Znalazłem konkurs na esej:
"Wolność - wpływ aktualnych wydarzeń społecznych na definicję tego pojęcia oraz jego wartość"
Nie umiałbym napisać tak żeby liczyć się w konkurencji. Zacząłem jednak pisać tak... jak myślę. Tu jest to bezkarne (?), w życiu gorzej ... I tak po długim wahaniu zwyciężyła chęć wypowiedzi i z pewnością wielka moja próżność.
„Wolność kocham i rozumiem. Wolności
oddać nie umiem…”
To
fragmencik z piosenki „Kocham wolność” zespołu Chłopcy z Placu Broni, którą
znają ludzie z mojego rocznika i nieco młodsi także. Obecnie w jakimś
plebiscycie osiągnęła największą liczbę głosów, bo dla niektórych z nas, znów
ma wymiar manifestu.
Kochamy
wolność? Tak. Oddać ją? Nie !!! Słusznie! Tu chyba w żadnym
gronie dyskusji nie będzie i sporu. I skoro od tego cytatu zacząłem, to mogę
skończyć rozważania i wysłać „esej” takowy na konkurs? Wygram w kategorii
NAJKRÓTSZY.
Nie
mogę. Bo jest w tym fragmencie słowo ROZUMIEM. I tu jest kłopot. Bo każdy
wolność pojmuje inaczej, Jako naród doświadczony jej utratą kilkukrotną w ciągu
ostatnich wieków, cenimy ją szczególnie. Jesteśmy do niej przywiązani i wyczuleni
na choćby cień jej ograniczenia. A że wolność do imponderabiliów się zalicza,
to ma ona wiele definicji. Krótkich i rozbudowanych. Wiele, zatem żadnej
jednoznacznej. Każdy też inne składowe tej wolności uznaje za najważniejsze.
Jeśli spytam Was o oznaki wolności. Do czego musi mieć prawo i od czego musi
być wolny, żeby wolnym się poczuć? To co? Wymienimy błyskawicznie pięć, może
sześć punktów, a później zaczniemy dywagować. A i te pierwsze cechy wymienione,
każdy wskaże inne…
Tysiące lat temu, odziany w skóry włochaty
człowiek, nie płacił podatków, nie musiał występować do urzędu o zgodę na
budowę domu, nie bał się mandatu za złe parkowanie, itp. Mógł robić co chciał.
Ale jakieś ograniczenia są zawsze. Żeby żyć musiał z kijem, albo z jakimś bardziej
wyszukanym narzędziem coś upolować. Przyrządzone czy surowe, zdobyte mięso
zapełniało mu brzuch i był wolny… Do czasu kiedy znów nie musiał zapolować,
żeby zaspokoić głód. W międzyczasie wypoczywał i cieszył się życiem bacząc żeby
jego coś nie zjadło.
Z
czasem zaczęliśmy kształtować jakieś zorganizowane wspólnoty, które dorosły do
formy państwa. Państwo to pewna umowa społeczna. Powołujemy instytucje, urzędy,
które wszyscy utrzymujemy. W zamian za to nie musimy indywidualnie zapewniać
sobie korzyści, które z ich działania płyną. Żeby przepływ i wymiana dóbr
materialnych i niematerialnych miała jakiś porządek, przez wieki ułożyliśmy
prawa i reguły, którym podlegamy. Nawet najstarsi z nas, kiedy się urodzili,
znaleźli się już w świecie gdzie wszystko zastaliśmy uregulowane prawami,
nakazami. Nie zawsze dobrymi, nigdy chyba doskonałymi. Niektóre z tych reguł
powodowały nasz bunt. Jako dziesięciolatek musiałem wrócić do domu przed
zmrokiem, choć czasem żal było porzucić zabawę. Śmieszne? Wiem, ale na każdym
etapie życia i w każdych okolicznościach jakiś zakaz lub nakaz jest dla nas
najbardziej dolegliwym ograniczeniem wolności. Są także zakazy które nas nie
bolą. Ot choćby zakaz paradowania nago po ulicy (mandat 500 PLN). Nikt tego
zakazu nie traktuje jako ograniczenie wolności.
W
1944 roku utraciliśmy wolność jako naród i pojedynczy ludzie. Walczyliśmy w
straszliwej wojnie, wiele w niej dokonując. I choć niepokonani, znaleźliśmy się
jednak w jej wyniku wśród przegranych. Polska zniknęła znów na niemal pół wieku.
W 1989 roku tę wolność w postaci wolnego państwa odzyskaliśmy. Zawdzięczamy ją
swojemu uporowi, ale także układowi sił zewnętrznych. To w czym bierzemy udział
dziś, to egzamin. Egzamin z umiejętnego wykorzystania wolności. Bardzo źle nam
idzie, a czas egzaminu jest ograniczony. Ucieszyliśmy się wolnością. Wręcz
zawróciła nam w głowie. Zapomnieliśmy, że jak trudno ją zdobyć, tak stracić
łatwo. Towarzyszy nam myśl, że skoro w naszym pojęciu to my obaliliśmy
komunizm, to państwa Europy winne nam są wdzięczność.
Są
nam wdzięczne? Może i tak. Ale nie są zobowiązane do czołobitności po wieki
wieków. Nie jest też ich obowiązkiem dbanie o nas bardziej niż im samym to potrzebne.
Powinno im to nakazywać sumienie?!
„Narody nie mają
sumienia” Pisał
Aleksander hr. Fredro. Państwa tym bardziej. Zatem o tę wolność dbać musimy
sami. Nie walczyć, a przede wszystkim dbać. Bo jeśli przyjdzie nam znów
walczyć, to znaczy, że po raz kolejny coś przegapiliśmy. Tak niestety w tej
chwili, moim zdaniem się dzieje…
Naszą
wolnością umiemy się bawić. Cieszyć. Ale nie bardzo wiemy co z nią zrobić. Przez
lata PRL-u mogliśmy głosować lub nie, wynik wyborów i tak był ustalony. Od
ćwierć wieku nasze czynne prawo wyborcze jest rzeczywiste. I jak z niego
korzystamy, jasno widać.
Możemy
wybierać swoich posłów, ale 50% z nas nie ma chęci pójść na wybory. Te same 50%
burzy się widząc wyniki tych wyborów. Wybieramy bezmyślnie, kierując się
nieodgadnionymi dla mnie przesłankami. Może żeby było śmiesznie? Może żeby
„coś” się działo. I dzieje się. Przerażający wynik ostatnich wyborów to wielki
dowód naszej niedojrzałości. Ale nie jedyny. Możemy sobie przypomnieć inne
dowody „mądrości” naszej. O mało nie wybraliśmy kiedyś na prezydenta Stana
Tymińskiego, którego na arenę ustawiła jakaś niewidzialna ręka znikąd. Został
wyciągnięty jak królik z kapelusza i zdobył popularność w kilka miesięcy. Tak
się właśnie bawimy wolnością. Jak małpa zegarkiem. Jeśli szybko nie nauczymy
się żyć jak odpowiedzialni obywatele, to los owego zegarka marnie widzę.
Nie umiemy żyć pracą, codziennymi
sprawami, cieszyć się normalnością. Musi się coś dziać. Historia tak zrządziła,
że kiedy w XIX wieku kształtowały się mechanizmy organizujące społeczności w
nowoczesne państwa, Polski nie było. Kiedy większość narodów europejskich
uczyła się jak korzystać z powszechnych praw obywatelskich i jaka z tego wynika
odpowiedzialność, my uczyliśmy się konspiracji i zorganizowanego
oporu. Bo taka była konieczność, wynikająca z warunków w których się
znaleźliśmy. Czy z własnej winy, czy z racji działań mocarstw ościennych, to
osobna sprawa i dyskusja. Ale to, że czas ten, który inni na naukę, dziś
pożyteczną mogli poświęcić, my zmuszeni byliśmy strawić na innych
działaniach, spowodował opóźnienie brzemienne w skutkach. Dwadzieścia lat
chwilowej niepodległości, na naukę i praktykę to zbyt mało. Uważam jednak, że
nie zmarnowaliśmy tego czasu między wojnami. Kolejne 50 lat nieobecności Polski
jako państwa, to znów zatrzymanie rozwoju. Mało tego. To czas kiedy znów
doskonaliliśmy się w działaniu opozycyjnym, konspiracyjnym itp. A że jesteśmy
nacją bystrą, to czego się uczymy, uczymy się dobrze i szybko. Naturalne jest
też to, że najlepiej opanowane umiejętności chcemy wykorzystywać.
Zatem
mamy rząd, który WALCZY z korupcją i przestępczością, mamy KOD, który WALCZY w
obronie prawa. Oprócz tego pojawiło się coś czego nie umiem nazwać, a wabi się
ONR. Oni WALCZĄ także. Ciekaw jestem ilu z nich zna historię ONR z lat II
Rzeczypospolitej? A różnych mniejszych i większych ugrupowań walczących mamy
bez liku.
Po
1989 roku wszyscy słusznym instynktem
kierowani, chcieliśmy odsunąć się jak najdalej od brudnych łap Moskwy.
Chcieliśmy przystąpić do NATO i Unii Europejskiej. To było dla nas
sposobem na bezpieczeństwo i zachowanie tej wolności, która tak nam droga, a o
której kształt wiecznie się kłócimy.
Jesteśmy
teraz częścią Unii. Jej istotnym elementem. Podoba się nam, że nie ma ceł.
Każdy może przekraczać granice praktycznie bez kontroli. Jest wiele udogodnień
i korzyści, które tak spowszedniały, że nawet zapomnieliśmy jak było przedtem.
To także wolność i to nam się podoba. Ale już prawa unijne, uważamy za
narzucane i ograniczające naszą wolność. Bo nie nauczyliśmy się nawet myśleć o
Unii Europejskiej jak o związku państw do którego należymy. Wciąż myślimy
Polska i Unia, my i oni. Ten sposób myślenia dotyczy zarówno entuzjastów Unii
jak i eurosceptyków.
Obmyśliliśmy
sobie, że stworzymy frakcję państw, która co będzie robić? Walczyć o wolność.
Wolność Europy. Bardzo nam się podoba taka mocarstwowa wizja. Domyślnie
przyjmujemy, że to my Polacy będziemy tej grupie przewodzić. Pewnie mamy na to
jakiś glejt od Pana Boga, który jest oczywiście Polakiem.
Tak
wskrzeszamy koncepcję tzw. Międzymorza. Zapominamy, że koncepcja ta upadła
kilkaset lat temu w lesie pod Koźminem. Wrócił do niej w nieco mniejszym
wymiarze Józef Piłsudski. Ale była to racjonalna przymiarka. Porachował szanse,
siły i środki. Być może z żalem, ale zaniechał realizacji. A my teraz malujemy
mapki z Polską od morza do morza i mamy wizje jak po butapremie… Cóż możemy
sobie pomarzyć o Międzymorzu pod berłem Polski. Swoboda tworzenia i głoszenia
idei, to też wolność.
Od kilkudziesięciu lat do Europy
napływają emigranci ze świata arabskiego. W ostatnim czasie to ogromna fala.
Mamy z tym kłopot, choć jeśli ten ruch migracyjny nie da się zatrzymać, to
problem sam się rozwiąże. Dzikie hordy pod hasłami islamu opanują Europę, a
nasz los będzie dużo gorszy niż Wizygotów w VIII wieku. Czas pokaże.
Ale
i tu mamy zagadnienia z wolnością związane. Hamując napływ imigrantów …
ograniczamy ich wolność. Czyż nie? Przecież wolny człowiek ma prawo podróżować
i osiedlać się gdzie chce. Temu nie zaprzeczycie.
To oczywiście ponury żart. Nie dlatego sprzeciwiamy się temu napływowi Syryjczyków, Libańczyków i innych nacji, że chcemy ograniczać ich wolność, ale czujemy, że nasza jest zagrożona. Oni żądają od nas, przystosowania do ich „świętych” reguł. Nie mają zamiaru się podporządkować tym, które obowiązują w krajach do których dotarli. Zatem?
To oczywiście ponury żart. Nie dlatego sprzeciwiamy się temu napływowi Syryjczyków, Libańczyków i innych nacji, że chcemy ograniczać ich wolność, ale czujemy, że nasza jest zagrożona. Oni żądają od nas, przystosowania do ich „świętych” reguł. Nie mają zamiaru się podporządkować tym, które obowiązują w krajach do których dotarli. Zatem?
Może
warto się posłużyć jedną z definicji, a właściwie jej częścią:
„Granicą mojej
wolności jest punkt w którym zaczyna ona ograniczać cudzą wolność”
To
chyba zrozumiałe i nie budzi sprzeciwu? Do prostego porównania odwołałem się
rozmyślając o tym:
Wynajmuję
pokój studentom. Nie mogą hałasować po 22ej bo ja chcę spać. Nie zgadzam się
żeby sikali do zlewu i mam do tego prawo. Ograniczam ich wolność, ale są u mnie
i albo podporządkują się moim zasadom, albo niech „emigrują” dalej. Oni zaś nie
mogą żądać ode mnie żebym nie oglądał TVN,
bo to stacja, która obraża ich ideały. Jeśli ktoś z czytających jest z innej
opcji to TVN może skreślić i wpisać TV Trwam lub właściwie zbliżającą się do
niej TVP.
Pisał
kiedyś jeden brodaty prorok komunizmu:
„Wolność to świadomość
konieczności”
Przyczynił
się do rozszerzenia okropnej zarazy na cały świat, ale to zdanie jakąś
wskazówką jest. Szukajmy tego co w naszym pojęciu jest najistotniejszym
elementem wolności. Uczmy się jej. Przyjmijmy ograniczenia nadrzędne. Usuwajmy
te które są szkodliwe czy niepotrzebne, a pogódźmy z tymi których nie możemy
lub nie powinniśmy łamać. Obyśmy jedne od drugich rozróżnić umieli ...
Jak
pisałem wcześniej, w czasach kiedy tworzyły się i dojrzewały państwa
obywatelskie, Polski nie było. Nadrobienie tych lekcji na których mamy „nieobecny
usprawiedliwiony” wymaga czasu. Możemy nie zdążyć, a może się udać. Czas
pokaże. Nasze obecne spory i kłótnie, dotyczą rzeczy ważnych i błahych. A nasz
zapał marnujemy często na te drugie. Mam wrażenie, że jako społeczeństwo, mamy
taką dojrzałość i świadomość jak Francuzi tydzień po zburzeniu Bastylii. To
chyba ponad 200 lat spóźnienia.
W
ostatniej scenie „Emigrantów” AA wypowiada taką kwestię:
„…bo wolność
będzie prawem, a prawo wolnością. Wszyscy tego chcemy. Wszyscy do tego
zmierzamy. Jeżeli więc mamy jeden cel, jeżeli wszyscy chcemy jednego. To co nam
przeszkadza stworzyć taką dobrą i mądrą wspólnotę?”
Tak
widzę nasze trudne dochodzenie do jakiegoś w miarę uniwersalnego, rozsądnego
zagospodarowania wolności za którą tęskniliśmy. Dziś ją mamy i nadmiar (?)
swobody zamienił nas w niezborny i często nierozumny tłum.
Ot i tyle. Głosowanie nie było zbyt gorące. Trzy eseje otrzymały po 2 głosy, kilka po jednym. Koziołkowe przemyślenie zbyt było koziołkowe, żeby stawać w szranki z profesjonalistami. Ale... warto rozmawiać. Tak bym powiedział, ale to tytuł kabaretowego programu prowadzonego przez pewnego trogloerudytę, więc wyjęzyczę się tak: Wymieniajmy myśli, wygłaszajmy swoje opinie. Pamiętajmy też żeby słuchać co mówią inni, przede wszystkim po to żeby rozumieć co chcą nam przekazać, a nie jedynie po to żeby celnie ripostować. Bo to zły nawyk naszych czasów.
Szanowny panie :)..Widać , że jesteś pan do końca przez tę zbrodniczą odwieczną okupacyjną pasożytniczą opcję watykańską zdominowany :(...TO NIE WMAWIAJ PAN INNYM ŻE JESTEŚ PAN , AZ TAKI WOLNY I ŚWIADOMY :(... Tym bardziej że jesteśmy podstępnie i nielegalnie " ochrzczeni " :( na ten zbrodniczy pogański żydowski " religijny światopogląd " i to bez naszej winy i zgody :(...Tak więc jesteś pan , - jesteśmy tylko i aż bezmyślnymi ( słowiańskimi ) janczarami tego zbrodniczego watykańskiego okupanta::(... MÓWIĄC JESZCZE INACZEJ , TO JESTEŚMY JAK TE TĘPE BEZMYŚLNE ( słowiańskie ) , - BARANY :( ..jamenT :)....
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że czytałem ten komentarz kilka razy i nie daję rady.
OdpowiedzUsuńNie wiem nawet czy odnosi się do tego koziołkowego felietonu. Proszę o pomoc. Autora lub kogokolwiek w zrozumieniu treści. Chyba za trudna dla mnie....