30 marca 2013

Wielkanocne rozważania, czyli odpowiedzi szukajcie w Piśmie Świętym

Tych z Was, którzy szukają tu rekolekcji, ostatnich godzin Wielkiego Postu, rozczaruję. Wiara i sprawy religii, to tak skomplikowane zagadnienia, a jednocześnie tak ważne, że nie śmiałbym ich dotknąć.
Ale coś "obok" będzie...

Mamy przedpołudnie 15.VII.1410... 
Nasze wyobrażenia bitwy sprzed 600 lat, są ugruntowane taką edukacją, jaka była nam dostępna. Taką tradycją, jaka przez te stulecia narosła i lekturą. Chwała tu panu Sienkiewiczowi za twórczość "ku pokrzepieniu serc" (bez ironii), ale efektem jest to, że Krzyżaków postrzegamy jak Gestapo, z tą tylko różnicą, że inne mieli uniformy a zamiast pistoletów Walther, używali mieczy.
Jak uznają dzisiejsi historycy, o bitwie wiemy, że się odbyła. Znamy przybliżoną liczebność wojsk, wiemy kto zwyciężył. Ale nawet, co do faktycznego dowódcy po jednej ze stron, pewności nie ma. I to właściwie wszystko. 
Do rangi symbolu urosło poselstwo krzyżackie z dwoma mieczami. Przebieg tego epizodu i jego interpretacja, to pewnie tysiące wypowiedzi na przestrzeni stuleci. Długosz (Jan nie Leszek), jednoznacznie określił poselstwo jako wyraz buty Krzyżaków i obrazę króla, który dopiero co wszedł w krąg cywilizacji i na obyczajach europejskich znał się średnio. Mój Tata powiadał, że garnitur dobrze leży dopiero w trzecim pokoleniu. Nawiasem mówiąc J.Długosz wielką sympatią, pierwszego z Jagiellonów nie darzył. A jak twierdzi profesor Samsonowicz, w ogóle nie lubił Litwinów.
Zatem, posłowie przybyli, wręczając miecze okazali pogardę, zarzucili Jagielle tchórzostwo i mizerne pochodzenie, wsiedli do mercedesa ... Przepraszam !!  ... na konie i odjechali.
Tymczasem w średniowieczu, bitwa oprócz tego, że była niewyobrażalna jatką, miała cały swój rytuał. W bezpiecznych, ale nieodległych miejscach, usadawiały się dworskie panny ze służbą i piknikowym zaopatrzeniem, a pospólstwo siedziało na drzewach, również obserwując bitwę i licząc, że coś się skubnie. Bitwę traktowano jak rodzaj widowiska, pokazu siły i umiejętności. Normalnym gestem były wzajemne podarunki czy nawet częstowanie się winem w przerwach walki. Bo po to przecie, spotykali się, żeby się zarąbać w stosownej i pięknej oprawie. Specyficzną reinkarnacją takiego rytuału, towarzyszącemu wzajemnemu mordowaniu się, są pierwsze walki powietrzne podczas I WŚ
Wiele opinii historyków określa dwa miecze grunwaldzkie, jako podarunek przed bitwą, sugerując jednocześnie, że Jagiełło nie będąc świadomym obyczajów europejskich przyjął ten dar jako zniewagę niesłusznie.
A ja mam inną interpretację ... Spokojnie! Sam jej nie wymyśliłem, tylko znalazłem w lekturach. 
Zakon Szpitala Najświętszej Maryi Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie, miał liczne przywileje nadane przez papieża oraz cesarza. Jednakże miał absolutny zakaz walki z chrześcijanami, chyba, że ... w samoobronie. I tu wojna polsko-krzyżacka troszkę w lichej ich pozycji stawiała. 
No to szukajmy w Piśmie Świętym....
Św. Łukasz rozdz. 22: 
  ... Lecz teraz - mówił dalej - kto ma trzos, niech go weźmie. Tak samo torbę. A kto nie ma, niech sprzeda swój płaszcz i kupi miecz! Albowiem powiadam wam: to, co jest napisane, musi się spełnić na Mnie: Zaliczony został do złoczyńców. To bowiem, co się do Mnie odnosi, dochodzi kresu".  Oni rzekli: "Panie, tu są dwa miecze". Odpowiedział im: "Wystarczy"...
Zatem Pan Jezus wskazał, dwa miecze do OBRONY.
Sprytni Krzyżacy przynieśli dwa "biblijne" miecze, mówiące: MY SIĘ BRONIMY

Taka interpretacja, to oczywiście tylko koziołkowe przemyślenia, ale chciałem się nimi podzielić....

Żeby nie było tak poważnie to załączam to zdarzenie w wizji Kabaretu Moralnego Niepokoju:
A i niezrównany Piotr Bałtroczyk stworzył "perełkę" na bazie tego wydarzenia: