

To gdzie ta tytułowa "pocieszałka" ?

Otóż jeśli nie jest błędnym, moje twierdzenie, że tak się stać musiało, to:
  • Dobrze, że teraz. Bo im szybciej coś nieuniknionego przychodzi, tym szybciej przeminie
  • Dobrze, że Prawo i Sprawiedliwość ma samodzielną większość bo to ogromna odpowiedzialność, która powinna studzić absurdalne zapędy. Nie będzie się kim osłonić
  • Jeśli przez ćwierć wieku niepodległości wypracowane zostały solidne, a choćby tylko dostateczne mechanizmy działania państwa, to nie da się ich zepsuć szybko i łatwo
  • Jeśli marzeniem niektórych gorących głów było wyłącznie dojście do władzy, to zajmie ich polowanie na przeciwników politycznych, popisy medialne i być może nie znajdą czasu na majstrowanie przy ekonomii i gospodarce
  • Retoryka partii politycznych (wszystkich bez wyjątku) zrównała się na najniższym poziomie. Może jej zestawienie z rzeczywistością też nas czegoś nauczy
  • Ci wszyscy dla których wynik wyborów jest tym czego oczekiwali może poczują się lepiej, zniknie choć częściowo frustracja. A to korzyść dla wszystkich
  • W państwie niepodległym i demokratycznym nawet najbardziej zacietrzewiony "wódz", krzywdy nam nie może zrobić ...
A co moim zdaniem najważniejsze. Każdy z nas może przy tej okazji zmiany władzy coś fundamentalnego zrozumie:

Na jakość indywidualnego bytu nie ma decydującego wpływu rząd, tylko nasza własna zaradność... lub jej brak.

I drobna nieistotna, ale dla mnie ogromna przyjemność, to zawiedziona mina towarzysza Millera i jemu podobnych. Bezcenne...





"Gdyby wyniki wyborów o czymś decydowały,
 nie dano by nam praw wyborczych"
/M.Twain/