20 lipca 2013

Grunwald po raz 604

Jak co roku, w sobotę najbliższą rocznicy bitwy grunwaldzkiej odbyła się inscenizacja, ściągająca na pola grunwaldzkie niezliczone tłumy. W malowniczej tej imprezie, zliczając uczestników i widzów, bierze udział tłum liczniejszy niż armie uczestniczące w bitwie, którą ona upamiętnia. Dobrze, że w XV wieku nie było samochodów, bo król Jagiełło utknąłby gdzieś koło Mławy w korku i bitwa by się nie odbyła.

A co każdy z nas wie o dacie 15.VII.1410 ?

Grunwald - W.Kossak
Aroganccy Krzyżacy przysłali heroldów z dwoma mieczami w obraźliwym geście. Podstępnie wykopali tzw. wilcze doły. Zwyciężyły wojska polsko-litewskie.  Ulrich von Jungingen poległ zaszlachtowany przez odzianych w skóry, półdzikich dzielnych chłopów. Potem Jagiełło guzdrał się i nie zdobył Malborka. A potem? W 1411 r. zawarto pokój w Toruniu. Niektórzy z nas po głębszym zastanowieniu powiedzą, że początkiem wojny był najazd Krzyżaków na Ziemię Dobrzyńską. Na całym naszym wyobrażeniu o wojnie 1409 - 1411 i samej bitwie grunwaldzkiej ciąży obraz Matejki i powieść Sienkiewicza. Nie zapominajmy, że oba dzieła powstały podczas zaborów, "ku pokrzepieniu serc". Krzyżacy byli utożsamiani z bezwzględnym zaborcą pruskim, a przypominana zwycięska bitwa, miała nas przekonać o tym, że teutońską potęgę złamać możemy. Cel słuszny. 



Wojna 1409 - 1411

Ciekawostką jest fakt, że Polska pod wodzą świeżo ochrzczonego Jagiełły, wypowiedzieć wojny państwu zakonnemu, opartemu na przywilejach cesarskich i papieskich nie mogła. Groziło to obróceniem się przeciw Polsce opinii całej Europy, a i restrykcjami papieża, z którymi wtedy każdy władca liczyć się musiał. Przyczyną bezpośrednią, było wspierane przez Litwę powstanie na Żmudzi i nasza związana z nim sprytna dyplomatyczna prowokacja. W rozmowie na zamku malborskim Ulrich von Jungingen oświadczył arcybiskupowi Mikołajowi Kurowskiemu, że działania litewskie zmuszają go do zbrojnego uderzenia. Kurowski równie stanowczo oznajmił, że krzyżackie uderzenie na Litwę spowoduje akcję zbrojną Polski. Dalsze ruchy zapalczywego wielkiego mistrza były zgodne z przewidywaniami. Zażądał zachowania neutralności, a kiedy król Władysław żądania te odrzucił, Krzyżacy z początkiem sierpnia uderzyli na Kujawy i Wielkopolskę. Wojska koronne dość szybko odbiły Kujawy wraz z Bydgoszczą i po trwającej 2 miesiące wojnie zawarto rozejm do lata następnego roku.
Obie strony czas rozejmu wykorzystały na przygotowania i zaciągi w całej Europie. I tak po stronie sprzymierzonych znaleźli się rycerze ze Śląska, Mołdawii, Czech, Moraw, a także Tatarzy. Na uwagę zasługuje tu udział tzw. pułków smoleńskich, a to dlatego, że ich liczebność ogromnie "wzrosła" w opracowaniach historycznych, za czasów dominacji sowieckiej. Znanym też jest przemówienie jednego z dworaków Breżniewa wygłoszone w Czechosłowacji w latach 60-tych. Nawiązując do rocznicy Grunwaldu wychwalał braterstwo broni oddziałów czeskich i smoleńskich, które w 1410 roku rozbiły Krzyżaków "przy udziale" Polaków i Litwinów. Fajne, nie? W rzeczywistości owe pułki smoleńskie to 3 spośród 40 chorągwi wystawionych przez Litwę.
Po stronie Krzyżaków walczyli rycerze z całej Europy zachodniej oraz księstw pomorskich i Inflant. Jeśli dziś określamy tą armię jako Niemców, to chyba tylko zgodnie z jedną z teorii pochodzenia słowa "niemiec". Tak w średniowieczu określano każdego przybysza z zachodu niemówiącego po polsku. Niemiec - niemy. Jak twierdzą niektórzy tak powstało to określenie, choć profesor Miodek obstaje przy innej etymologii.

Zatem bitwa pod Kurzętnikiem... albo lepiej nie !

Gdy czas rozejmu dobiegał końca, obie strony były gotowe do walki. Krzyżacy rozumując logicznie utrzymywali siły mające się przeciwstawić uderzeniu Litwinów z północnego-wschodu i Polaków z południa. Siły główne skoncentrowane były w okolicy Świecia.
Jagiełło i Witold rozpoczęli jednak rozgrywkę w sposób z którego możemy być dumni. Połączenie sił i uderzenie na stolicę zakonu. 30 czerwca wojska koronne dotarły do Wisły pod Czerwińskiem. Jeśli wierzyć przekazom, w tym samym niemal momencie pojawiły się łodzie z przęsłami mostu. Przęsła te budowano w Puszczy Kozienickiej pod kierownictwem "mistrza Jarosława". Tylko tyle o nim wiemy. Synchronizacja czasu marszu wojsk i spławiania elementów konstrukcji rewelacyjna. Montaż mostu i przeprawa trwały mniej niż dwa dni. Wszystkie atuty były w ręku naszego króla. Przewaga liczebna i zaskoczenie. Szybki marsz w kierunku Malborka zostawił Krzyżakom jedną możliwość. Blokowanie przepraw na Drwęcy.
Kurzętnik
10 lipca wojska sprzymierzone doszły do rzeki pod Kurzętnikiem. Przygotowana obrona pobliskiego zamku i przeprawy oraz teren utrudniający rozwinięcie szyku skłoniły Jagiełłę do wycofania i wyboru innego kierunku. Stąd nie mamy w historii bitwy pod Kurzętnikiem... Nasza armia skierowała się na Dąbrówno leżące w przesmyku między dwoma jeziorami. 13 lipca wieczorem po kilkugodzinnym szturmie, miasto zdobyto. Zostało ono spalone, a ludność w większości wymordowano. Jan Długosz usprawiedliwia to zapałem bitewnym i chęcią odwetu za brutalny najazd Krzyżaków rok wcześniej. Na wszelki wypadek, dodaje też słynny kronikarz, że gwałtów i mordów dopuścili się Tatarzy i Litwini. Jak było nie dowiemy się już nigdy. I tu "koziołkowy" wtręt. W ówczesnej mentalności i postrzeganiu zasad wojny, mordowanie ludności niskiego stanu było osłabianiem gospodarki przeciwnika i niczym więcej. Tak jak niszczenie zapasów, zabór bydła, koni itp.. Tego typu działanie było powszechne w każdej wojnie i stosowane przez każdą armię jeszcze 200 lat później. W czasach bliższych nam, traktowano to w kryteriach moralnych inaczej, ale stosowano równie często i ... chętnie.
Obrócone w gruzy i płonące Dąbrówno (wówczas Gilgenburg), stało się dla armii sprzymierzonych przeszkodą nie do przebycia. Wojska cofnęły się i od wschodu obeszły jezioro Wlk. Dąbrowa. 14 lipca upłynął na wypoczynku i porządkowaniu oddziałów

15 lipca 1410 - Grunwald

Samego przebiegu bitwy, a właściwie tego co o nim wiemy z zachowanych przekazów, opisywał nie będę, bo każdy źródła znaleźć może. Popiszę sobie tylko o kilku szczegółach.

  • Pole bitwy Łodwigowo - Stębark - Grunwald, było bardziej pofałdowane niż dziś i znacznie bardziej zalesione.
  • Oddziały nasze maszerujące spod Dąbrówna rozciągnięte były na kilkanaście kilometrów i uformowanie szyku przed bitwą wymagało czasu. Stąd różne zabiegi odwlekające bitwę. Kiedy Krzyżacy stali już w polu przypiekani słońcem, wojsko polsko-litewskie nie siedziało w krzakach tylko maszerowało. Na początek bitwy zdążyć mogli tylko konni, a piechota mogła dołączyć do walki później. Przy czym piechoty chłopskiej w armii naszej nie było WCALE.
  • Poselstwo krzyżackie z symbolicznymi dwoma mieczami pozwoliłem sobie opisać, wraz z mało znaną interpretacją 30.III i jeśli ktoś zechce to znajdzie ten opis tu:
  • "Wilcze doły" mające chyba podkreślić podstępną naturę Krzyżaków, to bajka. Bitwa pod Grunwaldem była bojem spotkaniowym. Obie strony mogły jedynie uformować szyki, a o budowie pułapek czy umocnień nie mogło być mowy
  • Liczebność wojsk można określić jedynie liczbą chorągwi. 50 polskich i 40 litewskich przeciw 51 krzyżackich. Liczebność poszczególnych oddziałów czy to w kopiach czy w ludziach jest niemożliwa do ustalenia. Przyjmuje się, że nasze siły to minimum 30 tys., a krzyżackie 21. Jeśli liczyć czeladź i wszelkiego rodzaju służby, można pewnie każdej ze stron dodać po kilka tysięcy. Wśród armii krzyżackiej, braci zakonnych było ledwie 250. Zatem cała armia to świeccy poddani państwa zakonnego, wojska najemne oraz tzw. "goście zakonu" z różnych stron ówczesnej Europy.
  • W bitwie wzięła udział artyleria, którą używając dzisiejszej terminologii, możemy chyba zaliczyć do "broni hukowej". Użyta w polu nic nie znaczyła. Miotane pełne kule z mizerną celnością i szybkostrzelnością mogły być groźne w walkach oblężniczych. Natomiast przydatna i z czasem jakże istotna artyleria polowa, to daleka przyszłość.
  • Wielkiego mistrza zabił Mszczuj ze Skrzynna herbu Łabędź - przedchorągiewny chorągwi nadwornej.
    Herb Łabędź
    Wynika to z opisu Długosza, choć nie wprost. Dlaczego? Do walki dwóch rycerzy o tak wielkiej różnicy statusu dojść zgodnie z obowiązującym kodeksem nie powinno. W zamęcie bitewnym było to jednak dopuszczalne, ale wychwalanie Mszczuja w tych realiach było nie na miejscu. Ozdobny relikwiarz Ulrika von Jungingen otrzymał z rąk Mszczuja król, a zdobioną złotem, wartą 65 grzywien jakę... proboszcz kościoła w Kijach, któremu służyła za ornat. Wersja to śmierci Wielkiego Mistrza najpopularniejsza, choć są historycy, którzy poddają ją w wątpliwość i mają swoje racje. Z pewnością jednak widok wielkiego mistrza, osaczonego przez kudłatych wojowników to wizja autora, pięknego nota bene obrazu. Żaden tej rangi wódz nie mógł nawet w największym zamęcie pozostać bez sprawnej i silnej eskorty. Nie dopuściłaby ona, aby narazić majestat na walkę z niegodnym przeciwnikiem, a już absolutnie na walkę przeciw kilku przeciwnikom.   
  • Końcówka bitwy to bezładny odwrót Krzyżaków, a po zdobyciu ich obozu paniczna ucieczka. W pościgu wziął udział sam król Władysław. Uciekinierzy zasłali drogę trupami na długości prawie 20 km. Z 250 braci zakonnych przeżyło mniej niż 50. 

I co dalej?

Po bitwie, która była dla Krzyżaków absolutnym pogromem, wojska sprzymierzone ruszyły na Malbork 17 lipca. Dość absurdalny jest zarzut, że natychmiastowy forsowny marsz umożliwiłby zajęcie stolicy, obsadzonej przez nieliczny i przerażony garnizon. Pomijając obyczaje, które nakazywały pozostać zwycięzcy na polu bitwy, to armia po całodziennym boju, nie jest w stanie bez odpoczynku ruszyć w drogę. Padną i ludzie i konie.
Zajmując po drodze, niemal bez walki krzyżackie zamki, dotarła armia polsko-litewska 25.VII pod Malbork. Obroną stolicy dowodził Henryk von Plauen, komtur Świecia i wielki mistrz zakonu in spe. Nie brał udziału w bitwie i na wieść o klęsce, natychmiast przybył ze swoją chorągwią do stolicy. Przy XV-wiecznym uzbrojeniu i technice, tak potężny zamek zdobyty być nie mógł. Oblężenie, aby zakończyć się sukcesem, musiałoby doprowadzić do zagłodzenia obrońców. W tym wypadku wymagałoby to ... lat. Obóz oblegających, przy łatwych do wyobrażenia warunkach sanitarnych, zaczęły nękać choroby, a i zaopatrzenie w żywność licznej armii nastręczało trudności. W rezultacie zaniechano oblężenia we wrześniu, a część oddziałów powróciła na swoje tereny.
Krzyżacy bardzo szybko otrząsnęli się po klęsce i ich wojska w październiku liczyły już 10 tys. zbrojnych. Oddział dowodzony przez Michała Kuchmeister'a opanował Tucholę. Po zdobyciu miasta, do oblężenia zamku pozostawiono niewielką część oddziału, a większość z 4 tys. podążyła na południe...


Bitwa pod Koronowem 10.X.1410

Celem szybkiego marszu było opanowanie obronnego klasztoru cystersów w Koronowie i dalej ruch w kierunku Bydgoszczy. Król Władysław zdążył jednak wysłać około 2 tys. zbrojnych, którzy zagrodzili drogę Krzyżakom Kuchmeister'a. Nawiasem mówiąc, owi "Krzyżacy" to w trzech czwartych wojska z zaciągów na Śląsku i w Czechach. Zaskoczeni obecnością obrońców zaczęli się cofać, ścigani przez lekką jazdę tatarską, która dobrze wiedziała do czego służy łuk. Nie widząc szans na oderwanie się od nieprzyjaciela Kuchmeister uporządkował swoje wojska na wzgórzu kilka kilometrów od Koronowa. Wojska koronne również sprawiły szyk i rozpoczęła się bitwa o zupełnie innej dramaturgii od Grunwaldu.
Koronowo - pomnik
Odbył się szereg pojedynków jeden na jeden toczonych do pierwszej krwi. Rycerze w normalnych starciach bitewnych nie dążyli do zabicia przeciwnika, a jego pokonania. Tak nakazywał obyczaj i ... ekonomia. Z wyfiletowanego przeciwnika można było co najwyżej zedrzeć zbroję, co oczywiście czyniono. Zabrać broń i konia. Natomiast, pokonany ale żywy, a jeśli trzeba opatrzony starannie, jechał sobie do domu i przysyłał ustalony wcześniej okup. Okup ten był też osobliwie targowany. Pokonany nie mógł dążyć do jego zaniżenia. Wszak wielkość wykupu była miarą jego wartości.
Bitwa koronowska była dwukrotnie przerywana. Podczas odpoczynków, opatrywano rannych, a rycerze przeciwnych armii spotykali się, częstowali winem i wymieniali podarunki, jeńców i konie. Taki był styl rycerski odchodzącego średniowiecza. W trzecim starciu (hokejowo - w trzeciej tercji), wojska polskie zdobyły sztandar wroga. Dokonał tego Jan Naszan z Ostrowic herbu Toporczyk, wysadzając z siodła frankońskiego rycerza Henryka - chorążego wojsk krzyżackich.  Wywołane tym zamieszanie było początkiem ucieczki wojsk Zakonu. Zdobyto liczne łupy i wzięto do niewoli wielu znacznych rycerzy. Do niewoli trafił też M.Kuchmeister von Sternberg. Jeńcy po przetransportowaniu do Bydgoszczy zostali przyjęci ucztą, wyprawioną na rozkaz króla. To również wynikało z obyczajów - wspaniałomyślność wobec pokonanego przeciwnika. W tym wypadku starano się przede wszystkim zadać kłam propagandzie krzyżackiej jakoby Polacy zachowywali się jak barbarzyńcy nie szanujący obyczajów wojennych. Michał Kuchmeister von Sternberg jako jeniec znaczny, osadzony został na chęcińskim zamku, który wielokrotnie służył jako przymusowa rezydencja tzw. "więźniów stanu". Wywczasował się tam do lata 1411, a w 3 lata później został wielkim mistrzem zakonu.
Chęciny - ruiny zamku
Bitwa pod Koronowem była ostatnim wielkim starciem tej wojny. Odebrała szanse Krzyżakom na odwrócenie jej biegu. Strona polska również wojną była wyczerpana.
Krzyżakom pewien sukces specyficzny jednak przyniosła. Otóż grupa udająca polskich jeńców doprowadzona została na zamek w Tucholi jako świadkowie i żywy dowód pogromu wojsk koronnych pod Koronowem. Obrońcy zamku uwierzyli i poddali się...