10 kwietnia 2013

Zginął komisarz Bromski ...

... powtarzając błąd R.Mosera (Tobias Moretti). 


W ubiegłym tygodniu zginął komisarz Marek Bromski, zasłaniając swoim ciałem powabną panią psycholog. Nie doczekał też przez to romansu, z sympatyczną policjantką, który był na wyciągnięcie... ręki. No trudno... Płakali wszyscy, a wśród nich Alex, którego chyba najbardziej było nam żal.
Oczywiście nasuwa się spostrzeżenie, że gdyby J.Wesołowski starannie przeczytał scenariusz odcinka, to nie dałby się zaskoczyć M.Żurawskiemu. Ten drugi z panów, też budzi współczucie, bo głównie zapamiętałem go z ról ludzi zdecydowanie negatywnych, a choć go nie znam, wydaje mi się człowiekiem sympatycznym.
Serial Komisarz Alex ma jednak dla mnie, absolutną zaletę. To historyjka, której bohaterem jest pies. A zwierzęta budzą we mnie zawsze ciepłe uczucia i więcej sympatii, niż większość ludzi. Polska produkcja jest kopią fabuły serialu Komisarz Rex, produkowanego w latach 1994 - 2004 w Austrii, a później we Włoszech. Przyznam, że zobaczyłem Rexa dopiero niecałe 2 lata temu i obejrzałem wszystkie odcinki. Jest to miła bajka dla dzieci w wieku od 6 do 106 lat i oglądam ją z przyjemnością. Cieszyłem się z figli Rexa i wzruszałem prawdziwie, kiedy rannego psa-policjanta ratowali medycy. Choć właściwie z góry wiadomo, że co możliwe, będzie miało happy end
Fabuła odcinków, w tego typu filmie ma dla mnie drugorzędne znaczenie, a wiarygodność umiejętności Rexa... ŻADNE. W tym zestawieniu wyczyny owczarka z Psa Cywila, wydają się niemal rekonstrukcją faktów. Jedyne czego Rex nie umie to, samodzielne wypełnianie formularzy policyjnych. Przymykam oko i nawet w sympatię austriackich policjantów, wobec nielegalnych imigrantów wierzę. Patrzę, cieszę się i jest fajnie. 
Jakkolwiek produkcja filmowo-telewizyjna Austrii, raczej kojarzy mi się z poziomem eNeRDowskiego Telefonu 110, to Rex wygrywa moim zdaniem z Alexem. Włoska kontynuacja serialu, jest już nieco gorsza, a żarty ocierają się o poziom "Gangu Olsena", ale także chyba lepiej to wygląda niż w naszej wersji.
Nie wybrzydzam! Alexa oglądam i będę oglądał. Ale gra aktorów, choć występuje tu kilka osób o zauważalnych osiągnięciach w innych kreacjach, jest "drewniana". Muzyka w czołówce może nie ma znaczenia, ale nawet przy moim II stopniu słuchu, nijaka. Co najbardziej rzuca się w oczy, to sceny z udziałem czworonożnego bohatera. Nie wszystkiego można psa nauczyć, ale w "Rex-ie", montażem osiągnięto dużo więcej niż w naszej wersji. Szkoda, bo momenty, gdzie pies dokonuje wyczynów będących główną atrakcją filmu, są najistotniejsze. Nie muszą być wiarygodne. Mają bawić, wzruszać.
Zdecydowanie broni się jednak drugoplanowa postać "zimnego" chirurga, odtwarzana przez Janusza Chabiora. I rola napisana z pomysłem i aktorstwo, które mi się podoba. Oczywiście na uroczą podkomisarz Lucynę Szmidt też patrzę z przyjemnością... bo jestem starzejącym się erotomanem.
Oglądajmy dalej, może serial dojrzeje.

1 komentarz:

  1. widziałem pare odcinków tylko,bo brak czasu;niektóre kapitalne (ten o emigrantach użytych jako dawców organów), a niektóre głupie ,jakby od innego scenarzysty; gra psa zawsze urocza bo jestem ich miłośnikiem i chętnie od czasu do czasu oglądam odcinek ....czarny...

    OdpowiedzUsuń

Każdego zapraszam do uwag i dyskusji. Także tych którzy chcą pozostać anonimowi.