01 lutego 2016

Ostatni występ geniusza, czyli ...

... jak Napoleon uratował Kongres Wiedeński.

Kim był "Mały Kapral"?

Przede wszystkim nie był niski ! Miał około 1,70 m wzrostu. Co dziś nie jest wzrostem oszałamiającym, ale w XIX w. to dla mężczyzny wzrost z pewnością co najmniej średni.
Był wszystkim po kolei. 
Świetnym strategiem, który pchnął sztukę wojenną na inne tory. Z drugiej strony nie oszczędzał żołnierzy. Ale ci kochali go i ginęli dla niego bez wahania. 
Doskonałym dowódcą, co niektórzy starają się umniejszyć tłumacząc, że miał nieudolnych przeciwników. 
Bezwzględnym tyranem, a z drugiej strony autorem nowoczesnych rozwiązań prawnych. 
Takie przeciwności można mnożyć i w zależności od naszych przekonań i sympatii podkreślać jedne cechy, a inne poddawać w wątpliwość. Bezdyskusyjnie był osobowością niezwykłą, człowiekiem o ogromnym intelekcie i co nie mniej ważne, instynkcie. Według koziołkowych przemyśleń miał jeszcze jedną istotną umiejętność. Coś co nazywam marketingiem osobistym. Umiał dobrze sprzedać swoje sukcesy, przypisywać sobie główną rolę w wydarzeniach jeśli było to korzystne i marginalizować niepowodzenia. Choćby po nieudanej wyprawie do Egiptu, powrócił jako... zwycięzca. Nawet Waterloo zapamiętamy jako bitwę, która o mało co mogła być wygraną Napoleona. Nieprawda? Nieprawda..., ale tak większość z nas tę bitwę widzi.  Wspomnienia i rozważania spisywane na Św. Helenie stały się bazą dla analiz historyków. I tak nawet po śmierci, Bonaparte uwodzi ich swoją charyzmą i umiejętnie podsuwa własną interpretację sukcesów i porażek. Chyba niewielu tak zdolnych zna historia. 
Nawet geniusz sztuk wszelakich, jeśli nie umie się "sprzedać", nie zapisze się ani w wielkiej ani małej historii. Dziś to wiemy i dlatego każdy polityk ma cały sztab zajmujący się wizerunkiem. Może studiowanie i doskonalenie tych mechanizmów także w jakiś sposób zainspirował Bonaparte?

Kongres Wiedeński

Odwrót po nieudanej kampanii 1812 roku i klęska w Bitwie Narodów pod Lipskiem to koniec marzeń Napoleona o panowaniu nad Europą. Zawarty w 1814 Pierwszy Pokój Paryski regulował granice Francji i przywracał na tron Burbonów. Na tronie zasiadł Ludwik XVIII, ponieważ jego poprzednik, usunięty przez rewolucję, można powiedzieć... nie miał do tego głowy. Ustalono także, że wkrótce odbędzie się spotkanie wszystkich mocarstw, które ustalą nowy ład w Europie. 

"Tańczący kongres"

Kongres w Wiedniu rozpoczął się we wrześniu 1814 i jawi się nieustającym karnawałem. Wydawano jeden bal za balem. Kolejne rauty i towarzyskie zabawy spowodowały, że zaczęto kpiąco mówić o "tańczącym kongresie". Nawiasem mówiąc, tam po raz pierwszy zaprezentowano Walca wiedeńskiego, który został z nami do dziś. Przyjęty był dość chłodno. Publiczne obejmowanie się w tańcu uznano za gorszące (a to takie przyjemne!!!). Niektóre damy manifestując swoje zgorszenie, opuszczały ostentacyjnie salę. Żeby zniechęcić do tak wyuzdanych figli na parkiecie, rozpowszechniano pogląd, że taniec ten może być szkodliwy dla zdrowia. Ciągłe wirowanie tańczących miało prowadzić do poważnych, a nawet śmiertelnych zaburzeń.
Nie było wówczas konferencji prasowych i innych dziś powszechnych środków służących dyplomatycznym zabiegom. Bale, herbatki, salony towarzyskie, buduary i sypialnie były jedynym sposobem na grę polityczną i dyskusje w różnych konstelacjach. Dziś są tylko dodatkiem, który niektórych oburza jako trwonienie pieniędzy. 
Patrząc na nasze podwórko, to kilkanaście lat wcześniej w Warszawie odbył się sejm, którego efektem była Konstytucja 3 Maja. Jest naszą dumą i dlatego sejm ten przeszedł do historii jako Sejm Wielki. A w swoich początkach nazywany był... "sejmem tańcującym".

Zaproszeni i intruzi

Dorota de Talleyrand-Perigord
Księżna Żagańska
Oczywistymi uczestnikami wiedeńskiego spotkania, byli reprezentanci Rosji, Anglii, Prus i pełniącej rolę gospodarza Austrii. Początkowo marginalizowanym uczestnikiem, głównie przez Aleksandra I, była Francja. Talent i spryt Talleyranda zmienił to. Ugrał tam dla Francji wiele. Cherchez la femme... Wielką pomocą w intrygach i rozgrywkach była mu żona jego bratanka, Dorota de Talleyrand-Périgord. Księżna Żagańska była bystra i pojętna. Towarzyszyła swojemu "stryjecznemu teściowi", będąc cennym partnerem w dyplomatyczno-towarzyskich intrygach. Była z nim związana do jego śmierci. Wolała dużo starszego, ale inteligentnego człowieka od swojego męża, który był tanim dziwkarzem. Chyba dobry wybór ...


Ponieważ bałagan po wojnach napoleońskich był nielichy, zadaniem kongresu było nie tylko przywrócenie porządku w Europie. Istotne było ustalenie nowych, generalnych zasad zapewniających trwałość porządku i równowagi. Pojawiali się zatem przedstawiciele różnych grup dążący do wpisania swoich oczekiwań w pewien powstający "kodeks" Europy.
Zjechali do Wiednia przedstawiciele największych wydawnictw prasowych licząc na usankcjonowanie wolności prasy. Nie zabrakło też licznej grupy reprezentującej społeczności żydowskie, dążące do uzyskania pełnych praw obywatelskich. Mniejszych i większych niespodziewanych delegacji było sporo. A całości dopełniał tłum chętnych do zaistnienia w świecie towarzyskim lub robienia interesów. Liczba osób, które jesienią 1814 przybyła do Wiednia to podobno nawet 100.000.

Powozy, sanie i widmo bankructwa

Tak wielki i długotrwały zjazd byłby i dziś poważnym zadaniem organizacyjnym. A wówczas...
Zamówiono 100 luksusowych powozów na potrzeby najważniejszych gości. To tak jak dziś 100 Mercedesów klasy S. Wprowadzono nawet system rezerwacji tych pojazdów. Takie radio-taxi, z gońcami zamiast telefonów. Sprawdziło się częściowo. Bo cóż, że stangret miał wyznaczone miejsce i czas gdzie miał się stawić, jeśli nierzadko był przejmowany na ulicy przez jakiegoś sobiepana, który uważał się za ważniejszego od innych.
Samo zakwaterowanie gości o standardzie stosownym do ich pozycji było zadaniem trudnym i nie obyło się bez niefortunnych zdarzeń i awantur.
Na czas zimy przygotowano bogate kuligi z licznymi atrakcjami. Do tego celu także zamówiono luksusowe 30 par sań.
Kongres trwał, intensywność imprez towarzyskich nie malała. Niejeden z uczestników wydawał pieniądze na zasadzie "zastaw się, a postaw się". Największe jednak koszty ponosił oczywiście skarb Franciszka I. Sam cesarz po kilku miesiącach miał stwierdzić, że jeśli zjazd się wkrótce nie skończy, to nie podoła dalszym wydatkom. A obrady choć intensywne, trwały i trwały. Mimo licznych ustaleń pojawiały się nowe kwestie i dość fundamentalne spory.

Napoleon wybawcą Kongresu Wiedeńskiego ?

Opisanie wszystkich politycznych zapętleń, które jakoś rozwiązać musiał Kongres Wiedeński. Zarysowanie ich tła i wszelkich powiązań, konsekwencji, to fascynujące... Myślę jednak, że nawet dla fachowców to wielkie wyzwanie. Parę ciekawych opracowań przeczytałem i nie będę się silił na coś co przerasta moje możliwości intelektualne. Świat koziołków to refleksje, spostrzeżenia i mędrkowanie nie przekraczające granic zabawy słowem. Zgoda?

Awantura ...

W różnych sprawach, konflikt interesów stał się na tyle silny, że koalicja zwycięskich państw zaczęła się zamieniać w dwie przeciwne frakcje: Austria z Francją i Anglią oraz Rosja z Prusami. Trudno powiedzieć czy mogła z tego wyniknąć wojna, a jeśli tak, to jak prędko. Niewątpliwie jednak zamiast równowagi, powstałyby w Europie dwa przeciwne obozy i napięcia. A jak wiadomo, jest napięcie, będzie wyładowanie. Zwykle z hukiem. 

Przybywa odsiecz

Napoleon choć izolowany na Elbie, miał dość dokładne informacje o tym co w Wiedniu się dzieje. Postanowił zagrać va banque. Liczył na rozłam koalicji, na swój talent i szczęście. Przesłał Aleksandrowi I kopię traktatu planowanego przez Anglię i Austrię, licząc na ostateczny krach obrad wiedeńskich. Po swojemu rozumiem to też jako wiarę we własny geniusz. Przez lata wspaniale budował swój wizerunek nadczłowieka ... i w końcu sam w niego uwierzył.   

"Czuj duch!... Idzie kres balladki,

A przy końcu będzie sztych!..."
/"Cyrano de Bergerac" akt I/

I zakończył Kongres...

Nic tak nie jednoczy jak wspólny wróg. Po powrocie Napoleona i jego triumfalnym marszu na Paryż, sprawy zmieniły swój bieg. Nagle okazało się, że "nierozwiązywalne" spory da się załatwić w obliczu zagrożenia niemal błyskawicznie. Na nowe wojny nikt nie miał już ani chęci, ani sił. Trzeba było kończyć. Zatem będzie sztych. 
Czy rozsyłane przez Napoleona listy, deklarujące, że jego powrót ma jedynie przywrócić porządek we Francji, a żadna ekspansja nie jest jego celem były szczere? Nie wiem. Ale nikt wówczas nie dał temu wiary. Ja dziś także...
Ewentualne wątpliwości rozwiał król Neapolu. Otóż Joachim Murat, bez jakiejkolwiek zachęty ze strony Napoleona, wyruszył ze swoją armią mając na celu zjednoczenie Włoch, pod swoim berłem i protektoratem Francji. Głupio wymyślił i marnie skończył...
Szanse Napoleona, na powodzenie zuchwałego przedsięwzięcia były iluzoryczne i dziś chyba nie budzi takie stwierdzenie emocji. Kongres Wiedeński zakończył się w czerwcu 1815 jeszcze przed ostatecznym pokonaniem, a właściwie likwidacją Napoleona. Podjęto decyzje powołujące międzynarodowy korpus, który ostatecznie miał usunąć "problem". Nikt nie miał wątpliwości co do wyniku.


Anglia znana jest z tego, że walczyła zawsze do ostatniej kropli krwi... swoich sojuszników. Podczas wojen napoleońskich nie było inaczej. Brytyjczycy nie szczędzili środków finansowych wspierając swoich aliantów i działając na polu dyplomacji. Ich udział militarny to walki na Półwyspie Iberyjskim i kontrola obszarów morskich. Zanim kpiąco się uśmiechniemy, pomyślmy... To mądre działanie.
W ostatnim starciu roku 1815, żołnierze brytyjscy odegrali rolę kluczową i walczyli dzielnie.
W trzech bitwach, które w naszej pamięci zamykają się w jednej, tej na polach Waterloo, armie koalicyjne unicestwiły wojska Napoleona i ostatecznie zepchnęły go w niebyt. 
Dziś nie żyją już nawet wnukowie uczestników tamtych zdarzeń. Miliony ofiar tych wojen obróciły się w proch. Nawet ich groby w większości już nie istnieją. Wygasły emocje. Rozważamy tamte wydarzenia i może czegoś się uczymy?