30 maja 2015

Orłowo - Kolibki

Przez lata, głównie z powodu pracy, podróżowałem dużo po całej Polsce. Korzystając z okazji, wyszukiwałem ciekawe miejsca związane z historią. Robiłem zdjęcia i szukałem w różnych źródłach jakiejś głębszej wiedzy na ich temat. Samo dotknięcie kawałka historii jest przyjemne, a zbieranie wiedzy na jego temat bywa fascynujące. Bardzo mi tych przygód teraz brak, choć wierzę, że zdążę jeszcze je wznowić. 
Ale mieszkam w Gdańsku, gdzie takich historycznych śladów, a czasem zagadek, jest mnóstwo. Na każdym kroku. Też można tu takie przygody przeżyć. Tyle, że żyjąc tuż obok i potykając się o te ślady niemal codziennie, przestajemy je zauważać. W żadnym z koziołkowych pisałków nie opowiadam o historii wielkiej, bo nie jestem zawodowcem. Moje małe odkrycia mi wystarczą. A kto z Was nie zaśnie lub nie przełączy się na fascynujące newsy o nowym adoratorze Dody czy "niepowtarzalnej i kultowej" apaszce Jacykowa, dowie się o ciekawostkach dotyczących małego obszaru Kolibki-Orłowo...

Zdjęcie które zna cały (?) świat

Niemiecki Wehrmacht łamie szlaban na granicy polsko-niemieckiej w dniu 1 września 1939 o świcie... Ani Wehrmacht, ani na polsko-niemieckiej, ani o świcie.

Zatem o tych trzech "aniach":

  • Na zdjęciu są żołnierze jakichś formacji granicznych czy też może tzw. Rezerwy Policji ? Z pewnością nie jest to Wehrmacht. Mamy też funkcjonariuszy straży celnej.
  • Skoro propaganda niemiecka powielała to zdjęcie jako ilustrację zwycięskiego i łatwego przejścia granicy polsko-niemieckiej, to warto pamiętać że Kolibki-Orłowo to granica między Polską a Wolnym Miastem Gdańsk.
  • Gdyby utrwalone tu łamanie szlabanu odbywało się 1.IX o świcie, to rozradowani Niemcy mieliby dziury w plecach.
Dlaczego w plecach? Bo łamiący szlaban stoją po polskiej stronie, plecami w kierunku Gdyni. W tle jest nasyp kolejowy, który kierunki na fotografii określa bez wątpliwości.
Zdjęcie wykonano jak sądzę gdzieś w godzinach południowych 1 września, kiedy nasi żołnierze wycofali się czasowo, o czym w następnym akapicie.
Autorstwo zdjęć przypisuje się Hansowi Sonnke, który miał swój zakład przy ulicy Długiej (Langgasse) w Gdańsku. Na odbitkach są stemple laboratorium Foto - Sonnke. Może zdjęcia robił osobiście, może jego pracownik? A może jedynie otrzymał zlecenie wywołania dostarczonej kliszy ? Nieistotne chyba. Nikt nam już nie opowie jak to było...
Często spotykam informacje, że to symboliczne i powszechnie znane zdjęcie wykonano w połowie września po odejściu 2 MPS na Kępę Oksywską. Jednak pojawiło się ono w niemieckiej prasie 2 lub 3 września. Zatem wszystko jasne. Prawie...
Ujęć utrwalono kilka. Różnią się szczegółami, dlatego umieściłem oprócz widoku ogólnego zbliżenie. Sami popatrzcie.
Może i jedna data i druga są częścią prawdy? Może scenę sfotografowaną spontanicznie 1 września, powtórzono dwa tygodnie później i zrobiono jeszcze serię innych zdjęć, jak np. to:

A więc wojna ...

Ppłk. Ignacy Szpunar
Rejon Kolibek należał do odcinka, którego bronili żołnierze 2 Morskiego Pułku Strzelców pod dowództwem ppłk. Ignacego Szpunara. Około 5.00 rozpoczął się ostrzał artyleryjski, a 30 min. później ruszył atak oddziałów gen. Eberhardta na polskie pozycje. Saperzy pod dowództwem plut. Gierałtowicza zdążyli przed nadchodzącymi Niemcami wysadzić most kolejowy na trasie Sopot - Gdynia. Główne natarcie zgodnie z przewidywaniem ruszyło wzdłuż szosy gdańskiej i toru kolejowego Sopot - Gdynia.
Niewielkie wzniesienie 400-500 m na północ od granicy przy szosie gdańskiej. Na nim mały cmentarz i kościół św. Józefa. Tu przygotowani, czekali żołnierze II batalionu. Już podczas ostrzału artyleryjskiego ponieśli poważną stratę. Niemiecki pocisk zniszczył stanowisko karabinu maszynowego, zabijając 3 żołnierzy obsługi. Placówka wytrzymała jednak natarcie, ale około godziny 10 została wycofana ze względu na możliwość oskrzydlenia. Po całodziennych walkach na obszarze Kacka i Orłowa Niemcy wycofali się na pozycje wyjściowe, pozostawiając jednak liczne ubezpieczenia po polskiej stronie granicy. Ponieśli straty większe niż przewidywali. Nocą z 1 na 2 września kontratak dwóch kompanii zlikwidował niemieckie placówki, odzyskał pozycje wokół kościoła św. Józefa i wszystkie inne stanowiska z wyjątkiem wzgórza 84,3. Nasi żołnierze wdarli się na teren Sopotu osiągając rejon ulic Taubenwasserweg (Malczewskiego) i Grosse Katzer Strasse (23 marca). Po wycofaniu, zajęli pozycje na pierwotnej linii obrony. 
Walki w tym rejonie trwały do 12.IX i polegały na wzajemnych wypadach. Polscy żołnierze mimo ostrzału artylerii lądowej i okrętowej utrzymali główną linię obrony. Wycofanie wymuszone było niepomyślnym rozwojem walk na innych odcinkach. Żołnierze II MPS do końca walczyli w obronie Gdyni i Oksywia. 
Około 150 z nich spoczywa dziś na redłowskim cmentarzu. Zgodnie ze swoją wolą, jest z nimi już na zawsze ich dowódca ppłk. Ignacy Szpunar (zm. 1947).

Co zobaczymy dziś ?

Zaczęło się od rozmowy o zdjęciu o którym piszę na początku. Na dalsze pytania odpowiadałem już niepewnie. Moi rozmówcy, z racji swego wieku uważają, że jestem niewiele młodszy od miasta w którym mieszkam. Zacząłem zbierać informacje i wybrałem się też na niedaleką przecież wycieczkę...

Placówki graniczne

Tuż przy jezdni (kierunek Gdynia - Sopot) pozostał blok betonu, który był elementem zapory przy posterunku gdańskiej kontroli celnej.

Na zdjęciu z sierpnia 1939 widzimy ten sam betonowy klocek i Niemca patrzącego w stronę Gdyni. 
Gdyby stanął tu dziś, zobaczyłby...

... i w chwilę później przejechałby go samochód.
Jeszcze jeden świadek historii, to drzewo widoczne na zdjęciu z 1939 r., które przetrwało i choć urosło to można je po rozwidleniu głównych konarów rozpoznać:
Mówimy czasem: "Nie było nas, był las..." itd. To dobra ilustracja tej ludowej mądrości. 
Idąc dalej w stronę Gdyni, przekraczamy ówczesną granicę na Swelinie. To jeden z potoków w tej okolicy, a prawdę powiedziawszy strumyk. Dziś także wyznacza granicę, ale jedynie administracyjną, między dwoma polskimi miastami.
Niewiele kroków na północ od Sweliny przejść trzeba, żeby odnaleźć jedyny (?) ślad po polskiej placówce granicznej. To kanał rewizyjny dla samochodów na polskim posterunku celnym, oddany do użytku w końcu 1938 r.

 

Cmentarz w Kolibkach

Jadąc al.Niepodlełości w kierunku Gdyni, po prawej stronie mijamy mały parking przy skwerku z obeliskiem upamiętniającym walczących tu żołnierzy polskich. 
Na tej samej wysokości, pas zieleni rozdzielający obie jezdnie al.Niepodległości rozszerza się i przechodzi w niewielkie wzniesienie. U jego południowego skraju była przez wiele lat stacja CPN. Kilka lat temu została zamknięta. I dobrze, bo wyjazd z niej, przy obecnym natężeniu ruchu był powodem wielu kolizji i wypadków. Budynki i instalacje rozebrano, teren uporządkowano. Wówczas także zniknęły ostatnie ślady okopów 2 MPS, będące pozostałością po wspomnianej wcześniej, pierwszej pozycji obrony w Kolibkach.
Przejeżdżając często obok tej zadrzewionej gęsto "wyspy", nawet nie wiemy (?), że jest tam cmentarz. Dziwne usytuowanie, bo właściwie dostęp do niego jest odcięty przez nieprzerwany sznur pojazdów jadących w obu kierunkach. Nie zawsze tak jednak było. Dawna Szosa Gdańska to nitka al.Niepodległości z Gdyni do Sopotu. Jezdnia biegnąca w stronę przeciwną, powstała na początku lat 50-tych XX w. Dziś mamy dość szerokie dwie asfaltowe jezdnie, ale jeszcze w końcu lat 60-tych zachowana była w dobrym stanie przedwojenna nawierzchnia szosy gdańskiej z eleganckiej ciemnej bazaltowej kostki. Niejeden motocyklista zapoznał się z nią blisko i boleśnie jeśli umknęło jego uwadze, że właśnie spadł deszcz czy też przyszedł lekki przymrozek.
Sam cmentarz, przez lata zaniedbany i zapomniany, dziś dzięki staraniom i pracy wolontariuszy jest uporządkowany, a groby zabezpieczone przed dalszym zniszczeniem przez czas i głupich ludzi. Od 2007 r. cmentarz jest ogrodzony solidnym stalowym płotem i regularnie sprzątany.
Cmentarz powstał w 1902 r. dla zmarłych mieszkańców Kolibek i Orłowa. Wcześniej katolicy chowani byli na cmentarzu wielkokackim, a luteranie w Małym Kacku. Obok cmentarza znajdowały się dwie kapliczki, domek organisty, szkółka katolicka i szpital dla ubogich. Po tych budynkach nie ma już śladu.  Zachowały się tylko schodki betonowe prowadzące do bramy cmentarnej, bezpośrednio z szosy gdańskiej. Można je zauważyć jadąc od Gdyni do Sopotu (po lewej). Sam cmentarz przestał pełnić swoją funkcję w 1946 r. 
Nawiasem mówiąc, groby mają być miejscem wiecznego odpoczynku i spokoju. Tu ma się to inaczej. Po obu stronach szum samochodów, a tuż za ulicą ruchliwa linia kolejowa. Sądzę, że niejeden z szacownych nieboszczyków, gdyby mógł, zabrałby trumnę na plecy i powędrował gdzieś w spokojniejsze miejsce.


Kościół św. Mikołaja ufundowany przez ?


Widok od strony Gdyni
Na tym samym wzniesieniu, niespełna 200 m dalej w stronę Gdyni stał niewielki kościół św.Józefa. W wielu źródłach znalazłem wzmiankę o tym, że jego fundatorką była królowa Marysieńka. Ponieważ zbudowany został w latach 1763/64, to fundatorka musiałaby swoją wolę wyrazić z zaświatów (zmarła w 1716 r.). W rzeczywistości budowniczym kościoła był właściciel dworu i majątku w Kolibkach, hr. Józef Przebendowski. Był wnukiem Piotra Jerzego Przebendowskiego, który majątek nabył od Jakuba Sobieskiego, syna pary królewskiej. W kościele wśród cennych obrazów był obraz namalowany dla królowej Marii Kazimiery. Taki to rzeczywisty, ale pośredni związek Marysieńki z kościołem w Kolibkach.
Kościół służył okolicznym mieszkańcom do wybuchu II Wojny Światowej. 
Ciekawy i ładnie ilustrowany opis cmentarza i kościoła znajdziecie w artykule Dariusza Sobeckiego:

Odnalezione i oznaczone fundamenty kościoła
Podczas wrześniowych walk budynek nie był poważnie uszkodzony. Rozebrany został całkowicie przez Niemców do wiosny 1940 r. Prace wykonywali zapędzeni do niej okoliczni mieszkańcy. Usunięto nawet niemal całkowicie fundamenty. Cenne obrazy z kościoła św.Józefa przeniesiono do kościoła na Witominie, gdzie spłonęły w 1945 r. W 1999 r. z inicjatywy Towarzystwa Przyjaciół Orłowa odsłonięto i zabezpieczono obrys fundamentów kolibkowskiej świątyni. Maleńkiej, dziś obecnej już tylko na fotografiach i oby w naszej pamięci.

Taka to moja podróż po śladach historii, licznie zgromadzonych na bardzo małym obszarze. W tekście uparcie używam określenia Niemcy, a nie jak nakazuje dzisiejsza moda: naziści, hitlerowcy, faszyści. Oni nie byli bezpaństwowcami czy przybyszami z zaświatów, choć swoim postępowaniem okrutnym i głupim, demony z czeluści piekieł przypominali. W żadnym wypadku jednak nie zachęcam do pielęgnowania nienawiści i przenoszenia jej na dzisiejszych Niemców, których kochać nie musimy, ale dobrze jeśli umiemy się wzajemnie szanować, a może czasem przyjaźnić.
III Rzeszy i jej sowieckiemu sojusznikowi "zawdzięczamy" to, że 50 lat nie mieliśmy swojego państwa. Początek tego ponurego dramatu miał miejsce między innymi w Kolibkach. Oby były miejscem pamiętanym z szacunkiem i refleksją, pobudzającą do mądrych wniosków. A kto może, niech czasem zapali świeczkę na zagubionym w okolicznym wielkomiejskim ruchu małym cmentarzyku. 
Nieistotne? Być może...