02 sierpnia 2013

Godzina "W", czyli kiedy przegraliśmy wojnę ?

Wczoraj minęła kolejna rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. Od kilku lat, obchodom tej rocznicy jak i kilku innych, towarzyszą różne napięcia i prymitywne pyskówki. Sami je generujemy wskutek naszej głupoty i nie warto się nad tym rozwodzić.
Dla mniej zapalczywych, data 1.VIII czy 1.IX jest okazją do zastanowienia nad wojną, która bezpośrednio dotknęła naszych rodzin, a miała pośredni wpływ na nasze życie. Jej skutki w sensie globalnym będą odczuwalne jeszcze przez wieki. Fachowcy i amatorzy rozważają przyczyny Powstania Warszawskiego. Czy można go było uniknąć? Kto ponosi odpowiedzialność za decyzje podjęte i niepodjęte? Przy mnogości trudnych do jednoznacznego określenia warunków brzegowych, otrzymujemy coraz więcej pytań i żadnej jednoznacznej odpowiedzi. Ja mam swoje koziołkowe przemyślenia na temat powstania. Szanując gigantyczną ofiarę z życia kilkunastu tysięcy żołnierzy i 200 prawie tysięcy cywilów (nawet tych liczb nie można dokładnie określić), powiedzieć można, a nawet trzeba, że Powstanie Warszawskie wybuchło wtedy kiedy wojna była już przegrana i nic zmienić nie mogliśmy. Nawet gdyby ułożyć jakiś fantastyczny scenariusz, według którego nasza Armia Krajowa opanowuje Warszawę, to ciąg dalszy byłby i krwawy i ponury.


Kiedy więc przegraliśmy wojnę?

W Jałcie ! Tak wielu z nas mówi. Konferencja, która odbyła się w lutym 1945 roku faktycznie sankcjonowała okupację radziecką środkowej Europy i jest symbolem, ale tylko symbolem. Roosevelt i Churchill podpisali wyrok na tą część świata, który już był wydany i realizowany. Wojska sowieckie zbliżały się do Odry, a armia ta choć dzika i byle jaka, była ogromna. Miała jeszcze tę osobliwą cechę, że terenów opanowanych, dobrowolnie nie oddawała nigdy.
Może więc jesienią 1943 w Teheranie?
Churchill forsował koncepcję lądowania aliantów na Bałkanach. Ocaliło by to nas i inne kraje przed okupacją radziecką, a do Warszawy wjechaliby pancerniacy gen. Maczka, a nie Rosjanie. Churchill, którego bez miary oskarżamy o to, że nas zdradził, znacznie mniej do naszej klęski się przyczynił niż powszechnie się sądzi. W Teheranie byliśmy przedmiotem transakcji pomiędzy Rooseveltem, a Stalinem. Głos premiera gasnącego imperium brytyjskiego miał niewielkie znaczenie.
Nie byłoby jednak Teheranu gdybyśmy nie dali do tego okazji...


"Pakt Ribbentrop - Beck"

To niestety (?) tylko tytuł książki. Autor, Piotr Zychowicz, jest z wykształcenia historykiem, zajmującym się obecnie publicystyką historyczną. Często bywa dość może jednostronny w swoich felietonach. Każdy ma jednak prawo do własnej opinii. Z rezerwą sięgnąłem więc po tę książkę i jestem zaskoczony.
Zychowicz snuje alternatywny scenariusz wojny opierając się na dokumentach i faktach. Ustrzegł się zbyt emocjonalnego podejścia, może z wyjątkiem ostatnich dwóch rozdziałów, gdzie podpiera swoje tezy powtarzając po raz kolejny niektóre argumenty.
Najciekawsze jest jednak to, że stawia wiele pytań, które skłaniają do zastanowienia. Stara się na nie odpowiedzieć analizując dokumenty do których się odwołuje.


  • Kto kogo wciągnął do wojny? My Wielką Brytanię czy Anglicy nas?
  • Czy przyłączenie Gdańska do Niemiec na zasadzie porozumienia byłoby realną stratą?
  • Kto i kiedy wyszedł z propozycją eksterytorialnej autostrady, łączącej Niemcy z terenami Prus Wschodnich? 
  • Czy minister Beck zdawał sobie sprawę, że sojusze  z Anglią i Francją nie mogą nas ocalić i jego rozgrywka opierała się na blefie? 
  • Czym groził nam sojusz z Niemcami?
  • Czy pakt Ribbentrop - Beck byłby hańbą?
  • Czy Hitler byłby lojalnym sojusznikiem?
  • Czy ryzyko utraty suwerenności na pewien czas da się porównać z utratą państwa na lat 50 ?
Czy tak mogło być ?
Książkę tą bardzo krytycznie ocenił prof. A. Nowak, określając wręcz jako szkodliwą. A ja uważam ją za wartą przeczytania. Zabawne zestawienie... Opinia profesora historii i moja ... W tym wyjątkowym wypadku uważam, że mogę sobie na to pozwolić. Po wysłuchaniu argumentacji A. Nowaka wiem, że książkę "Pakt Ribbentrop - Beck" przeczytał tylko jeden z nas.
Kilka wersji przebiegu wojny opisanych przez Zychowicza, skłania mnie do przekonania, że wybraliśmy najgorzej, a wojnę przegraliśmy w kwietniu 1939 roku w Londynie. Podpisane przez Becka porozumienie, przekreślało wszelkie szanse na układ z Niemcami.
Gdyby było inaczej, trudno ocenić koszty ludzkie i materialne naszego udziału w wojnie. Ale odwołując się do logiki Piłsudskiego, do wojny która była nieunikniona trzeba wejść jak najpóźniej. Zrobiliśmy odwrotnie i zapłaciliśmy za to cenę straszną ...
Jedna koziołkowa uwaga. Na samym początku książki autor uprzedza. Patrzmy na Niemcy i Hitlera zapominając o zbrodniach i nieprawościach, których doświadczyliśmy. Był jednym z najpodlejszych zbrodniarzy w historii, ale czytając nie mąćmy własnych rozważań, tym co działo się po 1.IX.39. Analizujmy tak jakbyśmy przestawili bieg historii przed tym dniem.