26 marca 2016

Czy trzeba kłamać ?

Na takie pytanie, każdy odpowiada NIE... i każdy kłamie. Jedni dla doraźnej lub trwałej korzyści, inni ze strachu, czasem dla wygody. Zdarza się, że okłamujemy kogoś, żeby oszczędzić mu prawdy, która w naszej ocenie jest zbyt bolesna.
To będzie historia dwóch kłamstw. Jednego błahego, które uratowało być może życie wielu ludzi. Drugie zaś popełnione zostało nieświadomie i bez złej intencji zaciążyło na życiu jednego człowieka i naszej o nim pamięci.

Kłamstwo pierwsze

18 marca 1943 Gestapo aresztowało Henryka Ostrowskiego, jego żonę Walentynę i Stanisława Ciszewskiego ps. Cichy. Henryk Ostrowski ps. Heniek był wówczas hufcowym Harcerskich Grup Szturmowych PRAGA.  Rewizja w mieszkaniu była pobieżna. Gestapowcy od razu zajęli się taboretem i zawartością skrytki w nim zabudowanej. Jasnym było, że wiedzieli o niej. Zabrali również księgi buchalteryjne sklepu prowadzonego przez małżeństwo Ostrowskich. Była w nich zaszyfrowana ewidencja Harcerskich Grup Szturmowych PRAGA.
Dzięki uzgodnionym podczas transportu zeznaniom, Walentyna Ostrowska i Stanisław Ciszewski zostali ze śledztwa wyłączeni jako nieistotni.
Heniek zeznawał mądrze. Nie zaprzeczał temu na co jednoznacznie wskazywały przedmioty i dokumenty znalezione u niego. Wymieniał pseudonimy, osoby nieistniejące lub nieżyjące. Szeroko opisywał nieistotne rzeczy, jak np. instrukcje dotyczące sprzętu itp. Jak sam wspominał po latach, pomimo napięcia i tortur, kontrolował w pewnym sensie przebieg przesłuchań, dzięki miernej inteligencji gestapowców, którzy go przesłuchiwali i katowali.
Zadziwiająca była szczegółowa wiedza Niemców o niektórych akcjach. Między innymi wysadzenie przepustu kolejowego pod Radomiem 31.XII.1942. Ta wiedza i feralny stołek ze skrytką, przekonały Ostrowskiego, że jego aresztowanie było skutkiem zdrady i rozpracowania przez kogoś z bliskich współtowarzyszy. Gestapowcy opisali też szczegółowo potyczkę z żandarmerią do jakiej rzekomo doszło po radomskiej akcji. Czegoś takiego nie było i uparte zaprzeczenia "Heńka" spowodowały kolejne bicie, ale i sprawdzenie. Okazało się, że mówił prawdę. Takiego incydentu nie odnotowano. Pomogło to aresztowanemu. Stał się dla przesłuchujących bardziej wiarygodnym od ich informatora.
Henryk Ostrowski miał przedwojennego bliskiego kolegę, Stefana Pietrusińskiego. Pietrusiński był jego przybocznym w drużynie przed wojną. Podczas okupacji pracował na kolei. Zaprzysiężony pod pseudonimem Albert, działał w strukturze wywiadu Szarych Szeregów. Podczas jednej z wizyt u Heńka, opowiedział o tym jak otarł się o śmierć, kiedy pociąg którym jechał został wysadzony. Zmieszany Ostrowski przyznał, że brał udział w tej akcji. Dla rozładowania napięcia, opowiedział barwnie, zmyśloną historyjkę o starciu z żandarmami, w której jakoby również mógł zginąć.
Niewinne kłamstwo, w dobrej intencji, okazało się ważkie. Dzięki temu Ostrowski dowiedział się kto go zdradził.
W wyniku znanej wszystkim, akcji pod Arsenałem (26.III.1943) odbito Jana Bytnara "Rudego". Henryk Ostrowski także odzyskał wolność. Choć tak jak reszta więźniów (z wyjątkiem Rudego) musiał sobie poradzić sam. Udało mu się szczęśliwie dotrzeć do bezpiecznego miejsca unikając powtórnego schwytania. Śledztwo prowadzone przez jego przełożonych i staranne przesłuchania wykazały, że zachował się po aresztowaniu rozsądnie i mimo fatalnego położenia nie dał się złamać. Otrzymał kolejną ważną funkcję w konspiracji pod nową tożsamością. 

Kłamstwo drugie

Maltretowanego Rudego, Niemcy skonfrontowali z Heńkiem, przedstawiając go jako zdrajcę. Prosty chwyt, który każda policja stosowała i stosuje.
Taką przyczynę swojego aresztowania, przed śmiercią, przekazał kolegom i przełożonym Rudy. Trudno go winić za to.
Aleksander Kamiński opisał historię Zośki, Rudego i Alka w książce "Kamienie na szaniec", wydanej w warunkach konspiracyjnych, kilka miesięcy po akcji pod Arsenałem. Celem było pokazanie młodzieży wzorca przyjaźni, patriotyzmu i bohaterstwa jakim była niewątpliwie postawa żołnierzy Harcerskich Grup Szturmowych. Powieść oparta na prawdziwych wydarzeniach przyjęta została jednak wprost. Jako udokumentowanie ciągu prawdziwych wydarzeń. I tak niestety wielu z nas postrzega ją do dziś.
Nie umniejszając zalet wychowawczych "Kamieni na szaniec", trzeba uznać, że wątek Heńka jako zdrajcy, stał się osobistą tragedią Henryka Ostrowskiego. Choć sam do końca życia zabiegał o publiczne sprostowanie fatalnego zniesławienia i wspierali go w tym jego wojenni przełożeni, to wersja literacka postaci, której był pierwowzorem wygrała z prawdziwym Heńkiem. Heńkiem - Henrykiem Ostrowskim, który był odważnym żołnierzem i dobrym dowódcą.
W 1977 roku powstał film Jana Łomnickiego "Akcja pod Arsenałem". Dobrze zrobiony, w dobrej obsadzie.  
Film jest jednak ekranizacją książki Kamińskiego, a nie paradokumentem. 
Heniek, jest tu znów przedstawiony jako ten, który złamany w śledztwie, wydał kolegę. 
Szkoda ! Można było to sprostować. Konsultantem filmu był przecież Stanisław Broniewski - Orsza. Znał cały mechanizm niefortunnych zdarzeń. Ale konsultant na planie nie decyduje o zmianach scenariusza. Został napisany jako przeniesienie wątków książki. A można było ... Ale takie prawo twórcy.
Wiele lat na zebranie faktów i ułożeniu z nich ciągu wydarzeń poświęcił prof. Grzegorz Nowik. Zebrał je w skromnej książeczce:
Tu dowiemy się o dalszych losach osób, biorących bezpośredni lub pośredni udział w wydarzeniach związanych z aresztowaniem i odbiciem Jana Bytnara - Rudego. Dowiemy się też o ludziach, których zdrada doprowadziła do śmierci wielu dzielnych żołnierzy konspiracyjnej armii. Profesor Nowik opowiedział też w przystępnej formie o błędach i zaniechaniu procedur. Powiększyły one zakres strat. Warto przeczytać tę publikację, a niespełna 100 stron w małym formacie nie zajmie Wam wiele czasu.

Po przeczytaniu publikacji Grzegorza Nowika, postanowiłem napisać ten kolejny urywek "Koziołkowych myśli". Cierpliwych i stałych czytelników mam niewielu. Tych, którzy mają odwagę podzielić się tu na blogu swoimi uwagami, zaledwie kilku. Jest jednak o wiele większa niż sądziłem rzesza tych, którzy zaglądają tu przypadkiem, biegając po internecie. Jeśli z tej grupy choć jeden sięgnie po książkę "EPILOG do Kamieni na szaniec", a 11 powie:
 "O! Nie wiedziałem",
uznam że warto było. Warto było poświęcić czas, żeby choć koziołkowym pobekiwaniem upomnieć się o zgodną z prawdą pamięć o Henryku Ostrowskim.
I jeszcze jedno... Pomyślmy o tym jak rzucona w świat mediów świadomie lub nie, opinia, plotka może zaciążyć na czyimś losie. Dotyczy to spraw wielkich i małych. Ludzi z pierwszych szeregów i tych z "szarych" szeregów. Tych wybitnych, którzy byli lub są prawdziwymi "kamieniami na szaniec" i tych którzy byli i są cząstką codzienności. Może powinniśmy o tym pomyśleć w odniesieniu do dzisiejszych, złych czasów, gdzie nie ma już autorytetów?