21 sierpnia 2015

Segregacja śmieci i ich utylizacja

Rzadko piszę o sprawach bieżących. Wolę pisać o historii, ciekawych ludziach. Czasem piszę też o śmiesznostkach z mojego własnego życia.
Dziś robię wyjątek. Bo sprawa śmieci, a zwłaszcza ich utylizacji jest ważna i każdego powinna obchodzić.

Przecisnął się przez ucho igielne

Może nie do Nieba, ale do dalszego życia. Właściwie chyba słowo życie nie jest adekwatne, używamy go w odniesieniu do ludzi, zwierząt. No może w porządku. Nawet w odniesieniu do kalarepy czy trawy też czasem używamy takiego określenia. Otóż pewien wytwór czy też igraszka przyrody, dla zaspokojenia swoich zboczonych pragnień, zamordował trzech chłopców. Dostałby karę w zawieszeniu 30 cm nad ziemią, ale obowiązywał wtedy stan przejściowy i "na linę" posłać go nie można było, a dożywocia jeszcze nie wprowadzono. Na skutek tych zawirowań, po odsiedzeniu 25 letniego wyroku musiał wyjść. Co z takim śmieciem zrobić wie nawet szeregowy pracownik spalarni śmieci, ale... nie można. I to rozumiem. Nasz czołowy wesołek sceny politycznej, z subtelną bródką i muszką wyraził ubolewanie, które szczerze i bez kpin podzielam. Wystarczyło według niego, żeby w łaźni czy na spacerniaku, strażnicy na chwil kilka stracili go z oczu, a współwięźniowie zadbali by o to, żeby ten stwór przestał zużywać jakże cenne powietrze i zajmować deficytową powierzchnię zakładów penitencjarnych.
I tu mamy wzorcowy przypadek śmiecia, z którego utylizacją jest kłopot. Stosując różne metody, zgodne z obowiązującym prawem, jakoś się udało zaradzić problemowi. Czy to prawo nagięto i "wspomagano", w tym wypadku NIE OBCHODZI MNIE. Mam nadzieję, że nikomu już Trynkiewicz krzywdy nie zrobi, a może zdarzy mu się jakiś wypadek.  
Napisałem o nim,
bynajmniej nie dlatego, że wart jest czyjejkolwiek uwagi, ale dlatego, że prowadzący tego dnia Wiadomości, zgrabnie wybrnął z ponurego obowiązku.

Terapia siekierą

Każdym chyba wstrząsnęła wiadomość o dziewczynce śmiertelnie zranionej przez kolejnego śmiecia. Podobno tak odreagował swoje frustracje. Autoterapia jak z taniego horroru. Mimo wysiłków lekarzy, dziecka uratować się nie udało. Sprawcę schwytali przechodnie, a przybyli na miejsce policjanci uratowali go przed linczem. 
W pierwszej chwili żałowałem, ale po zastanowieniu stanowczo twierdzę, że dobrze się stało. Gdyby mieszkańcy Kamiennej Góry zlikwidowali go na miejscu, jeden z nich lub kilku, odpowiadałoby tak jakby zabili CZŁOWIEKA. Policjanci zaś, którzy by temu nie zapobiegli, także ponieśliby odpowiedzialność karną. Niestety w świetle prawa, słusznie. Szkoda byłoby, gdyby kolejni ludzie ponieśli konsekwencje istnienia i pośrednio działania czegoś takiego jak Samuel N. Ich wściekłość i normalny w tak nienormalnych okolicznościach odruch, nie przywróciłby życia dziecku.
Tragifarsą jest natomiast to, że Samuel N. musi być sądzony zgodnie z kodeksem i procedurami takimi jak dla ludzi, ale rady chyba na to nie ma? 

Jestem przeciw karze śmierci ...?

Nie mam wystarczającego wykształcenia, doświadczenia i wiedzy, żeby rozstrzygać taki problem. Na tak postawione pytanie odpowiedziałbym kierując się raczej odczuciami i emocjami, a to krucha "argumentacja". 
Z. Marchwicki
Przeciwnicy KS, uzasadniają swoje stanowisko podając przykłady pomyłek sądowych. Zdarzają się. Wyrok w sprawie Zdzisława Marchwickiego, o którego procesie słyszał każdy, jest dobrym przykładem. Choć tu uważam, że nie była to pomyłka sądowa, a świadome działanie, zgodne z potrzebą. W tym wypadku pojęcie "potrzeba" definiowane było przez władzę PRL. Faktem jest, że niesłusznego z jakiegoś powodu zasądzonego i wykonanego wyroku nie da się cofnąć.
Innym argumentem przeciw, jest stwierdzenie, że to barbarzyństwo. Że człowiek nie ma prawa zabierać życia innemu człowiekowi. Ale to już raczej wywody pięknoduchów, a ci mojego uwielbienia nie mają.
Myślę, że znoszenie kary śmierci w wielu krajach bierze się stąd, że wielokrotnie na całym świecie zdarzały się okresy kiedy kary tej nadużywano czy też wręcz były to tzw. "mordy sądowe". Daleko szukać nie musimy ...

Ale utylizacja to co innego

Jeśli już sprawca absurdalnego mordu w Kamiennej Górze, musi podlegać takim procedurom jak ludzie, to niech będą proste w takich niepodlegających wątpliwościom przypadkach. Krótkie posiedzenie sądu, opinia biegłych i decyzja o LIKWIDACJI. Nie nazywałbym tego KARĄ ŚMIERCI, bo KARA ma mieć choć cień aspektu wychowawczego. U wisielca, trudno jest zbadać czy zastosowany środek go zresocjalizował. W wypadku tak potwornych zbrodni, pozbawionych jakiegokolwiek sensu czy usprawiedliwienia twierdzę, że zabicie czegoś co tylko anatomicznie przypomina człowieka jest jedynie utylizacją niezwykle szkodliwego i niebezpiecznego odpadu. Bez znęcania się i dodatkowych okrucieństw. Dlaczego mielibyśmy go zachować przy życiu? 
Bo go jakaś łaska boska uleczy, oświeci? 
Bo może będzie sobie studiował jak Breivik? 
Jeśli to coś będzie nadal żyć, to ktoś musi się nim zajmować, tracąc czas i narażając się na śmierć z jego ręki w chwili nieuwagi. 
Tak przecież czynimy z psem, który na skutek jakiejś choroby czy złego wychowania przez ludzi jest groźny i nic nie można zrobić. Trzeba uśpić, choć żal bo pies to stworzenie w niczym od nas nie gorsze. 
Nie podnoszę tu aspektów ekonomicznych utrzymywania dożywotnich więźniów, bo to populizm... A argument żaden.

A hieny z tego żyją ...

Media mają prawo informować o niemal wszelkich wydarzeniach, nawet tak okropnych jak zabicie 10-letniej Kamili. Później powinna się pojawić informacja o procesie i jego wyniku. Jest jednak inaczej. Mamy ciągnący się spektakl we wszystkich programach, prasie itd.
Wczoraj w TVP Info, widziałem kilkunastominutową relację. Reporter prowadził rozmowy ze zgromadzonym w Kamiennej Górze tłumem oburzonych mieszkańców. Niczego to nie wnosi, niczego nie wyjaśnia, a czyni tylko z tego tragicznego zdarzenia jakieś reality show !
Sądzę, że wszystkie stacje TV i radiowe posłały tam swoich gończych, żeby zbierali informacje. Pytam jakie i czy do czegokolwiek potrzebne? Potrzebne do zapełnienia czasu antenowego, paru kolumn gazety papierowej czy wirtualnej. 
Szczytem jednak obrzydliwości wykazała się jedna z najbardziej szmatławych gazet. Opublikowała zdjęcia poranionej ofiary. Oczywiście na pierwszej stronie i w dużym formacie. Nawet najgorszy cham, bydlak, produkujący korespondujące jakością z jego poziomem wydawnictwo, powinien się chyba pohamować?
A wiecie co by go powstrzymało? Gdyby po takiej publikacji, sprzedaż jego gazety spadła choć o kilka procent. Nie łudźmy się, nie spadnie, a wzrośnie...

To MY za to odpowiadamy


Może nieelegancko, ale po ludzku skomentował ten skandal redaktor radiowy Piotr Maślak. Dokonując codziennego przeglądu prasy, zwrócił się do autorów tej skandalicznej publikacji:
"... czy wam kompletnie odjebało ...!"
Owszem wulgarnie, ale są sytuacje kiedy nawet takie słowa i nawet na antenie wydają się zbyt łagodne. Mam nadzieję, że żadnemu nadgorliwcowi nie przyjdzie do głowy ukarać mojego imiennika za słowa, nad którymi nie mógł zapanować. Ja ze swej strony przyłączam się do tego informując wszystkich, że nigdy nie użyję tej gazety nawet do wytarcia dupy.

Z pewnością to co napisałem trafi do nielicznych. Nie czuję jednak w sobie posłannictwa (na szczęście) i koziołkową ambicją nie jest oświecanie powszechne. Piszę do tych, którzy tu zaglądają...
I Wam właśnie powiem: 
Jeszcze nigdy żadnego tekstu nie pisałem tak błyskawicznie i bez wątpliwości. Z pewnością styl na tym ucierpiał, ale już ktoś z Was zwrócił mi anonimowo uwagę, że styl mojej pisaniny jest koślawy. 
Z pewnością też, ten koziołkowy felietonik naładowany jest emocją jak żaden z dotychczasowych.
Literówki oczywiście poprawię... , jak mi cholera minie.