15 sierpnia 2013

Dzień niepodległości - koziołkowy postulat

Każde państwo celebruje różne ważne rocznice, utrwalając w pamięci swoich obywateli wydarzenia, mające istotne dla jego historii znaczenie. Znajomość historii ułatwia zrozumienie dnia dzisiejszego oraz wielu mechanizmów wpływających na los narodów, krajów, większych i mniejszych wspólnot.


Dla nas jednym z tych świąt jest 15.VIII, upamiętniający Bitwę Warszawską 1920 roku. To ważna data. Powstrzymaliśmy wtedy sowiecką nawałę i zapewniliśmy sobie wolne państwo na 20 lat. Na dodatek, dzień ten, to kościelne święto "Matki Boskiej Zielnej". Większość z nas jeśli nawet nie jest zbyt gorliwymi katolikami, docenia rolę kościoła w naszej historii i ją szanuje. 
Dość niefortunnie utrwaliło się określenie tych wydarzeń "Cudem nad Wisłą". Tak nazwali to zwycięstwo przeciwnicy Marszałka, dając do zrozumienia, że był to przypadek a nie efekt rozumnego i dobrego planu działań Piłsudskiego i jego sztabu kierowanego przez generała Rozwadowskiego, o którym mało kto dziś  pamięta. Ale tak zostało... 
Jak mówił mój Tata: "Mądry zrozumie, a głupi pomyśli, że tak ma być".


Mamy oczywiście święto o najwyższej randze, jakim jest 11.XI. Data ta przyjęta jest jako dzień symbolizujący odzyskanie niepodległości. Chylę czoła, ale się buntuję (w kwestii klimatu). 
Amerykanie mają swoje święto niepodległości 4 lipca. Szwedzi i Norwegowie w czerwcu. Francuzi których nie wiedzieć z  jakiej przyczyny, darzymy nadmierną estymą, mają swoje święto w lipcu. Wszyscy wymienieni świętują w letniej aurze, kiedy dzień długi i można cieszyć się i bawić na wolnym powietrzu. A i "karuzel" jakby powiedział subiekt Rzecki, można wystawić ku uciesze gawiedzi.
A my w listopadzie... Zimno zwykle, dzień krótki zawsze, a bywa, że i deszcz ze śniegiem. 
Komuniści przez 50 lat robili "Święto Cukrowej Waty" 22 lipca, ale o tym lepiej zapomnieć.
Może jednak warto wybrać jakiś dzień w sprzyjającej festynom porze roku, a ważny ze względu na jakieś przełomowe wydarzenie historyczne?

Król Władysław Jagiełło, swoje zwycięstwo grunwaldzkie upamiętnił między innymi tym, że 15.VII ustanowił świętem państwowym. Data mi pasuje. Nie wiem jak to wtedy wyglądało. 
Kazimierz Jagiellończyk oprowadzał wycieczki po Wawelu? 
Bona Sforza rozdawała dzieciom lizaki? 
Stańczyk układał ad hoc fraszki na zadany przez zgromadzonych widzów temat?
Może by to święto zamiast 11 listopada? Sympatyczna skądinąd kanclerz Merkel-Kaźmierczak się chyba nie obrazi? 
Póki co cieszmy się z 15.VIII, jako rocznicy ważnej bitwy, święta WP, a i 11 listopada, choć pod parasolem i zziębnięci, radośnie świętujmy.