13 sierpnia 2013

"Tajemnica Westerplatte" upadek drugiego mitu...

Ten tytułowy "drugi mit" upadł w ciszy, bo trochę jest jak w znanej sztuce "Wiele hałasu o nic".
Na początek jednak złożę samokrytykę:
O rzeczywistym przebiegu upartej obrony placówki Westerplatte, wiedziałem dość dużo już od połowy lat 80-tych. Wtedy jako młody chłopak odczuwałem pewne rozczarowanie, bo wolałem myśleć o tym boju, jako o 7-dniowej nieustannej wymianie ognia, spiżowych bohaterach i tysiącach zabitych agresorów. Osiemnastolatkowi wychowanemu w szacunku dla bohaterów i przekonanemu, że kiedyś niepodległość odzyskamy w jakiejś krwawej i heroicznej walce, można chyba(?) to wybaczyć. Na dodatek mam naturę tchórza, podziwiam zatem ponad wszystko tych których los zmusił do wykazania się odwagą. Tak, zmusił. Bo nikomu nie życzę, aby musiał stawać w sytuacji takiej jaką los ofiarował Westerplatczykom, ułanom płk. Masztalerza czy spadochroniarzom  gen.Sosabowskiego.
W 2006 roku, w malowniczym pałacyku w Wąsowie, który już raz przywoływałem w jednym ze wspomnień, doszło do krótkiej rozmowy. Mój kolega, z którym kilka lat współpracy mnie łączy, spytał czy wiem jak wyglądała kwestia dowództwa obrony Westerplatte? Powiedziałem stanowczo, że nie ma sensu burzyć legendy i wywlekanie prawdy nikomu nie jest potrzebne. Nie mam pojęcia dlaczego tak uważałem! Może był o jeden most... sorry, kieliszek za daleko. Dodatkowo, moją ówczesną opinię kompromituje fakt, że Olo, był wówczas absolwentem historii, a dziś ma w tej dyscyplinie doktorat. Dysproporcja fachowości spojrzenia... miażdżąca.
Po 200 latach, z Sommosierrą kojarzymy wyłącznie Kozietulskiego, a nikomu to nie przeszkadza i pewnie tak zostanie. W ten prosty sposób myślałem też o stworzonym obrazie majora Sucharskiego. Mea culpa...


Druga "bitwa" o Westerplatte



Paweł Chochlew absolwent PWSTiF w Łodzi, podjął się realizacji filmu "Tajemnica Westerplatte". O 7 dniach walki naszej załogi, w obronie Wojskowej Składnicy Tranzytowej. Film miał być ukończony w takim czasie, aby jego premiera odbyła się w 70 rocznicę wybuchu wojny. Zanim rozpoczęły się zdjęcia, rozpętała się burza i histeria, której powody trudne są do pojęcia. Oskarżano film o antypolskie zabarwienie, poniżanie obrońców Westerplatte, szarganie świętości narodowych, deprecjonowanie bohaterów kampanii wrześniowej itp. 
Efektem było wstrzymanie dotacji, perturbacje przy realizacji filmu i nawet nie szum, a wręcz jazgot w mediach. I powiem Wam, że to ostatnie ma swoje plusy. Może dzięki temu wielu ludzi, niezbyt zainteresowanych historią, zainteresowało się epizodem obrony Westerplatte i sięgnęło do książek. Polecam "Westerplatte - w obronie prawdy" Mariusza Borowiaka. Książka "nudna", ale stanowiąca zbiór dokumentów i relacji obrazujących przebieg wydarzeń.


Premiera i cisza ....

Film Chochlewa pomimo wielu trudności doczekał się realizacji i premiery w lutym tego roku. Przyznam, że bardzo na tę premierę czekałem. Los bywa wredny. Złamana noga uwięziła mnie w domu. Wszak z zagipsowanym kulasem i w gaciach od piżamy do kina wybrać się nie godzi! Śledziłem recenzje i wypowiedzi. Ale jestem nieufny... Póki sam nie zobaczę, nie uwierzę. Piotr czy Tomasz, ważne, że niewierny. 
Kilka dni temu obejrzałem film. Dwa razy uważnie w całości i dwa razy prześledziłem fragmenty, które uważałem za ważące dla dramaturgii filmu. I już wiem czemu po premierze nie powrócił jazgot i nawoływanie do linczu nad jego autorami.
Bo nie ma w filmie "Tajemnica Westerplatte" 
NICZEGO (!!!) 
o czym mówili jego przeciwnicy, podczas realizacji. 
I to jest tytułowy upadek drugiego mitu Westerplatte. Cieszę się ! I chyba cieszy się każdy wspominający z należnym szacunkiem dzielnych obrońców Westerplatte.
To jest fabularny obraz siedmiu dni dramatycznych przeżyć załogi Westerplatte. Scenarzysta i reżyser w jednej osobie, chciał pokazać przeżycia pojedynczych członków załogi i grozę dotyczącą całej "Załogi śmierci". Tak jak je sobie wyobraża. Ciskajcie we mnie kamienie... uważam, że mu się udało.

Sucharski kontra(?) Dąbrowski

W filmie "Tajemnica Westerplatte", mjr. Henryk Sucharski to postawa zachowawcza. Uważa, za nadrzędne wykonanie rozkazu i oszczędzanie życia oddanych mu pod komendę żołnierzy. Kapitan Franciszek "Kuba" Dąbrowski to uosobienie determinacji, fachowości i gotowość do najefektywniejszej walki w danych warunkach. Obaj mają swoje racje. Obaj mają charakter i wyrazistą osobowość.
Chochlew, oddał obu oficerom szacunek. Sucharski, wiedząc o tym, że pomoc jest niemożliwa, myśli o jak najmniejszych stratach. Dąbrowski, nie znając realiów w skali globalnej, robi wszystko aby podlegli mu obrońcy byli jak najbardziej skuteczni. Dziś z perspektywy czasu zdecydowanie zbyt łatwo przyznajemy słuszność jednemu lub drugiemu. Głównym wątkiem ekranizacji jest konflikt pomiędzy komendantem, a dowódcą kompanii wartowniczej, ale ujęty z wielu różnych stron. Rację jednemu z nich ma przyznać widz, ... jeśli uważa, że musi.  Ja rację tą przyznaję obu, ale i Sucharskiego i Dąbrowskiego w kwestii decyzji oceniam. Po swojemu. Zdając sobie sprawę, że to łatwe dziś, po latach, na chłodno, siedząc w fotelu.

Major Henryk Sucharski

Wiedział od pułkownika Sobocińskiego, że pomoc nie nadejdzie. Oficerskim słowem zapewnił, że nie wyjawi tego nikomu z podkomendnych. Chodziło o zachowanie morale. Rozkaz zobowiązywał go do utrzymania placówki przez 12 godzin. Po 12 godzinach miał podjąć decyzję według własnej oceny sytuacji. I tu może zabrakło mu stanowczości. Może powinien wydać rozkaz kapitulacji wieczorem 1.IX ? Nie byłoby legendy i wielkiego przykładu męstwa obrońców. Ale przeżyłoby o kilku więcej żołnierzy.

 

 

Kapitan Franciszek "Kuba" Dąbrowski

Po nalocie Sztukasów, kiedy Sucharski rozpoczął przygotowania do poddania. Według niemożliwej dziś do sprawdzenia wersji, nawet polecił wywieszenie białej flagi, Dąbrowski sprzeciwił się swojemu dowódcy i faktycznie przejął komendę. Taka niesubordynacja, w szczególnych okolicznościach, jest w regulaminach wojskowych dopuszczalna. Czym się kierował? Zapałem bojowym i przekonaniem, że każdy opór wiąże nieprzyjaciela. Że choć minęło nie 12, a 36 godzin, to wytrwać należy bo nadejście pomocy jest kwestią czasu. Złamał rozkaz, a właściwie przeciwstawił się mu, z pewnością ze szlachetnych pobudek. Niepisane prawo wojny mówi jednoznacznie. Jeśli złamanie rozkazu przynosi sukces, łamiący ten rozkaz otrzymuje Virtuti. Jeśli przynosi klęskę, oznacza to dla delikwenta pluton egzekucyjny. Tak by się stało w wypadku kpt. F. Dąbrowskiego gdyby po upartej obronie zginęło nie 15, a 50 żołnierzy. Według wspomnień wielu Westerplatczyków to Dąbrowski był tym, który podtrzymywał wiarę w sens walki i jego uznają za swojego dowódcę. Chyba ich ocena, choć subiektywna, ma wielką wagę. Można przypuszczać, czytając wypowiedzi członków załogi, że bez stanowczości i determinacji kapitana Dąbrowskiego, Westerplatte nie utrzymałoby się tak długo.
Choć głos to tych, którzy przeżyli... A tych 15?
Przypomina mi się sytuacja po szarży lekkiej kawalerii na miasto Beer Szeba w 1917. Adjutant meldując dowódcy o sukcesie kawalerzystów ANZAC, mówi:
- Panie pułkowniku, to cud! Miasto zdobyte, a w szarży zginęło tylko 80 żołnierzy !
- Tak... cud. Ale nie dla tych 80 - odpowiada płk. E.Allenby.


 "Tajemnica Westerplatte"  
(ocena wyłącznie koziołkowa)

Obejrzyjcie sami i odpowiedzcie sobie na pytanie, czy film wart jest obejrzenia. Ja uważam, że tak. Pokazuje wojnę w jej przerażającej i jedynie prawdziwej wstrętnej postaci. Samotność, strach, nadzieje i załamania. Nie ma tu zbyt wielu scen gdzie flaki i krew bryzgają i słusznie. Początkujący reżyser i scenarzysta ustrzegł się tego dość taniego efektu. Cały film jest w dość szarawych barwach i mrocznych. W sensie dosłownym - wizualnym także. Wszystko i wszyscy pokryci pyłem i kurzem, a nie jak chłopcy malowani na paradzie. W żadnym momencie nie miałem wrażenia, że fabularna wizja Chochlewa odbiera obrońcom WST choć odrobinę chwały. Wręcz przeciwnie. Pokazuje w jak trudnej sytuacji się znaleźli.

Animacja

Tu mam pewne zastrzeżenia. Nie wiem czy to tylko kwestia kosztów i dostępności narzędzi. 
Schleswig-Holstein jest dość podobny do prawdziwego pancernika o tej nazwie, ale...tylko podobny.
Smugi towarzyszące pociskom i efekty slow motion mają chyba dodać pewnej dramaturgii i grozy, ale wypada to "rysunkowo".
Nadlatujące bombowce JU-87, są już bardzo "rysunkowe". Ponadto, zbliżają się lecąc na wysokości kilkudziesięciu metrów, a w chwilę później mamy widok nurkujących bombowców z wysokiego pułapu. To już niestaranność, a nie ograniczenie narzędziami.

Uzbrojenie i wyposażenie

Tu, uchylam kapelusza. Broń jest starannie dobrana lub odtworzona. Od km-ów po armatę polową 75 mm. Nie wiem tylko czy możliwe jest, żeby część żołnierzy w walce używała miękkich czapek polowych zamiast hełmów? To nie złośliwość, tylko pytanie.

Aktorzy

Nie zauważyłem żadnego, który raziłby skrajnie złą grą. Może tylko jeden... Ale ponieważ został ciężko ranny w pierwszej godzinie walki, a zatem w pierwszych minutach filmu, to i niewiele go widzieliśmy.

Mjr. Sucharski - M. Żebrowski 

Świetny. Skłonność do hamletyzowania, tego dość lubianego przeze mnie aktora, tu podkreśla pewne aspekty, ważne dla koncepcji filmu

Kpt. Dąbrowski - R. Żołędziewski

Nie znam innych jego ról. Tu pokazuje zapał i szaleńczą wręcz wolę walki powierzonej mu postaci wyraziście. Tak jak umie. Momentami przesadnie i trochę tu razi brak dojrzałego warsztatu. Jest zbyt słaby do tak trudnego zadania aktorskiego. Zabrakło doświadczenia aktorskiego i reżyserskiego?

Kpt. Słaby - P. Adamczyk

Jednoznaczny, bez przesadnych gestów. Może za 20 lat osiągnie to co J.Gajos, który w biegunowo różnych wcieleniach jest świetny? Adamczyk wszak gra role bardzo różne i jak dotąd wygrywa.

Por. Grodecki - B.Szyc

Ten aktor z racji swoich cech zewnętrznych, z żołnierzem/oficerem raczej trudno się kojarzy. Ale w "Tajemnicy twierdzy szyfrów" sprawdził się, a i tu jest dobry. W niektórych momentach bardzo dobry.

Chor. Gryczman - M. Zbrojewicz

Mam ogromną sympatię dla tego aktora i może dlatego oceniam go wśród całej ekipy najwyżej.

Kpr. Grabowski - M. Baka

Świetny zarówno w chwilach bohaterskiej walki jak i zwątpienia i ponurych refleksji. Ale Baka to po prostu dobry i dojrzały warsztatowo aktor. Pewnie by się na mnie obraził, gdyby przeczytał to co teraz napiszę:
zawsze widząc go, myślę o Cichym z "Demonów wojny".

Różewicz kontra Chochlew

Film Różewicza i Chochlewa dzieli pół wieku. Różewicz to weteran, a Chochlew jest na początku drogi. Bierzmy to pod uwagę zanim zaczniemy oceniać.
Różewicz pokazał obronę Westerplatte w sposób zgodny z mitem, który był nam potrzebny (!) w latach kiedy Polski nie było i nie wiedzieliśmy kiedy ją odzyskamy. Fałszu jednak zasadniczego w filmie "Westerplatte" nie było. Nawet konflikt pomiędzy Sucharskim, a Dąbrowskim był tam zarysowany wyraźnie. Duet A.Bazak (chyba nigdy niedoceniony) i Z. Hubner był świetny.
Bohaterowie filmu Różewicza są może jednowymiarowi. Waleczni, nieugięci... ale wtedy takich wizerunków potrzebowaliśmy.

Chochlew miał tą możliwość, żeby pokazać niuanse, ludzkie słabości i to wykorzystał.
Czy w pełni?
Czy właściwie?

Tego nie wiem. Gdybym wiedział, ...  byłbym reżyserem.