29 marca 2016

Czekam na pierwszy wyrok sądu ...

Jednych uspokoję innych rozczaruję. Nie siedzę w "hareście" i nie czekam na rozprawę. Przypomnę historyjkę sprzed lat, która mnie ubawiła. I podzielę się przemyśleniem. Jak zwykle koziołkowym. Co oznacza jego pokrętność i logikę dość swobodnie pojmowaną. Zrozumiałą dla innych koziołków i koziołkopodobnych. 
Słowem ręczę, że przytoczona historia jest prawdziwa.

Zenon B. i jego spotkanie z Temidą

Na początku lat 90. przeczytałem w "Gazecie Gdańskiej" notatkę, której treść własnymi słowami przytoczę:
Dnia (...) w Tczewie, nocny patrol policyjny zauważył wybitą szybę w sklepie z artykułami RTV i AGD. Policjanci stwierdzili włamanie. Wezwali kolegów, którzy zabezpieczyli sklep, a sami zaczęli rozglądać się po okolicy. Nie szukali długo. Kilkadziesiąt metrów od obrabowanego sklepu znaleźli jakąś pokrywkę od prodiża, kawałek dalej jakiś kabel. Tak po nietypowych śladach dotarli do niewielkiej starej kamienicy. Na klatce schodowej, na najwyższym podeście zobaczyli skuloną postać. Podeszli do niej. Oświetlony latarkami człowiek, spytał policjantów rzeczowo:
- Czego chcecie chuje ?
Był to sprawca włamania. 
Bez trudności obezwładnionego, tczewskiego Arsena Lupin odstawiono na komisariat. Sprawa była prosta, więc po spełnieniu wszystkich procedur, niefortunny włamywacz stanął przed sądem z zarzutami:
1/ kradzież z włamaniem
2/ słowna obraza funkcjonariuszy na służbie
Sąd wydał wyrok skazujący Zenona B. na karę więzienia, ze stosownych paragrafów dotyczących pierwszego zarzutu. Natomiast zarzut obrazy funkcjonariusza na służbie został ... oddalony.
Otóż przeprowadzony na polecenie sądu, wywiad środowiskowy wykazał, że w środowisku w jakim wychował się i mieszkał nadal Zenon B., zwracanie się do kogoś per "ch ..." nie jest uznawane za formę obraźliwą.
I tak dzięki temu werdyktowi sądu, banalne włamanie zyskało wymiar satyryczny. Jak już obśmiałem się jak norka, to po zastanowieniu stwierdziłem, że uzasadnienie takiej decyzji jest w pewnym sensie logiczne. 

Zatem na jaki wyrok czekam ?

Nawet jeśli, ktoś tak jak ja, ostentacyjnie i na każdym kroku oświadcza, że polityka go nie obchodzi, to jest to fałsz. Chcemy czy nie, polityka wielka, mała, a także ta skarlała dotyczy każdego. Jesteśmy jej elementem czynnym lub biernym. Niezwykle rzadko bywamy jakiejkolwiek polityki podmiotem. 
Skoro w naszym wydaniu ten świat polityki zamienił się w rewię kuglarzy, bufonów i najróżniejszej maści oqrwieńców, to zaczęły obowiązywać stosowne do naszego coraz niższego poziomu zasady. W polskiej polityce ludzi będących autorytetami już prawie nie ma. Jedni nie godząc się na to, że obecna polityka polega na dogadzaniu gawiedzi, odeszli z niej rozumiejąc, że nic nie zdziałają mówiąc do nielicznych, a będą opluwani przez tłumy. Inni odeszli z tego świata, a i ich ochoczo opluwamy, bo ogromnie to lubimy.
Właściwie co chwila, któryś z celebrytów polityki rzuca w innego ciężkimi oskarżeniami. Łapówkarstwo, nepotyzm to już drobiazgi. Teraz wali się z grubszej rury, zarzucając przeciwnikom zbrodnie, zdradę. Nie wiem jakich "argumentów" będą używać kiedy i te spowszednieją. Może coś w stylu: diabeł, antychryst? Może będą się po prostu publicznie bić po pysku, a w intymnej przestrzeni sejmowej toalety sikać na siebie jak podwórkowe koty to czynią?
Często jeden czy drugi komediant partii X, podaje drugiego komedianta z partii Y do sądu, domagając się skazania go za obrazę czy zniesławienie. Sąd chce czy nie, musi takie sprawy rozstrzygać. Choć często bardziej są błahe niż spór o gruszę między rodziną Rzędziana a Jaworskimi. 
I tak sobie myślę, że kiedyś dojdzie do procesu w takiej na przykład sprawie:
Poseł X został nazwany przez posła Y "Ch... złamanym w trzech miejscach". Na co poseł Y oświadczył na manifestacji PRAWDZIWYCH Polaków, że matka posła Y pije wodę po pierogach.
Po przesłuchaniu świadków i analizie materiałów dowodowych zebranych przez służby śledcze, sąd stwierdzi:
Pan X jest posłem trzech kadencji, natomiast pan Y uczestniczy w wiecach i manifestacjach w imię... czegokolwiek od 14 lat. Sąd stwierdza zatem, że obaj obracają się w kręgach gdzie nie istnieją już żadne słowa mogące być uznane za obraźliwe i godzące w honor. Sprawa zamknięta !

Będzie tak kiedyś? Śmieszne? Nie za bardzo ...
Niektórym rozpalonym głowom przypomniałbym coś jeszcze. Dziś Kodeks Boziewicza to pamiątka i ciekawostka dawnych czasów. Poważnie odwoływać się do niego nie można. Jednak jeśli słyszę jak któryś z naszych polityczków oskarża drugiego o obrazę godzącą w jego honor, to warto i tę archaiczną definicję osoby honorowej sobie przypomnieć:

"Pojęciem osoby, zdolnej do żądania i dawania satysfakcji honorowej albo krótko: osobami honorowymi lub z angielskiego: gentlemanami nazywamy (z wykluczeniem osób duchownych) te osoby płci męskiej, które z powodu wykształcenia, inteligencji osobistej, stanowiska społecznego lub urodzenia, wznoszą się ponad zwyczajny poziom uczciwego człowieka."
/Kodeks Boziewicza rozdział 1; art.1/ 

A ten poziom coraz niższy. Odwołam się do symboliki bliskiej wyznawcom religii smoleńskiej. Nie zauważyliśmy, że zeszliśmy już poniżej wysokości decyzji i pędzimy ślepi dalej. Nie da się już "odejść na drugi krąg". Za późno... Zawczasu nie było nikogo kto mógłby taką decyzję wydać i kogo byśmy posłuchali? Winni jesteśmy wszyscy. Wszyscy czyli nikt? I tak siebie rozgrzeszamy. Ja też.