Już chyba wszyscy zdążyli zamanifestować swoje walentynkowe myśli. Niektórzy wyartykułowali swój stosunek (przepraszam za słowo) do tego dnia. Czy ja mam swoją "Walentynkę"? Czy Ona ma mnie? COSA NOSTRA 😉
Ale mam dla Was historyjkę nawiązującą do walentynkowego nastroju. Oczywiście nawiązującą w sposób specyficzny, koziołkowy i... "żabiankowy". Bo na Żabiance mieszkam.
Historyjka ta odpowiada w 100% antycznej zasadzie jedności miejsca czasu i akcji.
Ręczę, że jest prawdziwa.
Zaprzysiąc mogę na mieczu i pochwie.
Miejsce akcji:
Ciąg handlowy przy SKM Żabianka
Czas:
Lato 2016. Zwykły dzień. Godziny wczesnopopołudniowe.
Osoby:
ON:
Wiek około 20 lat. Klapki i skarpetki. Bermudki w kwiatki. Gruby łańcuch na szyi. Szyja jakieś 48-49. Czaszka kwadratowa wygolona. Typowy elegant blokowiska jakim jest moja Żabianka. W ręku trzyma bukiecik kwiatów co zwraca uwagę, bo jest jakimś dysonansem w jego wizerunku.
ONA:
Tajemnicza. Nie widzimy jej. Jest głosem w telefonie, którego nawet nie słyszymy. Może szkoda. A może i nie?
JA:
Przypadkowy widz i słuchacz, który wysiadł z kolejki (SKM) i stanął przy straganiku robiąc drobne zakupy.
Kurtyna w górę !
ON
/wybiera numer na komórce i po chwili oczekiwania uzyskuje połączenie/
- Nooo...
ONA
/jej kwestie nie są słyszalne. Ich treść możemy sobie wyobrażać wyłącznie na podstawie jego wypowiedzi/
...
ON
- No ale kurwa...jak?
ONA
...
ON
- Jak kurwa w domu? Ja tu czekam!
/po pauzie godnej prawdziwego aktora, z zaakcentowaną rezygnacją/
...kurwa
ONA
...
ON
- Ale mieliśmy iść na plażę i na smażoną rybę...
ONA
...
/ na jego twarzy maluje się rosnące napięcie. Z maksymalnym zaangażowaniem przetwarza otrzymywaną informację/
ON
- Ale ja do chuja kwiatki Ci kupiłem !!!
Reszta jest milczeniem. Koniec aktu I i... ostatniego?
Chyba nie ostatniego. Ten związek uczuciowy czy emocjonalny jak każdy inny ma jakiś ciąg dalszy lub konsekwencje.
To oczywiście śmieszna scenka z wulgarnymi słowami za które przepraszam wrażliwych. Ale Walentynki to dzień zakochanych. Także tych którzy wyrażają swoje emocje, uczucia we właściwym sobie języku. Może także JENZYKU. A przechodząc do ogółu. Wszystko co chcemy wyrazić, wypowiedzieć, ma formę adekwatną do naszego świata z którego się wywodzimy lub który uznalismy za swój.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdego zapraszam do uwag i dyskusji. Także tych którzy chcą pozostać anonimowi.