03 lipca 2013

Awans z bezdomnego kundelka na kosmonautę...

Kilka dni temu przeczytałem "rewelacje" o przyczynach wypadku, w którym zginął J.Gagarin. Sprawa ta wyjaśniona była ponad 10 lat temu, po ujawnieniu dokumentów. Ale jak wiele innych "sensacji", ta znów została odgrzana. Z Gagarinem wiąże się też wiele mitów i trudnych do zweryfikowania teorii o tym czy to on był pierwszym człowiekiem w kosmosie, czy też był kolejnym, a pierwszym, który wrócił żywy. Jest też wersja wydarzeń opisana w książce Istvana Nemere (w Polsce wydana w początku lat 90-tych). Stara się on wykazać, że Gagarin był dublerem kolejnego kosmonauty, który eskapady nie przeżył, więc podstawiono Jurija i ogłoszono sukces. Książka moim zdaniem jest interesującą spekulacją i trudno mi ocenić wiarygodność przytaczanych w niej argumentów. Zostawmy wyjaśnienie przyszłym pokoleniom badaczy, a sobie wybierzmy tymczasem taką historię, jaka nam odpowiada. 
Ilu kosmonautów zginęło podczas testów, prób i nieudanych lotów w ZSRR, nie wiemy. Ja postudiowałem sobie o prawdziwych pionierach radzieckiej drogi do podboju kosmosu...


Łajka i jej towarzysze

Łajka to rasa, a właściwie grupa ras psów. Każdemu z nas kojarzy się jednak z pierwszym psem, który odbył udany lot w kosmos. Pewnie część pamięta też żart o tym, że Rosjanie wysłali Łajkę, żeby pilnowała Księżyca przed Amerykanami. Wszak łajka po rosyjsku znaczy "oszczekiwacz".
Ani nie była pierwsza, ani nie była psem tejże rasy. A z jej punktu widzenia, lotu z pewnością udanym nazwać nie można.
W końcu lat 40-tych Rosjanie rozpoczęli program mający na celu loty załogowe w kosmos. Amerykanie do prób używali małp, które pod wieloma względami są do ludzi podobne. O jakże często... 
Rosjanie wybrali psy z kilku powodów. Chyba najważniejszym z nich, były wcześniejsze ich doświadczenia w badaniach z udziałem tych zwierząt. Wyłapano na przedmieściach Moskwy kilkadziesiąt bezdomnych kundelków, które w pobliskim ośrodku zbadano pod kątem przydatności do roli eksperymentalnych astronautów. Najważniejszym kryterium były rozmiary piesków. Zespół S.Koroliowa dokonał licznych doświadczeń i prób przed wystrzeleniem pierwszych ludzi w przestrzeń kosmiczną. I tu ogromna rola czworonożnych, kudłatych pionierów.
Pierwszy lot z załogą Cygan i Dejzik to 22.VII.51. Psy szczęśliwie powróciły w kapsule, która opadła na spadochronie. Co ciekawe, bez oporów ponownie pozwalały się w niej umieścić, jakby ich przeżycia nie spowodowały traumatycznej bariery. Niestety Dejzik zginął w jednym z kolejnych lotów tydzień później. Doradcy partyjni postanowili, że Cygan jako uczestnik pierwszego udanego lotu, ze względów propagandowych nie może być więcej narażany i będzie odsunięty od dalszych lotów. Ot, sowiecka logika.
Zabawny incydent wydarzył się we wrześniu tegoż roku. Na dzień przed planowanym startem dwóch psów, Nietiopa i Smiełyj, ten drugi dał dyla w step. Ponieważ inne psy były wtedy "w delagacji" w innym ośrodku, zastępcy nie było. Pomysłowy personel złapał pierwszego z brzegu wałęsającego się psa, który po umyciu i pospiesznym przygotowaniu poleciał z Nietiopą. Po szczęśliwym lądowaniu, zdziwionemu Koroliowowi wyjawiono prawdę. W raporcie umieścił przypadkowego dublera pod imieniem ZPD - Zastępca Podłego Zdrajcy.
Łajka przed startem
Wszystkie te loty to wystrzelenie i lądowanie w kapsule na spadochronie. Pierwszy lot z wejściem na orbitę i kilkakrotnym okrążeniem Ziemi to misja wszystkim nam znanej Łajki. Lot niestety bez szans powrotu. Nie było jeszcze wtedy opracowanej metody powrotu statku kosmicznego z orbity i bezpiecznego lądowania. Start nastąpił 3.XI.57. Łajka mogła przeżyć w kabinie kilka dni, podczas których monitorowanie jej stanu, dawałoby wiele istotnych danych naukowcom. Niestety na skutek błędu zadanych parametrów, rakieta weszła na zbyt wysoką orbitę i temperatura w kabinie doszła do około 40 st. Łajka umierała około dwóch godzin, w ciężkich męczarniach. Niejeden debil skazuje na taką śmierć, swojego psa zamykając go w samochodzie w lipcowy upał. Ale to inny temat. Tymczasem rozgłośnie podawały informacje o dobrym samopoczuciu czworonożnej astronautki. Mechanizm propagandowy jak w wypadku komunikatów o stanie zdrowia Breżniewa czy paru innych.
Biełka i Striełka po powrocie z kosmicznej eskapady
Pierwsza psia załoga, która wystrzelona  na orbitę powróciła na Ziemię to Biełka i Striełka. W sierpniu 1960 r. psiaki okrążyły 18 razy nasz glob i szczęśliwie wylądowały. Fetowano je jak bohaterów, urządzając nawet konferencje dla dziennikarzy z ich udziałem. Chruszczow podczas pobytu w USA, obiecał żonie prezydenta Kennedy'ego jedno ze szczeniąt Biełki lub Striełki. I tak po paru miesiącach Puszynka w specjalnie przygotowanej klatce ze złotymi prętami poleciała do Białego Domu. Prezent miły, ale w świetle rywalizacji o prymat w kosmosie, miał też pewien podtekst ironiczny. Choć przyznam, że nie podejrzewam towarzysza Nikity o autorstwo tak finezyjnego żartu.

Puszynka
Warto dodać, że wszystkie psy użyte do eksperymentów, były przez pracowników zespołu Koroliowa traktowane po koleżeńsku, z przyjaźnią. Sam Koroliow choć surowy dla podwładnych, na rozpieszczanie "astronautów" patrzył z życzliwością, a sam często kontrolował czy mają wszystko czego im trzeba. Kiedy raz stwierdził, że woda w ich miskach jest zbyt ciepła, zbeształ pracownika za zaniedbanie. Każda śmierć psa podczas prób, była dla naukowców smutnym przeżyciem, mimo, że od początku wiadomym było, że bez ofiar się nie obejdzie. Bo choć Rosja w każdej formie państwowości, stanowiła i stanowi zagrożenie dla świata, to Rosjanie są takimi samymi ludźmi jak my.
Z 48 psów latających w kosmos, zginęło 20, ale zamiast błąkać się bez domu po przedmieściach Moskwy, miały opiekę i niemal luksus przez cały okres swojej ciężkiej pracy. 
Co ciekawe, żaden z nich nie był psem rasowym, a co zdumiewające (!) nie należały do KPZR ani nawet do Komsomołu...