20 września 2013

Nazwy, ich zmiany i figle z tym związane

Po roku 1989 masowo zmieniano nazwy ulic, placów. Słusznie, bo jeśli mielibyśmy zostawiać tabliczki z nazwiskami bandytów rodzaju Nowotki, Kniewskiego czy Rutkowskiego, lub też zdrajców - Świerczewskiego i Berlinga, to właściwie Grunwaldzka w Gdańsku mogłaby się nadal nazywać Adolf Hitler Strasse, a 10 Lutego w Gdyni Herman Goering Strasse. Chyba równie obrzydliwe?

 

Jan Paweł II liderem

W każdym mieście mamy ulice, aleje czy place, nazwane imieniem tego jednego z najpopularniejszych chyba Polaków na świecie. Pewnie drugie miejsce pod względem ilości ulic, którym patronuje, ma prymas Stefan Wyszyński. 
W Warszawie dawną ulicę Marchlewskiego przemianowano na al. Jana Pawła II. Firma w której pracowałem miała tam do 2005 roku siedzibę. Powszechnym wśród nas było następujące określenie adresu: "al. Jana Pawła... Marchlewskiego"
Podobnie żartują sobie mieszkańcy Gdyni. Stację SKM Gdynia Wzgórze Nowotki obecnie Wzgórze Św. Maksymiliana nazywają... "Wzgórze Św. ... Marcelego".

eNKaWuDziście się udało ?

W Gdańsku w 1945 r. wszystkie ulice otrzymały nazwy polskie. I tak mieliśmy, na krótko niestety, ulicę Lisa - Kuli 
"Otwórzcie złotą księgę gdzie bohaterów spis,
a pierwszy na tej liście, pułkownik Kula - Lis"
Po krótkim czasie, dzielnego pułkownika zastąpiła kreowana przez komunistów na patriotkę, niejaka Hanka Sawicka.
W tym samym czasie, czyli na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych jedną z ulic we Wrzeszczu nazwano na cześć oficera NKWD działającego w Gdańsku. Stopnia nie pamiętam, ale nazywał się Jesjonow. Zatem ulica Jesjonowa. Szalenie "godny" ten patron ulicy zginął w bliżej nieznanych okolicznościach w roku 1946. Ja mu świeczki nie zapalę. Po roku 56 i pewnej "odwilży", kiedy to już mieszkańcy Katowic nie musieli się wstydzić czasowej nazwy swojego miasta i na Jesjonowa przyszedł czas. Ponieważ nieodległe ulice miały nazwy Sosnowa i Topolowa, ulicę bandyty z NKWD przemianowano na Jesionową. Zatem kto o tym wie, ten idąc przez Wrzeszcz o Jesjonowie sobie pomyśli. Ja mam milsze wspomnienia. Na tej ulicy pod numerem 5 mieszkał mój serdeczny szkolny kolega zwany Dżumą i byłem częstym gościem w domu jego rodziców.
W pewnym sensie przetrwał też patronat Marksa. Chcący czy niechcący, stał się patronem komunistycznej zarazy, a przez lata PRL miał swoją ulicę w Gdańsku. Od wielu lat ta arteria między Wrzeszczem, a Brzeźnem nosi imię generała Józefa Hallera. Do dziś często mówimy "Marksa", mimo, że ten brodaty oszołom nie jest wart pamięci. Ot przyzwyczajenie...


Ale i ksiądz miał szczęście

Kiedy przyjechałem w 1979 r. do Gdańska, we Wrzeszczu był pl. Komorowskiego (chyba nawet bez pierwszej litery imienia). Codziennie przejeżdżałem przez ten plac tramwajem w drodze do szkoły. Kim był ów Komorowski nie wiedziałem. Na szczęście komuniści też nie i tak nazwa uchowała się od 1945 r.. Po odzyskaniu niepodległości na tabliczkach dopisano "Ks. B." i teraz wszystko jest jak należy. Mamy plac imienia ks. Bronisława Komorowskiego, który w przedwojennej historii Gdańska zapisał się przyzwoicie.


O krok od kompromitacji

W pewnym pięknym i lubianym przeze mnie mieście zachodniej Polski, radni przy zmianach wstydliwych nazw ulic, postanowili oddać szacunek naszym żołnierzom walczącym o Monte Cassino. Uchwalono jednogłośnie, co zrozumiałe. Wykonano kilkadziesiąt tablic z nazwą. Na szczęście w dniu kiedy tablice miały być umieszczone, ktoś przytomny zastanowił się... Napis brzmiał:
 "ul. Obrońców Monte Cassino".
Do kompromitacji nie doszło i z pewnym opóźnieniem ulica oznakowana została jak należy.



W Kamieńcu Ząbkowickim czas się zatrzymał...

Mała miejscowość na Dolnym Śląsku. Znana z pięknego niegdyś zamku, którego nie zmogły nawet starania dzikiej Armii Czerwonej. Zniszczony został przez nas, a szkoda. Ponura to, choć ciekawa historia, która warta jest osobnej opowieści.
W miejscowości tej jest niewielkie osiedle, którego plan na tablicy przy parkingu zauważyłem i... zbaraniałem. Zobaczcie sami:
Może trochę wstyd, ale za to jak śmiesznie.
Takich śmiesznostek i ciekawostek związanych z wydawałoby się prostym zadaniem jak zmiany nazw jest wiele. Może ktoś z Was dopisze znaną sobie i ważną lub zabawną historyjkę? Zapraszam...


Co koziołek myśli o nazwach ulic ?

Najlepiej wybierać nazwy związane z wydarzeniami czy postaciami z dalszej historii. Bo ich pozytywny wizerunek, zasłużenie czy nie, już nie ulegnie zmianie. Można też pójść po linii najmniejszego oporu i wybierać nazwy ulic neutralne, jak na przykład: Leśna, Słoneczna, Krakowska, Wilcza, Rysia... STOP !!! Bo jak zajmiemy się nazwami zwierząt, to co będzie jak pojawi się ulica Kacza ?
Nie jest też fortunne wybieranie nazw o skomplikowanej pisowni, a bywają związane z nią pocieszne anegdotki:
Jerzego Waldorffa zaprosił na spotkanie, kolega mieszkający przy ul. Dubois. Dzwoniąc do niego uprzedził:
- Jak będziesz mówił taksówkarzowi dokąd jedziesz, mów tak jak się pisze bo inaczej nie zrozumie.
Waldorff usłuchał rady i wsiadając do taksówki powiedział:
- Proszę na ulicę DUBOJIS
Taksówkarz skinął głową, dowiózł dystyngowanego pasażera najkrótszą drogą na miejsce. Rozliczając się, kierowca mocno speszony powiedział:
- Bardzo przepraszam, że tak szacownej osobie zwrócę uwagę... Ale nie mówi się DUBOJIS tylko DIBUA...