30 stycznia 2015

"Wilhelm Gustloff" i koziołkowa teoria przypadku

Dzisiaj mija dokładnie 70 lat od zatopienia niemieckiego transportowca MS Wilhelm Gustloff , kilkanaście mil na północ od Łeby
MS Wilhelm Gustloff (fotografia przedwojenna)
Wiele wojennych tragedii pochłonęło niezliczoną liczbę ofiar. Ta jest dość szczególna, z racji ich liczby. Rośnie także zbiór legend tworzonych z czasem, a opartych na prawdziwych i nieprawdziwych zdarzeniach związanych z zatopieniem Gustloffa. Jest to też podstawa do koziołkowych rozmyślań o przypadku który decyduje o losie: świata, narodów, grup ludzi i pojedynczego człowieka. Zawsze? Często? Czasem?

Ani katastrofa, ani zbrodnia wojenna

S-13
MS Wilhelm Gustloff został trafiony trzema torpedami wystrzelonymi z okrętu podwodnego S-13, 30 stycznia 1945 r. o godzinie 21.16. Tonął nieco ponad godzinę. Liczby osób znajdujących się na statku ustalić się nie da. Wiarygodna i w miarę dokładna liczba to członkowie załogi, kadeci floty podwodnej (II U-boot Lehrdivision), kobiety z pomocniczej służby Kriegsmarine oraz ewakuowani ranni żołnierze. Łącznie ponad 1600 osób. Znacznie większą grupę stanowili uciekinierzy, głównie cywilni. I tu rachunki się kończą, bo od pewnego momentu na statek wchodzili ludzie spoza zatwierdzonej listy pasażerów. Ilu ich było nikt nam nie powie. W porcie były tłumy, których już żadną metodą okiełznać się nie dało. Strach przed nadciągającą armią radziecką był przemożny. Jak dziś wiemy, słuszny. Zapamiętane na wieki dzikie hordy Atylli mogłyby się wiele od czerwonoarmistów nauczyć.
Po zatonięciu statku uratowano 1215 osób. Ostatnim uratowanym było niemowlę znalezione w szalupie około godziny czwartej rano. Zginęło zatem według różnych szacunków od 6 do 8 tysięcy ludzi. Dziś często podaje się liczbę 10.000 bo medialnie "lepiej" wygląda.
Mimo, że lwia część ofiar to cywile, w tym kobiety i dzieci, zatopienie Gustloff'a było zgodne z prawem wojennym. Straszne to zdarzenie, ale nie zbrodnia
Często określane jest jako katastrofa. Dlaczego, nie wiem. O dwóch katastrofach napisałem czas jakiś temu, przy okazji innej rocznicy:
Gustloff nie uległ katastrofie! Katastrofa jest wielkim wypadkiem losowym. Gustloff zatonął wskutek świadomych działań strony przeciwnej. Choć pewna losowość tu wystąpiła.
Kpt. Aleksander Marinesko vel Marinescu

Seria przypadków czy wszechmocna władza przeznaczenia ?

Żeby S-13 spotkał swoją ofiarę we wczesnych godzinach wieczornych i po dwugodzinnym pościgu zatopił, ich drogi musiały się przeciąć w czasie i przestrzeni. Bałtyk to nie ocean, ale wymiarami nie przypomina jednak basenu pływackiego i przy fatalnej pogodzie trudno o takie spotkanie...
  • S-13 wyszedł z portu w Turku z dwudniowym opóźnieniem. Powodem było "zagubienie" dowódcy. Kapitan A.Marinesko spędzał wydłużonego Sylwestra w łóżku pewnej szwedzkiej właścicielki hotelu lub jak krócej określają inne źródła: w burdelu. Odnaleziony przez załogę i doprowadzony do jakiej takiej trzeźwości wyruszył spóźniony na patrol. Gdyby wrócił z niczym czekał go sąd wojskowy w wydaniu sowieckim
  • Na własną rękę zmienił rejon poszukiwań nie zawiadamiając na wszelki wypadek dowództwa
  • MS Gustloff wyszedł z portu z opóźnieniem. Były trudności z uporządkowaniem bałaganu na przepełnionym statku, a także konieczna pomoc pogłębiarki
  • W okolicach Helu oczekiwano na eskortę, która nie przybyła, ale to spowodowało kolejne przesunięcie czasowe
  • Koniec końców Gustloff wyruszył w towarzystwie jednego torpedowca, który ochronę stanowił raczej iluzoryczną
  • Można było wybrać dwie trasy do Kilonii. Pierwsza dalsza od brzegu, ale wolna od min narażała jednak statek na atak radzieckich okrętów podwodnych. Druga blisko brzegu, wąskim torem między polami minowymi, uznana została za bezpieczniejszą. Tę drugą wybrali Niemcy
  • Konsekwencją wyboru trasy był brak możliwości zygzakowania, które nie gwarantowałoby ochrony przed atakiem torpedowym, ale jednak czyniłoby go trudniejszym
  • Statek był całkowicie zaciemniony, ale w obawie przed kolizją włączono na pewien czas światła pozycyjne. Dzięki nim zauważono cel na S-13, choć hydroakustyk namierzył jego przybliżoną pozycję już wcześniej
Tych zbiegów okoliczności większych i mniejszych, które wyznaczyły spotkanie "myśliwego i zwierzyny" pewnie było więcej. Zmiana któregokolwiek z nich zmieniłaby historię, a z pewnością życiorysy wielu ludzi. 

Co zatem decyduje o zaistnieniu lub przebiegu wielkich i ważnych oraz małych błahych wydarzeń? 
Ślepy bezosobowy los czy "ręka Boga" ?
Ktoś wie?