16 kwietnia 2013

101 rocznica "razy dwa"

101 lat temu, 15 IV, urodził się Kim Ir Sen.
W nocy z 14 na 15 IV zatonął RMS Titanic.
To pierwsze wydarzenie było katastrofą nieporównywalnie straszniejszą w skutkach. Ale to drugie, ma większą dramaturgię i wciąż obrasta wieloma legendami.
W wyniku zderzenia z górą lodową Titanic zatonął, a zginęło wówczas ponad 1500 osób. Nie jest to pod względem ilości ofiar, największa katastrofa morska. 
Dziś w świetle badań wiemy z dużym prawdopodobieństwem, dlaczego zderzenie, o stosunkowo niewielkiej sile, wywołało tak fatalny skutek. Przez lata funkcjonowało na temat przyczyn, wiele teorii opartych na dostępnej w danym momencie wiedzy. Ale były i teorie dotyczące działania sił nadprzyrodzonych (np. "klątwa mumii"). Oczywiście dopatrywano się też przyczyn w spiskach różnej konstrukcji. Pocieszyć to może niektórych z nas, bo dowodzi, że głupota nie narodziła się ani w dzisiejszych czasach, ani nie jest przywiązana do nacji, czy miejsca na mapie.
O wszystkich ustaleniach, możemy dziś czytać w książkach. Dostępne są też różnej jakości filmy popularnonaukowe.

Ja pozwolę sobie na wspomnienie trzech "wątków powiązanych":



Pierwszy...

Katastrofa stała się podstawą do dzieł i dziełek filmowych, literackich, malarskich, a także muzycznych.
W moim pojęciu jedno z nich zasługuje na szczególną uwagę. W 2010 r. wszedł na ekrany film Titanic II. Obejrzałem ten film rok temu. Przeżycie jest wprost kolosalne. Przez pierwszy kwadrans, patrzyłem z rosnącym niedowierzaniem. Później nie posiadałem się ze zdumienia, aż w końcu "świat mi się stracił", jak powiedział pewien góral, któremu kamień młyński spadł na ciemię. Podobny szok spowodował paraliż u pozostałych widzów. Scenariusz wielokroć mądrzejszy, wymyślił by pan Zenek, "kturen nie okończył rzadnyh szkuł", ale spożywając regularnie wino marki Wino, fantazję i polot ma, że hej! Gra aktorska, a właściwie jej brak, scenariusz, reżyseria, spójnie tworzą obraz katastrofy... kinematografii, na skalę niewyobrażalną. Wiele dni trwało, zanim powróciłem do równowagi umysłowej, w stopniu umożliwiającym funkcjonowanie. Ale jakiś lęk przed włączeniem telewizora zostanie na lata...


Druga kwestia...

To sensacyjny wątek, dotyczący poszukiwań wraku przez grupę R.Ballarda. Długotrwałe poszukiwania, uwieńczone zostały sukcesem w 1985 r.. Sam przebieg poszukiwań to już emocjonująca historia, ale znalazłem wypowiedź, z której wynika, że skorzystał z okazji amerykański wywiad. Otóż równolegle z poszukiwaniami, które stanowiły naturalny kamuflaż, podjęto obserwację i pomiary dotyczące ruchu radzieckich okrętów podwodnych na Atlantyku. Jeśli to prawda, to można snuć swobodne fantazje, zapytując, co było celem pierwotnym, a co wtórnym? Może więc znaleziono legendarny wrak, przy okazji? Plotka to czy prawda, może kiedyś się dowiemy.


I rzecz trzecia... 

O Titanicu i jego katastrofie słyszał każdy. O jej szczegółach napisano tyle, że chyba nikt całości nie ogarnie. Natomiast mało kto pamięta, że Titanic, nie był "jedynakiem". 
Pierwszym z serii był RMS Olympic zwodowany w 1910 r., w stoczni Harland & Wolff. Kapitanem został Edward Smith, który później objął dowództwo Titanica. Olympic na początku kariery miał kolizję z krążownikiem HMS Hawk. Po katastrofie Titanica, poddany został znacznej przebudowie. Szczęśliwie przetrwał wojnę jako statek transportowy. W 1918 r. staranował niemiecki okręt U-103, "karcąc" go, za nieudany atak torpedowy. Czyn tyleż waleczny co lekkomyślny, ale zwycięzców się nie sądzi. Po wojnie powrócił do liniowej służby pasażerskiej. Jak zaczął karierę kolizją, tak i ją zakończył. W 1934 r. we mgle zderzył się z amerykańskim latarniowcem, a właściwie rozciął go na pół. Naprawę uznano za niecelową i RMS Olympic zasilił piece hutnicze.
Olympic w kamuflażu wojennym

Trzecim z serii był RMS Gigantic, któremu po katastrofie Titanica zmieniono nazwę na RMS Britannic, ale zwodowany w 1914 r., do służby jako statek pasażerski nie wszedł. Zarekwirowany tak jak Olympic, pełnił służbę wojenną jako HMHS Britannic (statek szpitalny). Zatonął w 1916 r., po wejściu na minę u wybrzeży Grecji. Zginęło 30 osób, z około 1300 przebywających na pokładzie.
Britannic doczekał się filmu opartego na prawdziwej historii szpiegowskiej. I tu uspokajam. Film ten można obejrzeć bez obaw. Zgrabna fabuła szpiegowska, udekorowana wątkiem melodramatycznym. Niewymagająca, ale niezła rozrywka.



2 komentarze:

  1. Swoją drogą ciekawostką jest to, że o katastrofie Titanica wiedzą wszyscy, zaś o historii Wilhelma Gustloffa - nieliczni. Pod względem liczby ofiar - Titanic 1 500 - Wilhelm Gustloff - szacunki sięgają nawet 10 000!!! Ciotka Wikipedia podaje 9 600.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pod względem liczby ofiar "przebija" Titanica katastrofa chińskiego statku w latach 20tych XIXw., a z bliższej przeszłości to w latach 80-tych ubiegłego wieku kolizja filipińskiego promu z tankowcem.
    Co do Gustloffa, czy Goyi, to liczby ofiar wielokrotnie wyższe niż 1,5 tys. osób, jednak nie były to katastrofy.
    A przed Wikipedią przestrzegam, prawie każdą informację trzeba gdzieś zweryfikować.

    OdpowiedzUsuń

Każdego zapraszam do uwag i dyskusji. Także tych którzy chcą pozostać anonimowi.