02 listopada 2018

Dywizjon 303 w "walce" z dywizjonem... 303

Czy nie jest przepiękny ?
Przypadek, lub celowa gra marketingowa sprawiły, że niemal jednocześnie zrealizowano dwie produkcje na ten sam temat.
Obejrzałem "Dywizjon 303. Historia prawdziwa" i "303.Bitwa o Anglię". Oba filmy warte są uwagi. Oba coś nam pokazują. To samo, ale w inny sposób.
Umownie(!!!) nazwę film "303.Bitwa o Anglię" filmem angielskim, a "Dywizjon 303. Historia prawdziwa" filmem polskim.

Zatem... film "ANGIELSKI"

W skrótowy, ale spójny sposób pokazuje drogę polskich lotników w zawierusze wojennej. Bardzo skromnymi środkami pokazane są walki powietrzne. Mogłyby sceny te być "ciągnikiem" ekranowego widowiska, ale nie są. Bo jak sądzę nie ma to być widowisko. I słusznie! Nie było chyba to celem twórców.
Film pokazuje zasadnicze momenty współdziałania naszych pilotów z Anglikami. I wypunktowane są te często drastyczne i kontrowersyjne momenty naszych relacji. Jest tu lekceważenie naszych pilotów, którzy zdaniem Anglików przegrali w kilka dni wojnę 1939 roku. Zimna kalkulacja brytyjskiego dowództwa. Trudne dopasowanie bezdyskusyjnego kunsztu polskich pilotów do kanonów lotnictwa brytyjskiego.



Aż w niektórych momentach zdziwiony byłem tym samobiczowaniem Brytyjczyków. Ale... należy im się ta "pokuta" po latach. ;)
Widzimy tu triumf polskiej taktyki walki powietrznej i chwałę. Podziw brytyjskiego dowództwa. Ale także to, że po zakończonej wojnie liczy się pragmatyzm i ... NIC innego.
Koziołek chwali ten film, bo pokazuje wielki wyczyn polskich pilotów w sposób czytelny dla każdego. Bo nie zagłębia się jego fabuła w meandry naszej specyfiki. Naszych imponderabiliów. I nie miejmy o to pretensji. Właśnie film w tej formie może być zrozumiały dla wszystkich. Norwegów, Japończyków, Wenezuelczyków. I to moim zdaniem jest najcenniejsza cecha przekazu tego filmu.

A "POLSKI"?

Tu jest większy rozmach. Dobre widowisko. Mamy trochę sienkiewiczowskiego patosu, ale nie wygląda to tak jak w amerykańskim filmie "Pearl Harbor" gdzie patos zamienia się w błazeństwo.
"Dywizjon 303. Historia prawdziwa", moim zdaniem, jest hołdem dla naszych dzielnych pilotów. Dobrym. 
Choć nie ma tu gry aktorskiej na miarę Oscara, to jest poprawna. Wiele scen wzrusza. Mam nadzieję, że nie tylko mnie.
I całe naprawdę dobre wrażenie psuje napis na zakończenie filmu...
Jeszcze nigdy w historii wojen tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak nielicznym. 
/Winston Churchill/
Fałszem podkreślamy prawdziwy wyczyn polskich lotników ???.
Obojętnie czy umieszczenie tego cytatu jest celowe czy wynika z niewiedzy autorów filmu, to jest to paskudny "kleks na kliszy".
Wróciłbym do filmu "Bitwa o Anglię" z 1969 roku. Tam zaznaczono udział naszych pilotów w tej ważnej batalii w sposób jednoznaczny. Chcemy czegoś więcej? Czy naszej słusznej dumie, z dokonań naszych Lotników potrzeba mitu : 
"TO POLSCY PILOCI WYGRALI BITWĘ O ANGLIĘ !!!"
Moim zdaniem nie potrzeba ! Uważam, że nie tylko nie potrzeba, a jest to obrazą dla tych Bohaterów.

Co te filmy zmienią ?

Moim zdaniem przybliżą choćby podstawową wiedzę o naszych pilotach walczących w Bitwie o Anglię. Tym zaś, którzy czerpią wiedzę o historii ze źródeł, a nie z filmów fabularnych i memów, sprawią one przyjemność i będą stanowić fabularną ilustrację.
Chciałbym wierzyć, że wzbudzą zainteresowanie historią wśród ludzi młodych. Zachęcą do jej zgłębiania. Tego jednak nie jestem pewien ...

Czego NIE zmienią ?

  • Czytając recenzje obu filmów, a nawet różne dyskusje jeszcze przed (!) premierami, doszedłem do wniosku, że nie zmienią naszej skłonności do krytykowania. A bo... aktorzy źle dobrani. A animacja marna. A to, że wersja samolotu jest z okresu późniejszego niż 1940 rok. Być może to prawda, ale nie pokazano zamiast Hurricane'a czy Sptfire'a... MIGa21 😃. A krytykujący szczegóły tego typu, jak sądzę chcą się popisać jedynie swoją znajomością wersji i modeli tych przepięknych nota bene myśliwców. Wśród tych krytyk miejsce pierwsze zajął w mojej klasyfikacji Tomasz Raczek. W jednej z audycji radiowych zwrócił uwagę, że podczas walk powietrznych, manewrom samolotu towarzyszą dźwięki naprężeń konstrukcji. Jego zdaniem nienaturalne. Gratuluję! Widocznie nie tylko jest krytykiem filmowym, ale ma za sobą także karierę pilota.
  • Jesteśmy głęboko przekonani, że Anglicy niewiele wiedzą o udziale Polaków w Bitwie o Anglię. Z pewnością wielu nawet sama bitwa nie interesuje i faktycznie niewiele o niej wiedzą. Ale jeśli ktoś z Was odwiedzi, choćby wirtualnie Biggin Hill, zobaczy. Także Newark, Northolt... A może pośród nas zróbmy kwerendę? Jaka jest wiedza statystycznego Polaka o tych wydarzeniach roku 1940? Większa niż "angoli" ?
  • Jako symbol brytyjskiej niewdzięczności przywoływana jest co krok umowa z rządem RP na uchodźstwie, o finansowaniu polskiego wojska. Tak. Była taka umowa. Bez niej nasi żołnierze wszelkich formacji mogli być tylko najemnikami. Według powszechnych w internecie informacji, za sprzęt, amunicję i zaopatrzenie zapłaciliśmy Wielkiej Brytanii złotem. Naprawdę? W 1947 roku zarząd PRL podpisał z Wielką Brytanią porozumienie rozliczające zobowiązania wynikające z umowy. Anglicy odstąpili od kwot wynikających z wyposażenia i utrzymania polskiej armii. Do spłaty pozostały koszty administracji, szkolnictwa itp. Ale i tak wciąż słyszymy, czytamy o 68 milionach w złocie. I nie wierzę, żeby to się zmieniło. 
  • Bardzo nas oburza wszelka dyskusja na temat liczby zestrzelonych samolotów niemieckich przez polskich pilotów. Przyjmujemy to jako działanie mające na celu umniejszenie zasług i kunsztu naszych Bohaterów. Tak nie jest! To impulsywne reakcje na wszelkie próby analiz jest właśnie szkodliwe. W tamtym czasie jednoznaczne mogło być tylko wyliczenie strat własnych. Zestrzelone czy uszkodzone maszyny przeciwnika były przyznawane poszczególnym pilotom na podstawie sprawozdań pilotów, świadectw kolegów czy czasem zdjęć z foto-KMów. Same zeznania zgłaszającego zwycięstwo nie były do końca wiarygodne... 
Pilot w serii akrobacji wchodzi na ogon przeciwnika, dokłada poprawkę, spogląda na zdjęcie ukochanej, umieszczone w kokpicie. Przypomina sobie sceny z bombardowanych polskich miast, swoje dzieciństwo, pierwszy lot szkolnym samolotem w Dęblinie. Przez myśl przelatują mu wyimaginowane dzieci wrogiego pilota (Uwe i Uta) i... wtedy posyła śmiertelną serię z ośmiu karabinów maszynowych.  
Tak? Oczywiście!!! Ale... w filmie. 
W rzeczywistości starcia trwały sekundy. Piloci jednocześnie wykonywali wiele czynności i ich automatyzm i precyzja decydowały o tym, który z nich zwyciężył. Dookoła leciały serie wystrzelone przez innych przeciwników, a czasem kolegów którym przypadkowo pilot wszedł na linię strzału. Dodajmy jeszcze mocno ograniczone pole widzenia pilota. Ogromne emocje. Bez złej woli, jego relacja z walki była tylko jego wrażeniem, nieobiektywnym. Po wojnie weryfikacja w oparciu o niemieckie dokumenty dotyczące strat własnych wykazała, że liczba zestrzelonych niemieckich samolotów była zawyżona. Dotyczy to zgłoszonych zestrzeleń WSZYSTKICH dywizjonów walczących po stronie aliantów. Po stronie niemieckiej było zresztą tak samo.
Bezdyskusyjnie, w każdej (!) statystyce, Dywizjon 303 jest jednak w czołówce najskuteczniejszych. 
Ważnym jest także, że Polscy piloci walczący w dywizjonach 303 Warszawskim i 302 Poznańskim oraz w dywizjonach brytyjskich, stanowią pośród sojuszników grupę najliczniejszą. Wyprzedzają Kanadyjczyków, Czechów i Nowozelandczyków. 

Zmieńmy choć jedno ...

Wciąż powszechną i w moim pojęciu niezwykle wstydliwą dla nas fałszywą interpretację tych prawdziwych słów:

Kiedy zobaczyłem ten cytat na ekranie, po filmie, który naprawdę obejrzałem z przyjemnością... Zrobiło mi się wstyd i strasznie przykro.
Te słowa są prawdziwe, ale jeśli spytamy kogoś z nas o nie, to chyba nieliczni będą w stanie wskazać autora tych słów. Pośród tych nielicznych większość stwierdzi, że odnosiły się do polskich lotników.
Winston Churchill wypowiedział te słowa w parlamencie po wizycie w jednej z baz lotniczych.
Był to sierpień 1940 roku.  
303 Dywizjon Myśliwski Warszawski im. T.Kościuszki wszedł do walki 31 sierpnia 1940
Nie "potwierdzajmy" zasług naszych lotników swoją niewiedzą, bo to obraża pamięć o Nich.
Miałem to wydanie książki z autografem autora. Przepadła, jak wiele cennych dla mnie pamiątek.

Kto zna mój stosunek do zwierząt, zrozumie.