06 stycznia 2021

Edyta Górniak i Jan Paweł II czyli ocena "koziołkową miarką".


Naśmiewamy się ze wszystkich i ze wszystkiego. Wyszukujemy kogokolwiek i czegokolwiek, aby bez pardonu poniżyć, ośmieszyć. W ten kaleki sposób dowartościowujemy siebie. Inaczej już nie umiemy.
Edyta Górniak, została sprowokowana do wypowiedzi przed kamerami, na temat epidemii. 

I... 

niestety wypowiedziała się. Śmiali się wszyscy, nie szczędząc obelg, tej popularnej i lubianej przez wielu piosenkarce. Mnie także rozśmieszyła jej wypowiedź, tak jak i wiele poprzednich. 

Ale czy jesteście pewni, że trzeba z poczuciem wyższości zakrzyknąć...  IDIOTKA !?

Stanowczo NIE! 

Zauważona w 1990 na festiwalu w Opolu. Rozbłysła w 1994 piosenką "To nie ja!", zajmując II miejsce na festiwalu Eurowizji. Tuż przed konkursem rozmawiała z nią na antenie TVP Krystyna Loska. Krótką rozmowę zakończyła niespodziewana scenka. Nagle Edyta Górniak niemal rzuciła się do kolan K.Loski dziękując za wsparcie. Ta, z trudem opanowała zakłopotanie. I tu zobaczyliśmy prawdziwą Edytę. Absolutnie szczerą. Żyjącą swoim światem. Muzyką i śpiewem, który jest jej pasją i DAREM BOŻYM. Nie oburzajcie się na określenie "dar boży". Razi tylko tych z nas, którzy wiarę w Boga utracili, bo mnoży ich wątpliwości. Sam się z tym borykam. 
Ta dziewczyna z ponadprzeciętnym, jak twierdzą fachowcy, talentem wokalnym i nadnaturalną wrażliwością, osiągnęła sporo jako piosenkarka. Natomiast jest stworzonkiem nie mającym nic ze światem rzeczywistym wspólnego. Emocjonalnie i intelektualnie na poziomie niezbyt lotnej nastolatki. To powód żeby ją oczerniać? Śmiać się z niej!? Wytykać jej brak jakiegokolwiek wykształcenia ogólnego? Moim zdaniem nie! Idiotami, a może raczej cynicznymi manipulantami są ci, którzy dopuszczają do sytuacji, w których wypowiada się na tematy o których pojęcia nie ma. I co dużo gorsze, nie ma także świadomości tej niewiedzy. Ale skąd ma mieć?! Ma, zdaniem fachowców, talent wokalny. I cieszmy się z tego, bo daje radość wielu ludziom. Uważam tak mimo, że jej piosenki do nie mnie trafiają. Słuchając jej śpiewu metafizycznych konwulsji nie doznaję. Ale moje wyrobienie muzyczne jest na poziomie szumów. Nie mogę zatem oceniać kto jest dobrym, a kto złym piosenkarzem.
Słowacki przeniesiony do czasów współczesnych i podpuszczony do dyskusji o zmianach klimatycznych czy kierunkach rozwoju transportu kolejowego, także okazałby się ignorantem. Pisał jednak strofy, które dały mu w historii polskiej literatury jedno z pierwszych miejsc. Za sprawą Józefa Piłsudskiego, także wieczne miejsce spoczynku wśród królów. I tak każdego wybitnego, czy choćby wyróżniającego się w swojej dziedzinie człowieka oceniajmy. Tylko w tej!

Za dokonania w tej dziedzinie, która jest ich domeną. Czy ma talent? Czy rozwinął go właściwie? Co osiągnął?

Czy artysta to zawsze geniusz?

Różnie z tym bywa. Czasem miano artysty mają też solidni lub nie, wyrobnicy, czasem chałturnicy. Ale kiedy w swojej branży wybijają się i osiągają popularność, a nawet sławę i podziw, to nam przeciętnym ludziom wydaje się, że we wszystkim muszą być ponadprzeciętni. Takie są nasze oczekiwania. I naszą winą i wstydem jest to, że akceptujemy "dyskusję" przed kamerami, w której o teorii czarnych dziur dyskutuje profesor fizyki, uznany astronom i (wyobraźmy sobie) ... Andrzej Kopiczyński. No bo przecież to Kopernik! 
Inną kwestią jest też to, że oszołomiony własnym sukcesem rzeźbiarz, malarz, aktor, sportowiec, a obecnie nawet finalista "Big brothera" czy "Mam talent", traci realną samoocenę. Zaczyna wierzyć, że skoro zyskał popularność wśród milionów, to zna się na wszystkim, co najmniej dwakroć lepiej niż inni. I nie tylko nie umie odmówić wypowiedzi na jakikolwiek temat, ale sam dostaje szajby zwanej "parciem na szkło". 
Są jednak tacy, którzy własne ograniczenia znają i czują. To chyba kwestia inteligencji i charakteru. Dla przykładu:

Grzegorz Markowski:

"Mamy być może jakąś większą wrażliwość i wyczucie, ale to nie znaczy, że w czymkolwiek oprócz muzyki jesteśmy ponad przeciętną"

Muniek Staszczyk:

"Ja jestem niezły w tym co robię i pewnie się na tym trochę znam. Ale w takich codziennych rzeczach to ja nic nie kumam! Wszystkiego musi pilnować żona bo ja nic nie umiem" 

Gustaw Holoubek:

"Aktor nie powinien być inteligentny. Chyba, że nie przeszkadza mu to w pracy"

Szacunek dla tego typu dystansu do siebie i swoich sukcesów. Nieliczni popularni czy nawet sławni przedstawiciele różnych gałęzi sztuki, sportu, nauki, konsekwentnie unikają jakichkolwiek wypowiedzi w mediach. To zwykle obrona własnej prywatności, którą nota bene powinniśmy uszanować. Czasem to świadomość zakresu własnych możliwości. A może profesjonalny i dbający o wizerunek swojego podopiecznego menadżer. Takiego menadżera nie ma jak widać Edyta Górniak. Szkoda!

Cokolwiek bym jeszcze napisał, to i tak nadal będziemy żyli złudzeniem, że... Andrzej Kopiczyński miał wiedzę Kopernika

Co ma do tego Jan Paweł II ?! A ma!

Niezmiernie się ostatnio wzburzamy tuszowaniem przez Watykan, zboczonych praktyk seksualnych księży.
Jan Paweł II wiedział i nakazał ukrywanie tych przestępstw ??? 
Nie wiedział, bo tak był zauroczony własnym sukcesem medialnym, że wszystko inne zostawił swoim urzędnikom ??? 

NIE WIEM !!!

podpisano: "Koziołek" (imię i nazwisko znane redakcji) 
Ale czy teraz, kiedy go już nie ma, ma to znaczenie? Ma... ale tylko dla badających jego życie i dobre oraz złe dokonania. Sukcesy i porażki. A co było jego sukcesem, a co niepowodzeniem? 

To także kwestia punktu widzenia.

Mamy krótką i/lub wybiórczą pamięć

Kiedy Karol Wojtyła w 1978 roku wybrany został papieżem, cała Polska cieszyła się. Kiedy przyjechał do nas latem 1979, tłumy wiwatowały. Ze łzami wzruszenia w oczach siedziałem na dachu kamienicy przy Placu Zamkowym, słuchając z niekłamanym zachwytem każdego słowa. I następne pielgrzymki, które nas konsolidowały, dawały poczucie godności i jedności. Nie pamiętamy już? Nie pamiętacie 50 lat sowieckiej okupacji?!

Rząd na emigracji, o statusie kawiarnianego koła dyskusyjnego. Imitację państwa i jego władz stanowili zarządcy mianowani i sterowani z Moskwy. A tu nagle, na czele ponadpaństwowego koncernu, mającego trudne do przecenienia wpływy na całym świecie, staje Polak. I czy to jako istotny aktywny gracz, czy też jako symbol, miał ważącą rolę w naszym dążeniu do odzyskania niepodległości. Dziś już tego też nie pamiętamy? Nie ma to dla nas znaczenia?
Nie wydawało się Wam, że jest tym zesłanym przez Boga/opatrzność/los ? (niepotrzebne skreślić). Nie dodawało to wiary w sukces i zwycięstwo nad sowiecką okupacją, nam zwykłym ludziom?

Sukces Jana Pawła II

Lista jego sukcesów jest długa i moim zdaniem, zdaniem zdecydowanego antyklerykała (sic!), trudna do podważenia. Zadaniem Kościoła Katolickiego jest:
  • rozszerzanie strefy wpływu 

  • pomnażanie kapitału

Za wszelką cenę i każdym skutecznym sposobem. Inne fasadowe cele są dobre wtedy i tylko wtedy gdy wspierają te dwa. Jeśli je hamują, trzeba odsunąć je na bok.
Karol Wojtyła na stanowisku prezesa tej organizacji to na czas schyłku XX wieku wybór idealny.
Stworzył nowy styl relacji z masami ludzkimi. Kiedy w przededniu mistrzostw świata w piłce kopanej 1974, Paweł VI dał się sfotografować z piłką, było to sensacją. Już kilka lat później Jan Paweł II takich i wielokroć śmielszych gestów medialnych wykonał tysiące. A że miał ogromne wyczucie i talent, to pewien jestem, że wiele z nich nie było reżyserowanych. On po prostu czuł jak zjednać sobie tłumy. A kto tłumem zawładnie, ten wygrywa wszystko. I tu Watykan oceniany jako zachowawczy i wsteczny, był w tym okresie o pół kroku przed światem w stosowanych metodach PR i socjotechnice. Karol Wojtyła do tych nowatorskich wówczas metod był stworzony... Palec boży?
Z pewnością miał niebotyczną frajdę, występując przed wielotysięczną publicznością na różnego rodzaju zgromadzeniach. Umiał nas uwodzić narracją, inteligencją. Dla człowieka, którego w młodości pasjonowało aktorstwo, to chyba spełnienie absolutne i niezmierna satysfakcja.
W historii świata zapisał się jako papież mający istotny, a może kluczowy wpływ na kierunek przemian politycznych.
Pomimo postępujących chorób i zniedołężnienia pozostał na stanowisku. I to także była dobra decyzja. Może już nie jego samego. I z pewnością nie nierozgarniętego kapciowego. Ktokolwiek jednak tak to rozegrał, rozegrał korzystnie. Powstał kolejny etos. A już w chwilę po śmierci JP II, krzyczeliśmy "SANTO SUBITO!". To też sam Jan Paweł II sobie wypracował. Nie dla siebie, a dla potęgi koncernu dla której umiejętnie pracował. Kanonizowany "szybką ścieżką". 

A my teraz wydziwiamy, czy święty czy nie !

Świętym nie zostaje się za zasługi w pojęciu moralnym czy jak tam sobie to nazwiemy. Wyniesienie na ołtarze ma być pożyteczne dla Kościoła jako organizacji biznesowej. Tak było setki lat temu, tak jest i dziś. Karol Wojtyła nadaje się do tego wyśmienicie i stąd, a nie z jakichś duchowych jego przymiotów wynikła decyzja Watykanu. Ja akurat go darzę pewną sympatią. Podziwiam za talent i zazdroszczę ogromnego życiowego sukcesu. Ale to nie ma nic wspólnego z oceną moralną. Do tego trzeba być bigotem lub samemu być moralnie nieskazitelnym.
O Benedykcie XVI, który był "interrexem" trudno mi coś powiedzieć. Papież Franciszek, który budzi moją sympatię, mimo mojej niechęci do watykańskiego koncernu, poradzi sobie. Wybrał wizerunek medialny, który łączy to co świat w Janie Pawle II podziwiał i "oczyszczenie". Póki co, rozgrywa wyśmienicie!
 

Tak ich widzę oboje (toutes proportions gardées).

Edyta Górniak jako piosenkarka. Można dyskutować, jeśli ktoś się na tym zna, czy jest złą, średnią, czy wybitną wokalistką. A, że poza tym nie istnieje? BEZ ZNACZENIA.

Karol Wojtyła, jako ten, który wykonał ogromną pracę dla celu, któremu służył. I finanse Watykanu i strefy wpływów Watykanu za jego kadencji wzmocnił. Cel uświęca środki. A zwycięzcy się nie rozlicza.