04 kwietnia 2013

Dlaczego wolę z kobietami?

Kto się łakomie oblizał, tego rozczaruję. Ja nie o TYM. Znowu będzie o brydżu.
Gra ta sprawia mi przyjemność i jest gimnastyką umysłu. Czytam stosowną literaturę i ciągle coś nowego w tej jakże ciekawej grze odnajduję. Ale brydż to nie tylko logika, strategia i łamigłówki. To także ludzie. Grać zacząłem z kolegami z podwórka w wieku lat kilkunastu, a wiedza nasza była taka, że na pierwszym ręku "otwieraliśmy" kontrą, bo słyszeliśmy, że istnieje kontra zwana "wywoławczą"...
W technikum i na studiach było z nauką brydża nieco lepiej i jak na ten etap, wyniki nie były zawstydzające. Chyba wtedy zacząłem widzieć spotkania przy brydżu jako obserwację ludzkich zachowań. Ten aspekt spotkań przy "zielonym stoliku" jest ciekawy i nader pouczający. Tak potoczyła się historia świata, że dziś w brydża, może grać każdy. Nie jest to już gra dla elity intelektualnej. Dobrze to czy źle?
Zatem spotykamy przy grze, damy i dżentelmenów oraz pospólstwo, a nawet takich dla których kultura byłaby pojęciem ze słownika wyrazów obcych, gdyby wiedzieli co to słownik. Pełny przegląd charakterów, grup społecznych, temperamentów i zachowań. Jakże więc wybrać sobie partnera do potyczek brydżowych z rycerzami 13 cięć, ale i czasem ciżbą kudłatą, dziegciem smarowaną....?
Otóż zdecydowanie lepiej gra mi się z paniami. My, mamy w większości tą przywarę, że się łatwo poddajemy emocjom i właściwie każde rozdanie zakończone niepowodzeniem powoduje szukanie winy... u partnera. Większość z nas nie umie się też powstrzymać, od niekoniecznie potrzebnych pouczeń i komentarzy. 
Panie zwykle takich potrzeb nie mają, co wynika z poczucia własnej wartości i naturalnego kobietom wyważenia. Owszem bywają chwile spięć, ale zdecydowanie kończy się to jakąś logiczną dyskusją po turnieju, a nie przekrzykiwaniem przy stole. Nam się często wydaje panowie, że musimy ciągle coś udowadniać. Partnerowi, przeciwnikowi, a chyba najbardziej ...sobie samemu. Czasem do granic absurdu.... Strzeżmy się takich graczy, a i niech nas Opatrzność strzeże.
Nie wszystko jest jednak proste. Ludzi mądrych i głupich mamy wśród obu płci procent jednakowy. Tu mamy ideał "parytetu" o który w niektórych dziedzinach życia toczone są wielkie i nic nie wnoszące dysputy. Jeśli trafimy na pana o odrażającym zachowaniu przy stole, wynikającym z pewnych niedoborów, jest ciężko wytrzymać jeden turniej....ba, czasem dwa rozdania to męka. Natomiast jeśli trafi się nam za partnera, czy przeciwnika, pani o takich cechach.... Tylko ucieczka na inny kontynent byłaby szansą (choć i to niepewne) na ratunek. 



Mnie się poszczęściło i czekam kiedy los nam pozwoli wrócić do wspólnej gry.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdego zapraszam do uwag i dyskusji. Także tych którzy chcą pozostać anonimowi.