22 lipca 2014

Dlaczego lubię propagandę i jaką?

Spojrzenie "stalowych" oczu Gibsona...BEZCENNE
Mamy rok 2002. Wchodzę do biura w Straszynie i jak często, wizytę u moich kolegów zaczynamy od wspólnej kawy, ploteczek, wymiany ciekawostek ostatnich dni. Nasze "posłannictwo" czyli pomnażanie chwały trójramiennej srebrnej gwiazdy... odkładając na później.
Pochwaliłem się, że w sobotę obejrzałem film Byliśmy żołnierzami z M.Gibsonem. Bardzo mi się podobał, choćby z racji odtwórcy roli głównej, którego lubię. Koledzy, którzy film także widzieli, przyznali, że fajne kino, warte obejrzenia. Ot byłoby i wszystko gdyby nie Michał, który często miewa refleksje, rzucające dodatkowe światło na różne sprawy.


- Film w porządku, ale czy nie zauważacie, że w sensie propagandowym to ta sama półka co gigantyczne produkcje Mosfilmu o tzw. Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej?
Stwierdzenie tak celne, że nas poraziło. Czemu nikt z nas nie zauważał (?) tego mimo, że jest to widoczne po takim "wskazaniu palcem" jak na dłoni?
Myślałem o tym wiele razy przy okazji tego i innych filmów. Stwierdziłem, że nie przeszkadza mi propaganda, a nawet manipulacja jeśli wiedzie w tą stronę, która jest mi bliska, racjonalnie lub uczuciowo. Czy to źle?

Filmy "wietnamskie" i samobiczowanie amerykańskie


Wspomniany na wstępie film być może ustępuje walorami artystycznymi, a z pewnością popularnością takim produkcjom jak Łowca jeleni, Pluton, Czas apokalipsy. Technicznie jest perfekcyjny, ale możliwości w tym zakresie od czasu choćby Czasu apokalipsy pogalopowały jak Karino. Nie w tym rzecz najważniejsza. Niczego nie ujmując poprzednim filmom, były one przesycone samooskarżeniem o wojnę, która zabrała spokój i życie 3 milionom ludzi, w tym 2/3 to... ludność cywilna.
Wojna to coś podłego, obrzydliwego i nie ma tzw. "dobrych wojen". No...podobno są sprawiedliwe i niesprawiedliwe. Ale fakt, że amerykanie w krótkim czasie zaczęli obwiniać o wojnę w Wietnamie najpierw rząd, a później własnych żołnierzy jest wstydem. Na skutek słusznych lub niesłusznych decyzji, USA posłało swoją armię do kraju, którego statystyczny Amerykanin nie umiał znaleźć na mapie to jedna sprawa. Ale lojalność obywateli wobec własnych żołnierzy i szacunek dla nich, powinny być ponad rozważaniem o słuszności wejścia w konflikt. Tymczasem sami tych żołnierzy zaczęli traktować jak zbrodniarzy. Oczywiście nie wszyscy, ale różnej maści lewackie czy anarchizujące grupy stały się liczne i głośne. Zwykle zresztą głupota więcej hałasu robi niż rozsądek. Nie bez znaczenia jest tu też bezpośrednia czy pośrednia akcja propagandowa sowiecka. Ameryka to zdaniem wielu wspaniały kraj, ale społeczeństwo naiwne, a może infantylne. Zrozumienie politycznej potrzeby interwencji w Korei, a później w Wietnamie to dla statystycznego Amerykanina to, czym dla mnie ... 2,30 w skoku wzwyż.
Naklejka ...
W ten nurt protestu i pogardy, włączyło się kilka znanych postaci z niejaką Jane F. na czele. Jej zaangażowanie dorównujące niemal jej głupocie przyniosło wiele złego. Być przeciw wojnie to jedno, a działać na szkodę własnej armii i kraju to rzecz zupełnie inna.
... i jej prawidłowe użycie
Ojciec wspomnianej Hanoi Jane czy raczej... Hanoi Bitch, słynny i świetny aktor, publicznie potępił jej przestępcze i podłe działania. Choć nigdy nie została za nie sądownie ukarana... Mało tego, do dziś cieszy się popularnością, a mało kto pamięta, że była "reklamówką" naszych kontraktowych wyborów 1989. Cóż, w gorączce przygotowań, może nikt nie zastanowił się kim (raczej CZYM) ona rzeczywiście jest.

Jeśli chcecie poczytać o jej "wyczynach" polecam solidnie pisany i interesujący blog:



Zgoła odmienną reakcję wywołała postawa najsłynniejszego "kowboja" świata J.Wayne'a, który nie tylko nakręcił film Zielone berety, próbujący uświadomić pseudopacyfistom ciężką służbę żołnierzy w Wietnamie, ale także odwiedzał oddziały w strefie przyfrontowej. PRLowskie gazety też mieszały go z błotem nazywając faszystą....


 

 

 

 

Otrzeźwienie 

 

Kiedy po irackiej inwazji na Kuwejt, amerykańska armia zaatakowała z morza powietrza i lądu wszyscy wstrzymali oddech. Pamiętam przemówienie G.Buscha (..."oni nie zdają sobie sprawy z kim zadarli"...)

Operacja przygotowana perfekcyjnie. Technika i piorunujące uderzenia. Według oficjalnych danych zginęło 250-400 ludzi (USA i sprzymierzonych). Determinacja wielu żołnierzy przywróciła blask armii amerykańskiej, skutecznie przez lata szkalowanej

I tu nie powstrzymam się od przytoczenia pewnej historyjki, podobno prawdziwej, pokazującej zaangażowanie i zapał żołnierzy:
Pewien pilot śmigłowca, transportował zaopatrzenie dla swoich kolegów na trudny i niedostępny odcinek, od kilku dni śpiąc po 2-3 godziny. Jego dowódca dowiedziawszy się o tym, wysłał swojego adiutanta, aby ten zakazał mu pracy ponad ludzkie możliwości.
Po powrocie:
- Przekazał mu pan mój rozkaz?
- Yes sir !
- I co powiedział?
- ...że może go pan....pocałować w kutasa
Pułkownik zadumał się...
- Proszę przygotować dokumenty potrzebne do odznaczenia!

Wielki sukces obudził dumę Amerykanów. Pod koniec wojny pojawiły się przed amerykańskimi domami żółte wstążki na drzewach. Symbol wsparcia żołnierzy i oczekiwania na ich szczęśliwy powrót. Tandetne? Ale chyba dobry to zwrot w myśleniu...?

A my i nasze spojrzenie na własną armię? 

Po niemal 50-letniej przerwie odzyskaliśmy własną armię i sam ten fakt cieszy nas wszystkich, a w każdym razie powinien. Polscy żołnierze i oficerowie, którzy służyli w formacji nazywanej LWP, jeśli byli porządnymi ludźmi musieli borykać się z wieloma podłościami i rozterkami. Niektórzy się zeszmacili, ale chyba większość utrzymała przyzwoitość do tego stopnia, że nawet w mrocznym PRL-u, żołnierze byli szanowani. Nie doszło na szczęście do wojny w której walczyliby w imię czerwonych idei.

Więc jak i co myślimy o polskim wojsku w niepodległej Polsce?

Zwykle lubimy narzekać, więc i na wojsko narzekamy. Albo, że wielki to i niepotrzebny wydatek, albo że za słabe i marnie uzbrojone. Znam takich którzy w swojej logice potrafią te dwa zarzuty ze sobą łączyć...
Bezsens organizacyjny formacji LWP i panujące tam chore relacje na moje szczęście znam tylko z opowiadań i kabaretu pod nazwą Studium Wojskowe PG z płk. Zdzisławem S. i paroma innymi. Myślę, że nasze wojsko i formacje PRLu mają się do siebie tak jak tamta smutna epoka i dzisiejsze czasy. Świetnie raczej nie jest ale skok jak z lepianki do domku z ogródkiem.
Dziś kiedy dwa sąsiednie nam kraje prowadzą otwartą wojnę, chyba każdy częściej myśli o naszej armii i jej możliwościach w razie potrzeby. Może nawet ci najbardziej i wiecznie niezadowoleni, chętnie by się opodatkowali na rzecz dozbrojenia...

A jak filmy pokazują nasze wojsko?

Kroll (1991)
Debiut i jednocześnie film dyplomowy Pasikowskiego. Otworzył serię filmów gdzie w dialogach lecą "kurwy" nieustannie, co wówczas raziło, potem spowszedniało. Dziś popadliśmy w kolejne dziwactwo. W dialogach wulgarne wyrażenia są wygłuszane, co drażni czasem wręcz przeszkadzając w oglądaniu. Albo nie puszczajmy filmu, bo jego słownictwo jest nie do przyjęcia, albo puszczajmy z ostrzeżeniem o dialogach, które mogą gorszyć. Ale do rzeczy. 
Fabuła, to niezbyt wyszukana historia obyczajowa, ale z ciekawymi i zaskakującymi zwrotami akcji. Toczy się na pograniczu wojska i świata cywilnego. Obraz wojska jest dość przygnębiający. Oficerowie nie ocknęli się jeszcze z koszmarnego snu PRL-u. Radzą sobie metodami z ledwie co zamkniętej epoki. Tolerują, a wręcz sprzyjają gnębieniu żołnierzy młodszych. Bo wygodny to dla nich mechanizm, zastępujący normalny dozór i dyscyplinę. Sprzętu widzimy w filmie niewiele, ale biednie tu i obraz raczej żałosny. Film głośno komentowany, wzbudził podobno oburzenie wśród ówczesnej kadry oficerskiej.

Samowolka (1993)
Film Falka to drastyczny obraz patologii koszarowego życia. Zjawisko tzw. fali oglądane tu, może przekonać, że wojsko w tej postaci to chory świat, a użyteczność takiej armii jest zerowa. Obraz smutny, skutecznie chyba zniechęcający do wojska w formie, którą odziedziczyliśmy po LWP.
 
Demony wojny (1998)
Siedem lat po Kroll'u ten sam reżyser pokazuje nam już inny obraz armii. Czekamy na wejście do NATO i WP bliskie jest już przekształcenia w zawodowców. Na wojnę w Jugosławii trafiają wyselekcjonowani ochotnicy. Sprzęt nadal "Sdiełano w SSSR", ale żołnierze wyglądają już lepiej. Różne postawy, dla dobra dramaturgii przerysowane, zyskują sympatię widza. I oglądając możemy już bez zażenowania takie wojsko z własnym krajem utożsamiać. Film pokazuje ciekawy fakt o którym wszyscy wiemy, a hipokryzja powoduje, że staramy się o nim nie pamiętać. Jeśli jakakolwiek armia wysyła swoje oddziały na teren objęty wojną, to nawet jeśli je nazywa siłami pokojowymi, rozjemczymi, stabilizacyjnymi to i tak są to jednostki bojowe i wcześniej czy później biorą udział w walce... Zabijają i giną.
- Człowieku ! Dlaczego mam zabić trzech ludzi ?!
- Są najbliżej, w tamtych pan nie trafi.
(Rzeczowe podejście plut. Cichego)
Przyznam, że film ten lubię z racji aktorów, dobrej gry, emocjonującej akcji. Nie przeszkadza mi, że fabuła pewnie naciągana. To film, a nie rekonstrukcja wydarzeń. 
A to, że mjr Keller, zamiast przemawiać językiem literackim wydaje jasną komendę:
Rozproszyć się ! Kurwa !! Ognia !!!
Nie oburza mnie, wydaje się w takich scenach naturalne. Tam gdzie ma to uzasadnienie i wymaga tego realizm, słów odległych od literatury pięknej użyć należy. Najwyżej napiszecie w komentarzach o braku kultury koziołka... Trudno !
"Ludzie, którzy lękają się mocniejszych wyrażeń, są tchórzami, bo naga rzeczywistość ich przeraża, a tacy właśnie słabi ludzie są największymi szkodnikami kultury i charakteru. Tacy wychowaliby naród jako gromadę przeczulonych człowieczków, masturbantów fałszywej kultury w rodzaju św. Alojzego, o którym powiedziano w księdze mnicha Eustachego, że gdy św. Alojzy usłyszał, jak mąż jeden z wielkim hukiem wypuścił wiatry, rozpłakał się i w modlitwie dopiero znalazł ukojenie."
/Przygody dobrego wojaka Szwejka/

Misja Afganistan (2012)
Serial fabularny stawiający sobie za cel pokazanie warunków służby na trudnej misji. Mamy wachlarz osobowości, ciekawe wątki. Dobra obsada i moim zdaniem dobra gra aktorska. Małaszyński świetnie wyglądał w mundurze Abwehry w innym serialu, ale tu w naszym mundurze też się dobrze prezentuje.  Jeśli chodzi o ten wizualny aspekt to Ilona Ostrowska w mundurze jest równie urocza jak w innych rolach. W jednej ze scen... nie wiem czy potrzebnej, munduru tego pozbywa się gwałtownie i całkowicie.
por. Winnicka (Ilona Ostrowska)
W tym serialu możemy obserwować polskich żołnierzy z porządnym wyposażeniem i korzystających z najnowszej dostępnej techniki. Mamy spory między żołnierzami, ale i solidarność w trudnych momentach. Szlachetność. Czy obraz jest prawdziwy? Oddaje rzeczywistość? Nie wiem, ale ja tak chcę widzieć polskie wojsko! 
 Wszak to koziołkowe myśli i koziołkowa wizja świata !





2 komentarze:

  1. Piotruś zgadzam się z toba w zupełności , ta pierdolona polityczna poprawność potrafi spiepszyć wszystkie wartości . Super

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak widzę łącznie z wartością jaką jest umiejętność budowania zdań. Cóż, nie usuwam, bo nie cenzuruje Waszych wypowiedzi.

    OdpowiedzUsuń

Każdego zapraszam do uwag i dyskusji. Także tych którzy chcą pozostać anonimowi.