20 lipca 2015

Niemiecka finezja

Choć temat całkiem serio, to tytuł wygląda na żart. 
"Niemiecka finezja", to brzmi jak "rosyjska demokracja" czy "czeska łódź podwodna". Ale postaram się Was przekonać, że coś jednak jest na rzeczy...

20 lipca 1944 i Schwarze Kapelle 

Dziś mija 71 lat od zamachu w Wilczym Szańcu. Zamachów na Hitlera jak twierdzą niektórzy pasjonaci tych zagadnień, było około siedemdziesięciu. Licząc te zrealizowane, udaremnione, czy zaniechane z różnych przyczyn. Nawet jeśli połowa to bajdy to i tak miał ten łajdak szczęście niebywałe. Najgłośniejsze, to chyba zamach w Monachium w 1939 roku i ten w Wolfschanze koło Kętrzyna (Rastenburg). Chyba najbliższy sukcesu, bo tylko Bóg lub diabeł mógł Hitlera ocalić. Który z nich? Chyba po prostu dębowy stół. Skończyło się na kontuzji i całkowicie podartych portkach Adolfa, których Ewa mu chyba nie zacerowała. Teraz jej bieliznę za to gdzieś w Ameryce licytują ... Poważnie !
Ruiny kasyna w Wilczym Szańcu
Wykonawcą bezpośrednim zamachu byli: płk. Stauffenberg i jego adiutant por. Haeften. Dla zainteresowanych szczegółami, dostępne są liczne materiały historyczne i popularne. Udany zamach miał być początkiem błyskawicznej operacji przejęcia kluczowych ośrodków władzy, tak wojskowej jak i cywilnej. Spiskowcy skorzystali tu z gotowego planu Walkiria. Planu opracowanego na wypadek wewnętrznych zamieszek czy buntów w Rzeszy. Dziś często jego nazwa przyjmowana jest błędnie jako kryptonim spisku. Zdarza się to nawet niektórym publicystom.
Tu stał barak w którym wybuchła bomba

Pułkownik Stauffenberg - bohater o wrażliwej duszy?

Claus Philipp Maria Schenk von Stauffenberg urodził się w 1907 roku. Bawarska arystokracja. Rodzina o długiej i dumnej historii. Wiara w budowę wielkich Niemiec i służba w wojsku niemieckim to obowiązek, ale i pasja von Stauffenberga. Przejęcie władzy przez NSDAP pod wodzą Hitlera nie powodowało zmiany tej drogi. Trudno się dziwić w pewnym sensie. Na mocy Traktatu Wersalskiego armia niemiecka sprowadzona została do rozmiaru i formy groteskowej. Zakaz posiadania niektórych rodzajów broni i ograniczenia ilościowe spowodowały, że Reichswehra była klubikiem miłośników wojskowości, urządzających manewry z tekturowymi makietami czołgów na podwoziach rowerowych. Hitler dał im pracę i przywrócił dumę. Mogli go nie lubić? Mogli. Mogli nawet pogardzać jako prostakiem, ale tak czy siak czuli wdzięczność za przywrócenie statusu, który ich satysfakcjonował. 
Na pytanie postawione w 1942 roku, czy należy odsunąć Hitlera od władzy, Stauffenberg odpowiedział:
"Tak! Ale najpierw musimy wygrać wojnę".
Opozycja ilościowo minimalna, istniała w armii od 1935 roku. Pierwszym jak uważam momentem, kiedy mogło dojść do przewrotu było ultimatum w roku 1938. Część generalicji była do tego gotowa, zdając sobie sprawę, że dojść musi do wojny która pogrzebie Niemcy. Traktat Monachijski spowodował, że sprawy potoczyły się inaczej. A Czesi z których uwielbiamy się naigrywać, co uważam za projekcję naszych kompleksów, byli gotowi się bronić i mieli szanse...
Atak na Polskę, nie był jak dziś myślimy przyjęty w Niemczech z radością powszechną. Budził obawy. Dopiero szybki dość sukces i następnie błyskawiczna kampania 1940 roku spowodowała, że Niemcy wręcz oszaleli w uwielbieniu dla Hitlera, przywracającego "wielkie Niemcy". 
Stauffenberg nie był od tego myślenia daleki. Uczestnicząc w wojnie z Polską postrzegał zajęte obszary jako dobre miejsce do kolonizacji, a ludność podbitego kraju jako przydatną siłę roboczą, wspierającą budowę Rzeszy. Z odrazą też pisał o ludności pełnej rasowych mieszańców i zacofanej wobec (w jego pojęciu) wyższego rasowo i kulturowo narodu niemieckiego. 
Dopiero późniejszy bieg wojny przekonał go, że "1000-letnia" III Rzesza nie przetrwa nawet 20 lat, a sposób prowadzenia wojny przez Hitlera doprowadzi Niemcy do ruiny jaką trudno sobie wyobrazić.
Celem spiskowców był pucz wojskowy, rozejm z Aliantami na najkorzystniejszych możliwych do wytargowania warunkach i dalsza wojna z ZSRR. Czy mogło się tak zdarzyć? Dziś lepiej chyba myśleć, że nie. Choć 27 lat wcześniej udał się przecież manewr odwrotny. Zaplombowany wagon wysłali Niemcy do Rosji. Taka "Puszka Pandory" na szynach, której obrzydliwa zawartość dobiła Rosję. Zawarty pokój w Brześciu pozwolił przerzucić niemieckie dywizje ze wschodu na front zachodni. 
Nie pomogło? Ale pomysł był dobry i w 1944 chcieli znów przerzucić dywizje, tyle że eszelony w odwrotnym kierunku by pojechały. 
Zgniatając zapalnik bomby chromą łapką, Stauffenberg nie o milionach zabitych, bestialstwach i niezliczonych zbrodniach niemieckich myślał... Myślał o ratunku dla "wielkich Niemiec". Był niemieckim militarystą i uczniem szkoły Bismarcka czy Hindenburga. W żaden sposób nie da się go umieścić wśród obrońców godności i bytu narodów mordowanych przez hitlerowskie Niemcy. A może jednak szminka?

1000 lat wstydu zamiast tysiącletniej Rzeszy ?

Tak ocenił jeden z niemieckich generałów "dorobek" dogorywającego państwa stworzonego w latach 30-tych przez Hitlera i jego współpracowników przy aktywnym poparciu większości Niemców. Większości która popierała go niemal do końca.
Niemcy nie chcieli i nie chcą chodzić we włosiennicy i posypywać głów popiołem przez wieki. Choć może za to co zrobili należałoby im się to. Dobrze i w sposób przemyślany prowadzą politykę historyczną.

Czyste ręce Wehrmachtu

Powoli i bez wrzawy lansowano już od końca wojny wizerunek armii niemieckiej, jako walczącej w niesprawiedliwej wprawdzie wojnie, ale zgodnie z zasadami. Zbrodni miały dopuszczać się tylko oddziały SS. Że to nieprawda? Wiemy i wiedzą Niemcy, ale trochę to działa.

Nieszczęsne ofiary cywilne

Upamiętnianie zabitych cywilów podczas bombardowań Hamburga, Kassel, Dortmundu nie budzi sprzeciwu, więc ten kierunek też był dobry. Za wielkie bombardowanie Drezna już się niemal wszyscy wstydzimy?.
A czy Warszawa, Wieluń, Rotterdam i Coventry to nazwy wojskowych fortec czy miast !?
A warto przytoczyć liczby. W II Wojnie Światowej zginęło ponad 60 mln ludzi. Cywile państw alianckich to 57% tej liczby. Cywile wszystkich państw Osi to...4%. Jakieś pytania?

Ofiary obozów

Dziś ciągle mówimy o milionach pomordowanych Żydów, bo tego zatuszować się nie da. Ale już nie o tym, że byli oni normalnymi obywatelami krajów w których mieszkali. Polski, Holandii, Francji, Węgier i wszystkich państw do których armia niemiecka dotarła. A o aryjskich obywatelach tych krajów mówi się na marginesie. Może trochę przerysowuję, ale chyba coś w tym jest?

"Dobre" nazewnictwo

Polskę, Belgię, Francję itd. zaatakowała armia niemiecka. Można mówić hitlerowska, bo pod wodzą Hitlera. Prawda ... 
Teraz mówimy wyłącznie: "naziści", zbrodnie "nazistowskie". Jeśli powiemy "niemieckie wojska hitlerowskie" jeszcze ujdzie, ale jeśli krótko: "Niemcy", to już niemal przyjmowane jest jak nietakt. A przecież ci "naziści" mieli jednak narodowość. I taki napis na obelisku w miejscu zamachu także brzmi zgodnie z tendencją:

"Dla upamiętnienia ruchu oporu przeciw narodowemu socjalizmowi"


Nie piszę tego wszystkiego żeby wzywać do odwetu na Niemcach, bo to ani potrzebne, ani mądre. Przyglądam się tylko jak wyciągnęli wnioski i wybrnęli z położenia narodu przeklętego przez wszystkich. I dziś dzięki tym ich przemyślanym staraniom nie patrzymy na nich z nienawiścią. I słusznie. Zatem odpowiedzcie mi:
Istnieje tytułowa "niemiecka finezja"?
A co z płk. von Stauffenbergiem? Dajmy im budować jego wizerunek jako przeciwnika zbrodni i haniebnego postępowania Niemców z lat II Wojny Światowej. Niech będzie nawet bohaterem. Bo przecież na odtrutkę, kogoś ci nieszczęśni Niemcy na pozytywnego bohatera tych czasów, które ich napiętnowały na zawsze, wykreować muszą. Poszukiwanie innych kandydatów na herosów, przeciwstawiających się ówczesnemu systemowi byłoby trudne, bardzo trudne ...