28 lutego 2017

Terlikowski, Nergal, Frlijc. Czyli kto komu robi loda ?


Dopiero ze trzy dni temu dowiedziałem się, że nazywa się 

TO  fellatio.  

Pewna dziennikarka użyła tego określenia w radio, zduszonym i drżącym głosem. Skrępowanie lub rozmarzenie. Nie wiem. Nie znam. Jej sprawa.

Nergal jako uosobienie diabła

Nie jestem znawcą popkultury i muzyki w żadnym jej wydaniu. Mam II stopień umuzykalnienia, wystarczający do tego żeby rozróżnić kiedy grają a kiedy śpiewają. Mogę też poszczycić się tym, że muzyka w tańcu mi nie przeszkadza. A z tym tańcem... Trzy spotkałem Panie w swoim już zbyt chyba długim życiu, z którymi taniec sprawiał mi ogromną przyjemność. Niestety jednostronną. Współczuję im oczywiście szczerze.
Zatem o produkcji muzycznej Nergala mogę wypowiadać się, podpierając opiniami fachowców. Są różne, choć żadna nie ustawia go oczywiście w gronie profesjonalistów któregokolwiek gatunku muzyki. Jego popularność opiera się jeśli nie jedynie, to głównie na "szokujących" inscenizacjach, wypowiedziach czy tekstach pieśniczek. I taki wybrał środek do uzyskania popularności, często przez nas niestety mylonej ze sławą. Niektórzy okrzyknęli go satanistą, bluźniercą itp. 

I o to mu chodziło!

Najważniejsze żeby ludzie o nas mówili. Czy pozytywnie czy negatywnie to nie ma znaczenia. W zgrabny bon mot ułożył tę prawdę Wilde. Także skandalista, tyle że niezwykle inteligentny. Nie chce mi się "guglać" ale pewnie nadal Nergal gdzieś koncertuje. 
Ten szum wobec satanisty (?), skandalisty i artysty (???) niepokornego trochę trwał i... przygasł. Dobrze to określił pewien pan zawodowo będący księdzem, ale inteligentnym i umiejącym się wypowiedzieć:

"W scenerii dymów i świateł wyszedł na scenę człowiek ubrany w jakąś zbroję z wielkimi i ciężkimi skrzydłami. Tak ciężkimi, że dwóch ludzi musiało go podtrzymywać. Zaczął charczeć do mikrofonu. Ani to diabeł, ani satanista. Raczej żałosny spektakl"

/Zacytowałem z pamięci. Nie ręczę za każde słowo, ale za tenor przekazu TAK/
Nergal dotknięty ciężką chorobą nowotworową, wygrał z nią i na tym dramatycznym życiowym doświadczeniu także starał się pomnażać kapitał popularności. W sumie z sukcesem. Cały czas windował ją jako celebryta. Dziś chyba także, choć przyznam, że gówno mnie to obchodzi.
Jego popularność i sukces medialny zależy od nas. Nie mógłby i nie może zaistnieć jeśli nie będzie miał odzewu. A my ten odzew zapewniamy. Najbardziej zaś ci z nas którzy oburzają się i wzywają do konsolidacji wobec Nergala-szatana i do walki z nim. Budujemy jego wizerunek i nieistniejącą siłę.  

Kto wygrywa? Zawsze Nergal! 

Zatem, my mu robimy /.../ a jemu jest przyjemnie. Tyle, że Nergal w swoim kunszcie skandalisty to Liga Okręgowa, a może i niżej.
Bo...

"Klątwa" to poziom Ligi Mistrzów

Ogromny szum powstał i wręcz walka rozgorzała po premierze sztuki wg dramatu Wyspiańskiego. Między zwolennikami wolności wypowiedzi artystycznej a obrońcami świętych symboli, wiary i moralności. Powątpiewam w głębię przekonań i jednych i drugich.
Co do wolności, w każdej dziedzinie mam zdanie dość zdecydowane. Wolno mi robić wszystko co zechcę, dopóki moja wolność nie zaczyna ograniczać wolności innych. Jeśli tak się zaczyna dziać to albo ograniczam się zgodnie z obowiązującymi regułami albo biorę zabawki i idę na inne podwórko gdzie takie zabawki nikomu nie przeszkadzają. Jeśli zaś takiego "podwórka" nie ma, to muszę wybrać: przyjrzeć się samemu sobie i utemperować lub wystąpić przeciw całemu światu.  Tu znów mam wolność - wolność wyboru.
Gdzie zaś jest granica między formą artystyczną a jarmarcznym czy skandalizującym dla samego skandalu widowiskiem? To sprawa do dyskusji dla tych którzy na sztuce się znają. Ale ja sądzę, że to tylko kwestia odpowiedniego miejsca. Sztuka w teatrze a popisy innych kategorii gdzieś na peryferiach. W sensie geografii i kategorii widza także.
Wspomnianym obrońcom imponderabiliów wiele uwagi bym nie poświęcał. Symbole mamy w sferze religii, patriotyzmu, historii itd. liczne, ale różnej jakości i co pewien czas wymieniane. Czasem zmiana bywa zaskakująca.
Wiara jest bardzo osobistym własnym światem każdego z nas. Myślę, że jest tak ważna dla każdego, że nie ma ludzi niewierzących. Nawet ci którzy mówią głośno, że nie są wyznawcami żadnej wiary także wierzą! Wierzą w to, że nie należy wierzyć w nic bo to pozwala na zachowanie równowagi na drodze życia. Szukają jednak owej równowagi i szukać będą do końca swoich dni. A wojujący ateiści to ci którym szukanie sprawia trudność i swoje wątpliwości chcą zagłuszyć. Bez szans.
Biegający teraz wokół Teatru Powszechnego rozgorączkowani ludzie, może nawet wiedzą jakich symboli i świętości bronią. Nie wiedzą tylko dlaczego i co one znaczą, ale ta wiedza jest im zbędna. W większości są to tzw. praktykujący-niewierzący. Każdy z nas ma takich w swoim otoczeniu, ale póki nadmiernie nie psują nam humoru nie są chyba szkodliwi. Jeśli ktoś zechce ich zachęcać do myślenia, może próbować.
Jeżeli ktoś mówi o moralności, to byleby zbyt głośno nie krzyczał też nie zasługuje na naszą niechęć. Choć tu ostrożnymi bądźmy! Moralność to nic innego jak postawa którą przyjmujemy wobec tych, których nie lubimy. Zatem ten kto nam wygłasza moralne pogadanki, raczej nie jest nam życzliwy. Może, nas okraść, oszukać, albo inną szkodę wyrządzić.

Gręboszów i odważny głos Wyspiańskiego

Nigdy nie widziałem żadnej inscenizacji "Klątwy" St.Wyspiańskiego. Nawet nie znałem tego dramatu z tytułu. Ignorant ! Tekst przeczytałem kilka dni temu. Sztuka powstała pod wpływem prawdziwych zdarzeń w podtarnowskiej wsi. Jak sądzę miała u progu XX wieku swoje znaczenie i wymowę. Poruszała tematy skrywane, kłopotliwe, o których niewielu odważyło się dyskutować. Wyspiański spróbował. Czy mu się udało? To mogą oceniać profesjonalni krytycy literatury i teatru. W tamtym czasie taka wypowiedź artystyczna Wyspiańskiego, mogła moim zdaniem być określona jako głos istotny, odważny. To była pewna jego manifestacja poglądów. Manifestacja odważna wówczas, mimo że nie zagrażała mu falą hejtu w dzisiejszej skali. Bo Kraków był poza zasięgiem internetu. Czy inne miasta? Nie wiem.
Dziś powtórzenie tych samych pytań, które stawiał Wyspiański lub podobnych, nie wywoła trzęsienia Ziemi. Wszyscy o nich wiemy, niektórzy z nas te tematy poddają dyskusji. Żeby stały się wydarzeniem medialnym trzeba coś nowego wymyślić. I tu pojawił się Oliver Frljic, czyli ...

Cristiano Ronaldo skandalu

I to jest ta Liga Mistrzów. Nie mam pojęcia czy jest dobrym reżyserem. Nie wiem jaka jest wartość jego przemyśleń. Ale w dyscyplinie którą sobie wybrał jest mistrzem!
Według koziołkowego postrzegania świata, tą dyscypliną jest
zdobywanie rozgłosu,
popularności, 
wielbicieli
 

... i co najważniejsze, zaciekłych wrogów!  

 
Frljic w odróżnieniu od wielu z nas zrozumiał i nauczył się wykorzystywać pewne proste mechanizmy i ich NIEPROSTE zależności i efekty. Wyreżyserował przedstawienie trwające kilkadziesiąt minut tak żeby trwało 24 godziny na dobę! W teatrze, ale dzięki różańcowym pociesznym pochodom, także na ulicy. Dzięki fachowcom od recenzji teatralnych, dzięki tym którzy za fachowców się uważają oraz tym którzy choć trochę do tej grupy chcieliby się zbliżyć. 
Wszystkie te głosy ZA i PRZECIW wzmacniane są i rozpowszechniane przez media. Telewizja, radio, prasa itd. I każdy z tych głosów jest oczekiwanym przez Olivera Frljica efektem, zatem jego sukcesem. Wszyscy robią mu /.../.

Beneficjenci skandalu

Oczywistym jest, że korzyść osiągnął Frljic. O jego adaptacji "Klątwy" mówią już wszyscy. Nawet piszący te słowa koziołek. No to akurat "sukces" o którym Frljic się nie dowie 😆.
Są też jednak inni, którzy korzyść różnoraką odniosą.
Teatr Powszechny ma zapewnioną pełną widownię dopóki wystawiać będzie "Klątwę". A i inne w międzyczasie wystawiane sztuki pewnie będą miały nieco większą.
Szansę widzę też dla różnorakiej jakości recenzentów i krytyków teatralnych. Mogą się wypowiadać, lansować. Jeśli znajdą jakiś pomysł, to mogą wyprodukować ze skandalizującego przedstawienia pochodną, będącą skandalikiem ich autorstwa.
Ogromną szansę na promocje mają pikietujący teatr ludzie zrzeszeni w różnych organizacjach. Mają tu pole do działania PRAWDZIWI Polacy, PRAWDZIWI katolicy. Mają też szansę grupy dotąd niedostrzegane. Jutro może przecież przyjechać na pikietę do Warszawy "Koło Garncarzy z Pieścirogów" i urządzić pikietę przeciw, albo... przeciw-przeciw 😎
Znajdą się bez wątpienia znani i nieznani "filozofowie" przekonujący nas o wielkim i głębokim przesłaniu spektaklu. Do tej grupy też można się zapisać. Sprawa jest prosta. Hasło wolności słowa i prawo do nieskrępowanej wypowiedzi obudować jakimiś frazesami i górnolotnymi przemyśleniami. I już można zaistnieć.
Ciekaw jestem jak skorzysta z szansy aktorka wyrzucona z produkcji serialowej TVP, z powodu udziału w obsadzie "Klątwy". Unfortunatly, prezes TVP nie sprawdził przed swoją doniosłą decyzją, że pani ta już kilka miesięcy temu z serialu odeszła. Informacje o tej "restrykcji" zawierały określenie "znana aktorka". Nazwisko Julia Wyszyńska nic mi nie mówiło. Figlarnie mi się tylko skojarzyło z tematyką spektaklu i klerem w który on podobno uderza. Wnuczka? Wyszukałem i przekonałem się, że na określenie "znana aktorka" zapracowała w serialowych produkcjach. Sympatyczną buzię kojarzę, ale tylko z epizodu w "Misji Afganistan". Innych seriali z jej udziałem nie śledziłem.
Jeśli ma talent oraz wiarę w siebie, to z chwilowej popularności skorzysta i przyjmując ciekawe i ambitne role teatralne czy filmowe wejdzie przebojem do grupy aktorów wysokiej próby. Tego jej życzę. Jeśli tej trudnej ścieżki nie wybierze to ma inną. Wywiady dla pism wszelakiej jakości, spotkania w programach telewizyjnych i opowiadanie o swoich przeżyciach artystycznych. Tyle, że cały czas krążących wokół wygasającej sensacji jaką będzie "Klątwa" Frljica z Wyspiańskim... w tle. Bardzo dalekim tle. Tę drugą opcję wybierze pewnie większość z obsady.

Terlikowski. Mój faworyt

W tytule nie przypadkiem umieściłem go na pierwszym miejscu. Bardzo mi tu pasuje i jest ciekawostką.
Zdobywanie popularności, które za swoją bazę przyjmuje prowokowanie w obszarze wiary, zwłaszcza wiary chrześcijańskiej jest bardzo proste. Tym prostsze, że pierwsze szeregi obrońców tych wartości to ludzie o małej osobowości, niewyrobieni, pogrążeni w kompleksach. Łatwo ich sprowokować i wywołać reakcje dającą prowokującemu rozgłos. Tak sobie działa nieszczęsny Darski czy groteskowy Frljic i wielu innych.
Terlikowski jest inny, a jednocześnie taki sam. Też prowokuje i w prowokacji szuka swojej szansy.
Słuchając jego wypowiedzi, czytając jego felietony zastanawiamy się. Jak człowiek może wygadywać takie głupoty? Odpowiedź nasuwa się automatycznie. Jest taki jak myśli którymi się z nami dzieli.
Ja przedstawiam sobie to inaczej. Terlikowski nie jest wiejskim mędrkiem po szkółce parafialnej, choć takim nam się jawi.
Wybrał sobie dziedzinę działania i uznał, że chce zaistnieć. Musi być w pewien sposób inteligentny skoro zrozumiał, że nie wejdzie do TOP10 z tym co ma do opowiedzenia światu, krocząc wprost. Wybrał inną drogę. Występuje z absurdalnymi tezami, jakimiś głupstwami, ale w nurcie przeciwnym do tego dziś antychrześcijańskiego, w którym tak liczni upatrują swoją szansę na popularność. Dokonał realnej samooceny, uznał że nie może się wybić w dyscyplinach mocno obsadzonych i wybrał taką gdzie może być w czołówce. Plecie banialuki jako obrońca "wiary". Nie, nie podziwiam, ale rozumiem. Nie uważam jego wypowiedzi i manifestów za szczególnie szkodliwe. Trafiają do przekonania tylko tym, którym i tak już nic nie zaszkodzi.
On także, podobnie do Nergala czy Frljica czerpie swoją satysfakcję z głosów oburzenia, wrogości. Każdy taki głos to robienie mu... A chyba według zasad wyznawanych przez niego to zakazane?


Klikając na pierwszy klawisz tej koziołkowej wydumki, zdawałem sobie sprawę, że nolens volens... przyłączam się do rzeszy tych którzy wszystkim Frljicom, Nergalom i Terlikowskim pomnażają popularność. Robią im /.../ !!! Bo choćby w mikroskopijnym wymiarze, ale jednak ich promuję. Mam jednak nieskromne przeświadczenie, że ci którzy "Koziołkowe myśli" czytają są ludźmi lubiącymi myślenie. Nie należą do tych którzy "wiedzą" a do tych którzy tak jak ja chcą się uczyć. 
Może też piszę sobie czasem do Kogoś z kim na każdy temat mógłbym dyskutować, a nie mogę bo daleko.
A co do skandalizujących inscenizacji, to mojemu poziomowi intelektu wystarczy Chochlik i Skierka wjeżdżający na motorach w "Balladynie". Taki "szokujący" motyw w klasycznym przedstawieniu teatralnym zwraca uwagę, zadziwia, śmieszy lub oburza. Krzywdy jednak nie robi nikomu. Nie daje pożywki głupcom wszelakiej maści i orientacji.