05 sierpnia 2013

Internetowy substytut brydża

Naukę brydża rozpocząłem w gronie kolegów z podwórka na warszawskiej Sadybie. Dość pocieszne to było, bo mentorem naszym był Piotr H., który obserwując grę swoich rodziców w sobotnie wieczory, zdobytą przy tym "wiedzą", dzielił się z nami. I tak otwieraliśmy 1C na składzie bez starszej "piątki", z 13+PC, a odpowiedzi wskazywały siłę w PC. Otwieraliśmy także na 1 ręku mówiąc KONTRA - otwarcie kontrą wywoławczą... Śmiesznie? Oczywiście, ale mieliśmy 12-14 lat i żadnej książki. Później w szkole średniej ta nauka nabrała normalnych kształtów. Smaczek szczególny to fakt, że dyscypliny brydżowej i podstaw wiedzy uczyłem się grając z pewnym wiekowym proboszczem i jego dwoma wikariuszami. Fajni i sympatyczni ludzie. W tym zawodzie też bywają ludzie wartościowi.
Po studiach, brak czasu i kłopot z zebraniem czterech graczy spowodował przerwę kilkunastoletnią. Internet, który jest dobrodziejstwem ostatnich kilkunastu lat pozwala na namiastkę brydża bez konieczności umawiania u siebie w domu czterech graczy. Możemy zagrać ad hoc, mając nagle wolną godzinę, a nasi współgracze mogą być z każdej części świata. Fajna to zabawa i bardzo dobry trening do gry w realnym świecie. Dostęp do internetu ma jednak teraz niemal każdy i jeśli chce, to na którąkolwiek platformę brydżową wejść może. I tak spotykają się na BBO czy innym portalu brydżyści, ale i proletariusze, którzy traktują brydża na równi z grą w zehcyka lub maśkę. Bo internet to pewnego rodzaju komuna, gdzie każdy jest "równy" każdemu. Przy brydżu w realnym świecie człowiek nieumiejący się zachować byłby z każdego grona wykluczony. W internecie nie... A i świat realny idzie chyba w tę stronę.
Przekrój kulturowy od operatora sztanctygla ze spółdzielni "Cerata", do profesora Sorbony. Emocjonalnie, od 4 latka z zaburzeniami osobowości do dojrzałych i statecznych ludzi czerpiących przyjemność z samej gry. 
Jest kilka stałych polskich turniejów mających wielką popularność i gromadzących stałych uczestników. Lista dopuszczonych do udziału w danym turnieju jest ciągle weryfikowana. Są sankcje za niewłaściwe zachowanie. Ogromna większość graczy ma dystans do siebie i innych oraz umiejętność zachowania się wśród ludzi. Dla nich bez względu na przykrości warto te turnieje organizować. A jednak co jakiś czas zdarzają się sytuacje, które nawet pod przysłowiową "budką z piwem" uznane byłyby za żenujący incydent. Czasem grając czy prowadząc turniej zastanawiam się czemu tak się dzieje. Pewnie dla psychologów, kalejdoskop zachowań na BBO to materiał na kilkanaście doktoratów.


Po koziołkowemu myślę tak...

 

To tak jak z kierowcami w kolizyjnym incydencie na drodze. Wykonujemy różne gesty z wykorzystaniem palca wskazującego i czoła oraz palca środkowego w wersji "teatr jednego aktora". Czujemy się bezkarni w swoich drapieżnych i obraźliwych gestach. Ci sami, bez "pancerza" samochodu czy złudy anonimowości nigdy na tak drastyczny gest by się nie zdobyli. Dlaczego? Bo trzeba by się wstydzić publicznie, a i czasem dostać w pysk.
Czy gramy w brydża czy w 3-5-8 korzystajmy z okazji wspólnej zabawy i nie szukajmy okazji do "dowartościowania" czy odwetu. Bo w pracy nas sekują, bo żona nie szanuje ("Pensje też masz małą"), bo czujemy się niezauważani i niedoceniani... Zapewniam, będąc sobą i zachowując się normalnie, na BBO spotkamy wiele fajnych osób, z którymi mile spędzimy czas.